poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział XVIII

 "Będę, już zawsze"

Wpatrując się w śpiącego blondyna rozmyślała o tym co wydarzyło się wczoraj, kilka tygodni i miesięcy temu, o tym gdy pierwszy raz stanęła na Dortmundzkiej ziemi i gdy zrobiła to po raz ostatni. W jej krótkim, z pozoru nudnym życiu wydarzyło się już tyle rzeczy. Tych dobrych i złych, które sprawiały, że niejednokrotnie chciała się poddać jednak zawsze był ktoś kto jej na to nie pozwalał. Walczyła i będzie walczyć, bo tego nauczyła się przez te dwadzieścia lat swojego życia. Teraz nosząc pod sercem małego człowieka, będącego owocem miłości jej i piłkarza nie mogła się już doczekać kiedy to stworzą prawdziwą rodzinę. Dorosła i była już świadoma tego, że szczęśliwie kilkakrotnie uniknęła śmierci, pozostaje jej to docenić i dalej żyć przy boku Marco i spełniać się jako kobieta i matka. Patrząc na piłkarza wiedziała, że to on jest tym jedynym, mężczyzną jej życia, z którym chce kroczyć przez życie i wspólnie pokonywać wszystkie przeciwności losu. Mimo wszystkich niepowodzeń jakie ją spotkały czuła się szczęśliwa, czuła, że znów jest szaleńczo zakochana, tak jak kilka lat temu, a najlepsze dla niej było to, że obiekt jej zainteresowania się nie zmienił. Nadal był to ten sam Marco Reus, który obdarzył ją ogromnym uczuciem, pokazując czym jest prawdziwa miłość. Troska, zaufanie, przyjaźń i miłość pomimo wielu wad - to dzięki niemu i dla niego w jej życiu pojawiły się te uczucia. 
Przywdziewając na twarz uśmiech najładniejszy jaki tylko była w stanie, przeniosła się ze stojącej pod oknem kanapy na łóżko, na którym przed chwilą spał teraz już wyciągający do niej dłonie Reus. Usiadła obok i wtulając się w jego silne ramiona poczuła cudownie bijące od niego ciepło. 
- Przepraszam. - Wyszeptał pełen skruchy delikatnie całując ją w szyję.
- Nie przepraszaj, po prostu bądź.
- Będę, już zawsze. - Ich usta złączyły się w czułym pocałunku i tonąc w swych objęciach nie marzyli o niczym innym niż tym by ta chwila mogła trwać wiecznie. Mieli wiele do nadrobienia, ale właśnie po to są razem. Z każdym dniem ich miłość będzie kwitła, stawała się coraz silniejsza, aż wszystkie złe chwile z życia tej dwójki odejdą w niepamięć. Żadne z nich nie będzie wiedziało czym był wyniszczający nałóg i samolubna kobieta imieniem Eliza. Liczą się tylko oni. Marco, Majka, Lucas i nienarodzone maleństwo.
- Muszę iść na trening. - Marco zasmucony, że musi opuścić ukochaną na kilka godzin, niechętnie wypuścił ją ze swych ramion i zakładając kurtkę kierował się do wyjścia, jednak zatrzymał się spoglądając na walizkę leżącą gdzieś w rogu pokoju. - Widzę, że jesteś spakowana, to dobrze. - Uśmiechnął się obejmując ciemnowłosą, która spojrzała na niego pytająco.
- Po treningu przyjadę po ciebie i zamieszkasz razem ze mną.
- Ale tak już?
- Tak. - Zaśmiał się i zachłannie wpił w jej usta. - Cieszę się, że się nie opierasz.
- Będę czekać. - Odparła odwzajemniając uśmiech i całując go ostatni raz życzyła mu udanego treningu. 

Piłkarz z szerokim uśmiechem na twarzy opuścił hotel i wsiadając do auta szybko wziął telefon i zadzwonił do Andre.
- Tak? - Usłyszał zaspany głos przyjaciela i wybuchając śmiechem odparł
- Mam nadzieję, że się wyspałeś bo jesteś mi potrzebny.
- Tak, bardzo. - Westchnął. - Która godzina?
- Jakoś przed 9. Nieważne, wstawaj, zaraz wyślę ci smsa i musisz zrobić trochę większe zakupy.
- Zakupy? Tak wcześnie, co jest?
- Niech wystarczy ci to, że jestem szczęśliwy. Tak w ogóle to dziękuje, dzięki tobie mam teraz Majkę przy sobie.
- Aa czyli o to chodzi. - Zaśmiał się. - W takim razie już wstaję.
Po krótkim czasie piłkarz Chelsea otrzymał ogromną listę zakupów i po skonsumowaniu śniadania ruszył na miasto pożyczonym od Reusa Range Roverem.

*
Mijający go piłkarze oraz pracownicy Borussii Dortmund nie wierzyli w to co widzą. Niektórzy nie byli pewni czy to aby na pewno jest ich zawodnik. Szeroko uśmiechniętemu, kroczącemu korytarzem prowadzącym do szatni - Reusowi każdy uważnie się przyglądał. Nie był to ten sam chłopak, którego dane było im widywać przez ostatni rok. Ten był zupełnie odmieniony, szczęśliwy, radosny. Z daleka było widać, że w jego życiu dzieje się coś widocznie bardzo dobrego.
- Witajcie panowie. - Przywitał kolegów gdy tylko minął drzwi szatni. Odpowiedział mu radosny chórek zgranym Siema i blondyn zamiast zacząć się przebierać stanął na środku pomieszczenia z zamiarem wygłoszenia pewnej sugestii.
- Widzę, że są tu już prawie wszyscy. - Zauważył brak trenera dortmundczyków, który jak na zawołanie pojawił się obok niego. - Czyli jednak wszyscy. - Zaśmiał się. - Mam propozycję nie do odrzucenia. Z racji iż to dopiero początek tygodnia i do meczu mamy jeszcze pełne pięć dni to może odpuścimy sobie dzisiejszy trening?
Po tym pytaniu dało się słyszeć wiele szeptów i wyraźne niezadowolenie trenera jednak blondyn szybko dokończył swą myśl. - W zamian za to wszyscy jesteście zaproszeni na niewielkie przyjęcie u mnie dziś wieczorem. Pan oczywiście też trenerze i wasze kobiety również - Odparł uśmiechnięty spoglądając na mężczyzn siedzących przed nim.
- Co to za święto?
- Jest szczęśliwy, nie widać? - Zaśmiał się Nuri obejmując przyjaciela.
- Dobrze więc, chłopcy możecie wracać do domów i szykować się na to przyjęcie. - Klopp nakreślił w powietrzu cudzysłów i ze swoim typowym uśmiechem na twarzy wyszedł z szatni.
- Nuri. Masz czas? Potrzebuję twojej pomocy. - Reus zatrzymał Sahina, gdy zostali już tylko we dwóch.
- Jasne.
Wyszli razem ze sportowego obiektu, wsiedli do auta blondyna i ten zawiózł przyjaciela pod sklep jubilerski.


---------------------------------
Wstałam dziś o 5 rano by móc coś dla Was napisać, bo przez całe to zamieszanie ze świętami nie mam w ogóle czasu, a wcześniej nie wyrabiałam przez szkołę. Jednak udało się, coś powstało. Nie jest to żaden świetny rozdział, ale chciałam coś dodać przed świętami, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że dawno nic nie dodawałam na żadnego bloga za co bardzo przepraszam, ale jak już wspomniałam - szkoła. ;/
Ale dosyć tego smęcenia. Zbliżają się święta więc pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. 

Oby te święta były dla Was jak najlepsze, byście mogły je spędzić wraz z rodziną, szczęśliwie. Oczywiście dużo ciepła, miłości, zdrowia - bo to najważniejsze. Uśmiechu na twarzy, spełnienia najskrytszych marzeń, dużo radości i prezentów również. 
Nie znamy się, ale jesteście dla mnie bardzo ważne. Dziękuję, że byłyście, jesteście ze mną na tej naszej "twórczej" drodze..
Wesołych Świąt. 
Udanego Sylwestra. 


Najgorszym więzieniem jest przeszłość...

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział XVII

 "Jestem idiotą."

Dwie kolejne doby Majka spędziła w samotności zamknięta w hotelowym pokoju. Jeszcze niedawno nie spodziewała się, że znów tu będzie, że nadal będzie na tym świecie... Udało jej się już tyle przetrwać. Teraz  musi zawalczyć, jednak zaskoczeniem było dla niej to, że najwięcej trudności może sprawić jej zwykła rozmowa, a raczej przygotowanie się do niej. Przez ostatnie 48 godzin nie umiała myśleć o niczym innym niż o Marco i o tym co ją czeka podczas rozmowy z nim. Bała się, wiedziała, że ta konwersacja może odmienić całe ich życie. Obawiała się, że na gorsze...

Zbudzona przez głośne pukanie do drzwi, zdziwiona podniosła głowę z poduszki. Była dopiero ósma rano, więc niemożliwe by była to obsługa hotelowa, która nigdy nie przeszkadzała swym gościom. Ciemnowłosa ospale wstała więc z łóżka i otulając się kołdrą podeszła do drzwi. Otworzyła je i nie dowierzając temu kogo przed sobą widzi przetarła zaspane oczy i spoglądając raz jeszcze na mężczyznę otworzyła szeroko usta jakby chciała krzyczeć, jednak z jej ust dało się słyszeć tylko jedno ciche słowo.
- Andre?
- Wpuścisz mnie ? - Piłkarz roześmiany wtargnął do pokoju zajmowanego przez Majkę i zdejmując swą kurtkę odwiesił ją na jeden z foteli stojących pod oknem. - Nie przywitasz się ze mną? - Zwrócił się do przyjaciółki, która nadal stała w drzwiach. Zamknęła je więc i przytulając się do blondyna zapytała co go do niej sprowadza.
- Bo wiesz... Eliza wie, że tu jesteś
- Widziałyśmy się przecież w sądzie bystrzaku. - Westchnęła i usiadła na łóżku wtulając się mocno w kołdrę otulającą jej ramiona.
- No tak, ale sęk w tym, że była u mnie.
- U ciebie ? W Londynie? - Dziewczyna z wrażenia stanęła prosto oczekując wyjaśnień od piłkarza.
- Wie, że u mnie mieszkałaś i kazała ci przekazać, że nie ustąpi dopóki nie zniszczy życia tobie i Marco.
- Nie boję się jej. - Spojrzała na przyjaciela i uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. - Dziękuje, że jesteś, ale dam już sobie radę.
- Promieniejesz. - Zauważył.
- Dzięki. - Odparła sarkastycznie. - Nie spałam tak naprawdę dwa dni, a gdy dziś nad ranem mi się to udało to oczywiście musiałeś się pojawić. Wyglądam tragicznie, a niedługo spotykam się z Marco.
- Poważnie?
- Mhm. Najwyższa pora porozmawiać. Cholernie się boję. - Cicho westchnęła i zaczęła przeszukiwać walizkę w poszukiwaniu ubrań na dzisiejsze spotkanie.
- Czego?
- A jak myślisz. - Dziewczyna teatralnie wywróciła oczami i zostawiając Andre samego, powędrowała do łazienki, gdzie ciesząc się przyjemnie ciepłą kąpielą poczuła jak stres ustępuje. Wiele razy rezygnowała i robiła wszystko by uniknąć każdej nawet najmniejszej szkody. Teraz pragnie porozmawiać z Reusem i wszystko wyjaśnić, bo dotarło do niej, że zatajając prawdę gorzej krzywdzi innych i samą siebie. Wychodząc z wanny owinęła się białym, miękkim ręcznikiem i stanęła przed lustrem by zrobić delikatny makijaż. Gdy była już gotowa założyła jeszcze ubrania i wróciła do pokoju, gdzie nadal przebywał piłkarz Chelsea.
- Zejdziemy na śniadanie ?  - Zagadnął ją piłkarz.
- Nie, Marco zaprosił mnie do siebie, więc wiesz.. - Odparła nieśmiało.
- Rozumiem. - Odparł uśmiechnięty i przytulił do siebie ciemnowłosą. - Będzie dobrze.
- Zaraz muszę wychodzić, bo już prawie dziewiąta.
- Okey to jak będziesz wychodziła to ja skoczę na śniadanie, bo umieram z głodu. - Zaśmiał się.
- To zbieraj się, tylko najpierw podaj mi tą kurtkę, na której właśnie siedzisz. - Dziewczyna spojrzała na niego udając rozzłoszczoną i po chwili oboje wybuchli śmiechem.
- Wybacz.
Narzucili na siebie kurtki i stanęli na hotelowym korytarzu by się pożegnać i aby Andre życzył szczęścia przyjaciółce.
- Przestań się już denerwować.
- Nie denerwuję się. - Zawyła ciemnowłosa i wtuliła się w mężczyznę. W tym momencie obok nich pojawił się Reus. Zniecierpliwiony już czekaniem postanowił przyjść po Majkę bojąc się, że ta zrezygnowała ze spotkania z nim. Pierwsze co zauważył to Schurle tulący ciemnowłosą i coś co jeszcze bardziej go zaciekawiło, a mianowicie jej dziwnie zaokrąglony brzuszek. Majka widząc blondyna i jego przeszywający ją wzrok szybko oderwała się od przyjaciela i zapięła kurtkę.
- Hej. - Wyszeptała patrząc na widocznie zamyślonego Marco.
- Cześć. - Spoglądał bardziej na Schurle niż na dziewczynę, tamten również się z nim przywitał i informując, że już pójdzie zniknął z oczu Marco i Majce. Blondyn odprowadził go smutnym wzrokiem i spojrzał na zmieszaną ciemnowłosą.
- Idziemy ? - Zapytała starając się nie patrzeć mu w oczy. Bała się tego co mógł sobie pomyśleć.
- Tak. - Przepuścił ją przodem i po chwili oboje znajdowali się na zewnątrz. Marco jak przystało na dobrze wychowanego mężczyznę otworzył jej drzwi do swego auta i czekając aż ta się usadowi zamknął je i niedługo potem również on siedział w środku. Droga do domu piłkarza minęła im w dość napiętej atmosferze, jednak żadne z nich nie potrafiło się odezwać. Dopiero po skończonym posiłku zdecydowali się na rozmowę, która nijak im się nie kleiła. W końcu Marco nie mogąc już wytrzymać wziął sprawy w swoje ręce.
- Chciałem cię przeprosić. Nie uwierzyłem ci, jestem kompletnym idiotą. - Westchnął spuszczając wzrok.
- Dla mnie sprawa jest już zamknięta, ciesz się spokojem... i nie jesteś idiotą. - Powiedziała ciemnowłosa po chwili zastanowienia. Zaczęła nerwowo stukać paznokciami o blat stołu chcąc mu coś powiedzieć jednak blondyn ją ubiegł.
- Gdzie byłaś przez cały ten czas?
- W Londynie, Andre przyjął mnie pod swój dach, a wcześniej uratował przed popełnieniem kolejnego błędu. - Odparła zgodnie z prawdą. Przez cały ten czas czuła jak smutne brązowe oczy Reusa są w nią utkwione.
- To dobrze. Napijesz się może wina? - Zapytał zmieniając temat.
- Nie,  nie mogę. - Wyszeptała unikając jego wzroku. Natomiast Niemiec nawet nie udawał zdziwionego, nie był ślepy ani aż tak głupi, zdawał sobie sprawę co jest tego powodem. Zdenerwowanie dziewczyny sięgnęło apogeum nie widząc żadnej reakcji ze strony piłkarza. Za to blondyn spokojnie postawił przed sobą butelkę jednego z najlepszych win i nalewając go sobie do kieliszka uważnie obserwował siedzącą na przeciw niego Polkę.
- Marco.. to nie ma sensu, lepiej już pójdę. - Wstała od stołu i skierowała się w stronę drzwi. Jej trzęsące się dłonie i napływające do oczu łzy skutecznie uniemożliwiały jej zapięcie kurtki.
- Cholera. - Syknęła siłując się z suwakiem.
- Pomogę ci. - Dopiero teraz zauważyła Marco stojącego w progu, podszedł do niej i spoglądając jej w oczy pomógł się ubrać, niczym małemu dziecku. Złapał za końcówki suwaka, pociągnął w górę i omijając wystający brzuszek zasunął pod samą szyję ciemnowłosej. Stali tak przez chwilę wpatrując się w siebie, dopóki nie dotarło do niej zadane przez Reusa pytanie.
- To dziecko Schurle? - Zapytał najspokojniej jak potrafił bojąc się usłyszeć krótkiego "tak", aczkolwiek nie doczekał się żadnej konkretnej odpowiedzi. W jego uszach zabrzmiał głos Polki i zaraz potem już jej nie było.
- To czwarty miesiąc... myślę, że taka odpowiedź ci wystarczy.
Blondyn wrócił do jadalni i wyciągając z barku coś mocniejszego usiadł na kanapie z butelką w dłoni i twarzą kompletnie bez uczuć. Ilość myśli w jego głowie sprawiła, że czuł się zagubiony i nie miał najmniejszego pojęcia co myśleć oraz robić.

*
Pijany, mimo sprzeciwu ochrony doszedł chwiejnym krokiem na pierwsze piętro i zatrzymał się przed pokojem nr 15. Zapukał do drzwi nieszczególnie delikatnie i niecierpliwie wyczekiwał aż pojawi się przed nim postać ciemnowłosej. Mimo, że było już po północy drzwi się otworzyły, a w nich cała zapłakana, z rozmazanym makijażem kobieta, którą kochał nad życie.
- To przeze mnie ? - Zapytał nadal się chwiejąc. Nie usłyszał odpowiedzi, Majka jedynie smutno się uśmiechnęła i po chwili poczuła jak piłkarz ją przytula, a następnie ujmuje jej twarz w dłonie.
- Dlaczego zapytałeś czy to dziecko jest Andre? - Wyszeptała łamiącym się głosem.
- Bo jestem idiotą. - Odparł uśmiechając się i spoglądając w jej smutne oczy zachłannie pocałował w usta. Oparł swe czoło o niej i do jej uszu napłynęły dwa najpiękniejsze słowa, jakie do tej pory usłyszała.
- Będziemy rodzicami. - Wyszeptał nadal nietrzeźwym głosem i ponownie ich usta złączyły się w czułym pocałunku.

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział XVI

 " Wróciłaś. "

3 miesiące później

Majka po trzymiesięcznej rozłące z Dortmundem ponownie stoi na niemieckiej uliczce i oczekuje zamówionej taksówki. Nie wytrzymała długo w deszczowym Londynie. Mimo miłego towarzystwa Andre Schurrle, którego poznała kilka lat temu jako przyjaciela Reusa, zbyt wiele spraw ciągnęło ją z powrotem do Niemiec. Andre udostępnił jej jeden z pokoi gościnnych w swym domu i był dla niej jak prawdziwy przyjaciel, wspierał ją i pozwalał się wyżalić zapewniając, że nic nie wyjdzie poza ściany jego domu. Co ciekawsze już nie brała. Nie pamięta żeby kiedykolwiek była tak długo czysta. Była to zasługa głównie piłkarza, bo to on pierwszego dnia jej pobytu w deszczowym mieście rozpoznał ją w klubie i zabrał do siebie gdy była bliska kolejny raz popełnienia tego samego błędu. Szybko zdobył jej zaufanie i pozwalał sobie nawet na dawanie jej czegoś co oboje nazywali szlabanami, tak by tylko dziewczyna nie miała okazji ku sięgnięciu po narkotyki. O dziwo jego sposób działał, aczkolwiek w czasie pobytu u piłkarza Majka zaczęła zauważać zmiany w sobie samej. Teraz stając przed lustrem i patrząc w swe odbicie oraz widząc szybko zachodzące zmiany w jej wyglądzie już nie myśli o krzywdzeniu samej siebie. Nie chce tego, ma nawet wizję przyszłości, bo przecież najwyższa pora dorosnąć. Tylko czy poradzi sobie nie mając obok Schurle?
Przez ten czas odcięła się od Dortmundu i jego mieszkańców na dobre. Przynajmniej tak sobie wmawiała, bo nadal utrzymywała kontakt z Sahinem, który informował ją o interesujących ją rzeczach, mianowicie o sprawie Marco i Lucasa. Marco również pisał do niej wielokrotnie przepraszając i mówiąc, że zna już prawdę i chciałby zacząć wszystko od nowa, jednak ciemnowłosa czytała wiadomości i usuwała je nie odpisując. Na szczęście lub nieszczęście dotarło do niej, że nie może się ukrywać i musi stawić czoła problemom.

*Retrospekcja*

- Masz wszystko ? - Dopytywał ją piłkarz Chelsea.
- Pytasz już po raz setny. - Zaśmiała się dwudziestolatka. - Tak, mam, poza odwagą.. nie, nie dam rady.
- Ejj, nie mów tak. - Andre ujął jej twarz w dłonie i patrząc prosto w oczy zapewnił. - Marco cię kocha, cały Dortmund na ciebie czeka.
W odpowiedzi usłyszał jedynie ciche westchnięcie Majki i po chwili do ich uszu dotarł dźwięk przychodzącego smsa. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz i odczytując wiadomości spojrzała na piłkarza.
- To Nuri, rozprawa jest o 15. Ech, pójdę tam prosto z lotniska.
- Nie masz wyjścia.
- Muszę już iść. - Dziewczyna zdecydowanie posmutniała. - Dziękuję ci, odmieniłeś moje życie.
- Sama to zrobiłaś. - Uśmiechnął się i stanowczo acz delikatnie ją przytulił. - Trzymaj się i uważaj na siebie. - Ucałował ciemnowłosą w czoło i po chwili widział już jedynie oddalającą się jej sylwetkę. Zatrzymała się na chwilę i machając mu weszła na pokład samolotu.

*

Teraz stojąc przed ogromnym budynkiem sądu, jednak po drugiej stronie ulicy z odległości kilkunastu metrów przyglądała się wchodzącym tam swoim bliskim. Po kolei szli jej rodzice wraz z Elizą, oraz rodzice Reusa, a za nimi na samym końcu szedł sam piłkarz. Widać było, że jest bardzo przygnębiony aczkolwiek na jego twarzy malowała się wyraźna ulga, że zaraz całe to zamieszanie się skończy. Majka tak się w niego zapatrzyła, że nie zauważyła, że obok niej pojawił się Sahin.
- Jednak przyjechałaś.
- Nie miałam wyjścia. - Wyszeptała przytulając się do niego.
- Miałaś. Po prostu jesteś tu dla niego. - Wskazał głową na znikającego za drzwiami sądu blondyna.
- Okey, masz rację. - Westchnęła i czując, że Sahin ciągnie ją za sobą szybko zareagowała.
- Poczekaj. - Piłkarz spojrzał na nią zdziwiony. - Wejdę, ale dopiero gdy wszyscy będą już na sali. Nie mam odwagi wcześniej z nimi rozmawiać.
- Rozumiem.
- Idź już, ja zaraz przyjdę.  - Nuri kiwnął głową na znak, że się zgadza i po chwili on również zniknął jej z oczu. Ciemnowłosa poczuła narastający strach, ale obiecała sobie, że już nie zrezygnuje i spoglądając na wyświetlacz telefonu na, którym widniało zdjęcie Reusa zdecydowała się ruszyć przed siebie. Korytarz był juz pusty, miała więc pewność, że rozprawa w sprawie praw rodzicielskich do Lucasa Reusa już się rozpoczęła. Z walącym sercem otworzyła duże drewniane drzwi i starając się nie rzucać w oczy zajęła miejsce obok Nuriego Sahina, jednak było to nie do ominięcia, w jednej chwili wszystkie oczy zwróciły się na ciemnowłosą, a ta chcąc się uspokoić mocno ścisnęła dłoń Sahina, który starał się jej dodać otuchy. Po jakimś czasie całe to zamieszanie minęło i każdy zwrócił wzrok w stronę sędziego, jednak nie umknęło uwadze dwudziestolatki, że szeroko otwarte, smutne, brązowe oczy, w których się zakochała nadal się w nią wpatrywały. Dziewczyna zmusiła się na delikatny pokrzepiający uśmiech do Reusa i sama również odwróciła głowę tak by przerwać to krępujące uczucie. Obecność Majki na sali dodała Marco sił, teraz już ze świadomością, że jego ukochana znów jest w mieście mógł walczyć z Elizą.

*

Sprawa zakończyła się pomyślnie dla Marco. Rozwiedziony już piłkarz, mimo, że nie był biologicznym ojcem chłopca to on dostał prawa rodzicielskie. Fakt, że mężczyzna, który spłodził Lucasa nie chciał mieć udziału w jego życiu oraz to jaką matką była Eliza bardzo mu pomogły. Teraz miał synka na wyłączność, oczywiście Eliza miała możliwość spotykania chłopca jednak każdy był przekonany, że wcale nie będzie tego chciała. Kobieta rozzłoszczona i poniżona szybko opuściła budynek sądu, a pozostali zatrzymali się na korytarzu dyskutując i gratulując Marco wygrania sprawy. Nieuniknione również było ich spotkanie twarzą w twarz. Piłkarz podszedł do stojącej z boku Majki i nieśmiało ją przytulił.
- Wróciłaś. - Wyszeptał nie puszczając jej.
- Gratuluję, teraz możecie być szczęśliwi z Lucasem. - Zmieniła temat wyswobadzając się z jego uścisku.
- Przepraszam, że ci nie wierzyłem. Eliza mieszała mi w głowie.
- Rozumiem, miałeś prawo. - Wzruszyła ramionami.
- Majka.. ja
- Nic nie mów. - Dwudziestolatka chciała coś jeszcze powiedzieć, jednak poczuła jak robi jej się słabo. Również Marco to zauważył i szybko pomógł jej usiąść na pobliskiej ławce.
- Źle się czujesz?
- Nic takiego. Zaraz mi przejdzie. - Głośno wypuśiła powietrze starając się uspokoić.
- Na pewno ? - Dziewczyna przytaknęła i schowała twarz w dłoniach, myśląc co powinna powiedzieć Reusowi. - Chodź, odwiozę cię.
- Nie trzeba, poradzę sobie. Powinieneś iść i się cieszyć z małym.
- Najpierw ty. Chodź. - Dziewczyna korzystając z pomocy blondyna wstała i żegnając się z obecnymi na korytarzu ludźmi wyszli. Majka nie przykładała ogromnej wagi do rodziców, ponieważ już dawno dali jej do zrozumienia, że to Eliza jest ich ukochaną córeczką a ona nie ma na co liczyć. Powiedziała tylko piłkarzowi, że mieszka w tym samym hotelu co poprzednio i przez całą drogę milczeli, dopóki on ponownie nie zapytał o jej stan zdrowia.
- Jesteś pewna, że to nic poważnego, może powinnaś iść do lekarza? - Zapytał nie odrywając wzroku od drogi, w odpowiedzi usłyszał jedynie krótkie nie i zauważył na jej twarzy delikatny uśmiech.
- Nic mi nie jest. Nie jestem chora. - Zapewniła go i nie pozwalając mu się odprowadzić sama powoli poszła do swojego hotelowego pokoju, który o dziwo był tym samym co ten wynajęty kilka miesięcy temu. Zdjęła płaszcz i rzucając go na fotel spojrzała na telefon, - jedna nieprzeczytana wiadomość:
- "Jeśli znajdziesz chwilę, to chciałbym się kiedyś spotkać i porozmawiać."
- Właśnie po to tu jestem, Marco. - Szepnęła sama do siebie ściskając telefon w dłoni i lekko się uśmiechając.

---------------------------------------------------------------------
Wracam na tego bloga po miesiącu przerwy ( btw. jak ten czas szybko leci, już mamy grudzień !) , pomysł już mam, być może nie każdy będzie zadowolony ale długo myślałam i zdecydowałam jak je zakończę, ale myślę, że wolicie by było to niespodzianką, prawda ;d? 
A co do powyższego rozdziału to cóż, nie chciałam pisać o tym, że są daleko od siebie i darzą się jedynie nienawiścią bo to mijałoby się z prawdą ;d
Kiedy kolejny rozdział? Nie wiem, ostatnio nie ruszam się z domu więc miałam chwilę na pisanie, jednak nie zawsze ma się na to ochotę, na pewno rozdziały nie będą regularne ale chciałabym zakończyć tego bloga jeszcze w tym miesiącu, więc być może uda mi się dodawać je co weekendy, albo w tygodniu, jeśli będę miała taką możliwość.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was aż tak bardzo tym co jest powyżej :)
Pozdrawiam.

poniedziałek, 11 listopada 2013

...

Wiem, że z niecierpliwością czekacie na kolejny rozdział, ponieważ chcecie wiedzieć jak dalej potoczą się losy Majki i Marco. Jednak na razie nie pojawi się tu rozdział, spowodowane jest to moim niezdecydowaniem. Napisałam już rozdział ale myślę, że rozegram to inaczej, by nie było zbyt tragicznie. Także potrzebuję czasu by jakoś to sobie przemyśleć, a tymczasem zajmę się dwoma pozostałymi blogami i tam rozdziały będą pojawiać się częściej ( przynajmniej takie jest moje założenie) Cóż mam nadzieję, że nie będziecie bardzo złe, że zawieszam opowiadanie w takim momencie, ale wynagrodzę Wam to dobrym zakończeniem, które mam nadzieję nie będzie najgorsze :)
Także przepraszam i tymczasem zapraszam na moje dwa pozostałe blogi :)

niedziela, 27 października 2013

Rozdział XV

" Nienawidzę go, ale jednak nadal kocham. "

- Nie chodzi o nas! - Majka spojrzała na stojących obok państwa Reusów i widząc ich skinięcie głowami gotowa była powiedzieć blondynowi prawdę.
- Po prostu daj mi spokój... - Piłkarz otworzył drzwi wypraszając ciemnowłosą, jednak ona stanęła przy wyjściu i zatrzaskując drzwi spojrzała Reusowi w oczy.
- Pamiętasz gdy miałam siedemnaście, a ty dwadzieścia jeden lat, opowiadałeś mi o swoich marzeniach, o tym jak miałoby wyglądać twoje życie, pamiętasz? Pamiętasz?! - Powtórzyła gdy nic nie odpowiedział.
- Ta i co z tego... będziesz mi teraz przypominać co ci mówiłem?
- Powiedziałeś, że pragniesz zrobić karierę jako piłkarz, mieć najbliższych przy sobie, wybudować dom, znaleźć żonę i mieć dziecko... najlepiej syna. Gratuluję, wszystko ci się udało. Poza jednym. - Powiedziała mimo dławiącego ją płaczu. - Jesteś naiwny, a moja siostra to wykorzystała. Dałeś się tak łatwo oszukać i wykorzystać.
- Do czego zmierzasz?
- Nie zostałeś tatusiem. - Wyszeptała podchodząc bliżej blondyna, na jej twarzy pojawił się pewnego rodzaju uśmiech. - Przynajmniej nie Lucasa.
- Zwariowałaś? - Marco zaśmiał się ironicznie.
- Gdy Eliza zaszła w ciążę już dawno była w Polsce. Oszukała cię.
- Wiesz co to jest bezsensu . Wyjdź.
- Reus do cholery ja nie żartuje. Też jestem kobietą, umiem liczyć. Zaszła w ciążę z kimś innym i wykorzystała fakt, że jeszcze niedawno była z tobą bo ty mogłeś zaoferować jej dużo więcej. Zawsze zależało jej na pieniądzach, zrozum.
- Eliza miała rację. - Nie słuchał tego co mówiła Majka. - Chcesz zniszczyć nasz związek i wiesz co? Prawie ci się udało, już miałem się rozwodzić  ale koniec z tym. Skończ oczerniać moją rodzinę i wynoś się z mojego życia.
- Słucham?! Rodzinę?  A co się stało z Reusem, który narzekał, że nie wytrzymuje z tą pustą blondi ? Co ona z tobą zrobiła.
- Nie byłem z nią szczęśliwy bo przez cały czas myślałem o tobie ! Ale to koniec, przestań niszczyć mi życie. Chce naprawić swoje małżeństwo ! Nienawidzę cię.
Do Majki dotarło właśnie, że nic nie wskóra. Straciła go tak jak się tego spodziewała. Teraz dodatkowo uważa ją za osobę niszczącą związki. Nie ma wyjścia, musi odpuścić i usunąć się z życia piłkarza.
- Okey, jak chcesz ale pamiętaj, ja wyznałam ci prawdę, a jeśli wolisz dalej żyć w kłamstwie to proszę bardzo. - Otwierając drzwi zwróciła się jeszcze raz w jego stronę. - Jedyny plus tego całego zamieszania to to, że Eliza dała małemu szanse na w miarę normalne dzieciństwo przy twoim boku, a nie jednego z tych facetów, którzy myślą nieodpowiednią częścią ciała. - Do widzenia. - Zwróciła się jeszcze do rodziców piłkarza i wyszła z hukiem zatrzaskując drzwi.
- Wy też jesteście z nią? - Nie dowierzał Marco gdy zostali już tylko we trójkę.
- Synu..
- Nie, dajcie mi spokój, nie wiem co to wszystko ma znaczyć, ale wyjdźcie.
- Lucas jest u Melanie, możesz po niego jechać. - Ojciec pożegnał piłkarza i wyszedł.
- Synku, możesz nie wierzyć ale ona mówi prawdę, zrobisz jak zechcesz ale dobrze wiesz, że możesz to sprawdzić. - Kobieta ucałowała syna i wyszła zaraz za mężem.

*
Majka tym razem bez zastanowienia wróciła do hotelu. Wbiegając do pokoju pośpiesznie wyjęła walizkę i zaczęła pakować do niej wszystkie swoje rzeczy. Łzy cisnęły jej się do oczu, ale musiała walczyć. Zrobiła co miała do zrobienia a teraz może odejść. Teraz najważniejsze to wyjechać, a co będzie później to jeszcze się okaże. Wszystko zależy od tego czy dziewczyna  będzie wystarczająco silna.
Zamykając walizkę otarła łzę spływającą jej po policzku i wychodząc ostatni raz rozejrzała się po hotelowym pokoju. Ciągnąc bagaż ze sobą zeszła po schodach do recepcji, gdzie oddała klucz i żegnając się z obsługą opuściła budynek.
Ponownie stanęła na lotnisku, tak jak i w dniu jej przyjazdu padał deszcz. Zdjęła mokry kaptur i podeszła kupić bilet. Odwróciła się by usiąść na jednej z ławek i zauważyła za sobą rodzinę Sahina. Przywitała się z nimi starając się ukryć swój smutek.
- Wyjeżdżasz? - Zapytał ją turek.
- Zrobiłam co mogłam. Siedziałam tu pół roku by jak najdelikatniej mu to przekazać. - Ocierała lejące się jej po policzkach łzy. - A mogłam już pierwszego dnia wejść do jego domu i powiedzieć, że to nie jego dziecko! Oszczędziłabym nam wszystkim czasu. Ale nie ! Było mi go szkoda, a on co? Nie wierzy mi i teraz mnie nienawidzi, ale dobrze bo ze wzajemnością! - Wykrzyczała do nic nierozumiejącego Nuriego i ignorując zdezorientowane miny małżeństwa odeszła słysząc, że jej samolot zaraz odlatuje.

Siedząc w samolocie po głowie krążyła jej jedna myśl - Nienawidzę go, ale jednak nadal kocham.
Przymknęła oczy i dała w spokoju spływać gorzkim łzom.  Kierunek - Londyn. Tu nie zostanie, a do Polski również nie wróci, ale jak długo tam wytrzyma?


-----------------------------------------------------
Niespodzianka ? Wydaję mi się, że jednak większość po ostatnim rozdziale domyśliła się o co chodzi :)
Cóż oddaje więc rozdział w Wasze ręce, ach i możliwe, że kolejny pojawi się dopiero za 2 tyg. ponieważ najprawdopodobniej nie będzie mnie w domu. 

Pozdrowienia dla Patrycji przez, którą mam fazę na piosenkę lecącą w tle. Nie, na co dzień nie słucham takiej muzyki. Nienawidzę cię, wiesz? ;d (Polecam ją wyłączyć, jeżeli kogoś ona denerwuje, aczkolwiek o dziwo pasuje do rozdziału ;d)


Polecam świetnego bloga :) http://o-czymkolwiek-marzysz-zacznij-dzialac.blogspot.com
oraz drugiego, który znalazłam i przeczytałam dnia dzisiejszego i z wrażenia chyba nie usnę, każdemu serdecznie polecam  http://szaara-rzeczywistosc.blogspot.com


niedziela, 20 października 2013

Rozdział XIV



"Nie chodzi o nas!"

Rano poczuła na twarzy pocałunki. Był to nie kto inny jak Marco. Podniosła się i nic nie mówiąc przyglądała się blondynowi, po jakimś czasie milczenia czule pocałowała go w usta i sprawdzając godzinę w telefonie wstała z zamiarem pójścia do łazienki.
- Coś nie tak? - Usłyszała za sobą zmartwiony głos piłkarza. - Dlaczego się nie odzywasz?
- Nie, wszystko w porządku. - Skłamała i udając zadowoloną skierowała się do łazienki. Wykąpała się, ubrała i doprowadziła do ogólnego porządku. Gdy wychodziła ujrzała ubierającego się Marco.
- Wychodzisz?
- Tak, niedługo mam trening.
- A o której kończysz? - Zapytała podchodząc bliżej.
- Po 14, a co ? - Cmoknął ją w usta.
- Tak pytam. - Uśmiechnęła się i oboje usłyszeli dźwięk przychodzącego sms'a. Był to telefon Majki jednak to Marco pierwszy dopadł do telefonu i bez żadnych zahamowań odczytał wiadomość. Majka zaniepokojona wyrazem twarzy blondyna wyrwała mu telefon i sama odczytała wiadomość.
- Co to ma znaczyć? - Zapytał poddenerwowany.
- Nic. - Odparła.
- Nic?! - Uniósł głos. - Moja żona pisze do ciebie, że na nic twoje starania bo i tak ci nie uwierzę i dodatkowo grozi ci! To jest nic? O co do cholery chodzi?!
- Nieważne. Uspokój się.
- Wytłumacz mi, dlaczego wy się tak nienawidzicie... skąd te wszystkie tajemnice. Żadna z was nic nie mówi, jak mam być spokojny? Nie jesteś szczera, więc jak my mamy być razem? Jak wyobrażasz sobie ten związek.
- Związek? Reus my nie mamy przyszłości... - Podłamana usiadła na łóżku.
- Tak uważasz? Dobrze wiedzieć... nie rozumiem więc po co dawałaś mi złudne nadzieje.
- Marco do cholery co z tobą. Kocham cię, ale spójrz jestem wrakiem człowieka ze mną nie ma przyszłości. - Głos jej się łamał a do oczu napływały łzy.
- Masz racje. To koniec, jeżeli można to tak nazwać... - Syknął wściekły. - Wyjdź.
- Jestem u siebie. - Szepnęła ocierając łzy.
- Racja. Żegnam. - Wyszedł trzaskając drzwiami.
W tej chwili coś pękło. Wściekli na siebie, że tak to się potoczyło musieli wrócić do codziennych obowiązków. Reus pojechał na trening, a Majka nie marzyła o niczym innym jak zaćpać się na śmierć. Jednak zamiast tego chwyciła telefon i wycierając mokre od płaczu policzki wysłała sms'a do mamy Marco, żeby spotkały się teraz pod jego mieszkaniem. Teraz pewna, że nie ma już czego stracić wraz z rodzicami mężczyzny którego kocha weszła do mieszkania piłkarza. Elizy nie było, zazwyczaj wracała wieczorami więc spokojnie mogli przeszukać dokumenty, których poszukiwała Majka. Można było nazwać to włamaniem, ale teraz nie obchodziło jej to.
- To czego szukamy? - Zwrócił się do ciemnowłosej starszy mężczyzna.
- Akt urodzenia chłopca, książeczka zdrowia czy cokolwiek, chce wiedzieć co ta żmija tam nawymyślała.
Cała trójka zaczęła przeszukiwać dokumenty, których w tym domu nie brakowało, jednak tego jednego za nic nie mogli znaleźć.
- To bezsensu. - Zmęczony mężczyzna usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach.
- Zobaczę jeszcze w sypialni a wy to posprzątajcie. - Majka wskazała na stertę papierów leżącą na stoliku.
Dopiero wchodząc do sypialni Reusów poczuła, że narusza czyjąś prywatność. Mimo to nie cofnęła się przed przeszukaniem również tego pomieszczenia. Niestety i tam nic nie znalazła, gdy miała już wychodzić postanowiła zajrzeć jeszcze pod łóżko. Schyliła się i wyciągnęła spod niego zakurzone pudełko. Otworzyła je i jej oczom ukazały się liczne pamiątki i zdjęcia, na których widniała ona z Marco. Poczuła, że jej policzki robią się ponownie wilgotne. Zdjęcia przedstawiały to jacy byli kiedyś radośni i szczęśliwi. Teraz będzie musiała o tym zapomnieć i zamknąć ten rozdział życia. Niespodziewanie usłyszała podniesione głosy dobiegające z dołu. Szybko zamknęła pudełko, odstawiła je na miejsce i zbiegła po schodach.
- Co tu się dzieje?!
- My tylko...- Tłumaczyli się zdezorientowani rodzice Reusa.
- Nie wiń ich o nic. - Zza ściany wyłoniła się ciemnowłosa.
- Ty...?! - Wściekły Marco nie miał pojęcia o co chodzi.
- Nie krzycz tylko mnie teraz wysłuchaj. - Starała się opanować łzy, które wywoływał widok piłkarza.
- Nie mamy o czym rozmawiać, rano dałem ci jasno do zrozumienia, że to koniec.
- Nie chodzi o nas! - Majka spojrzała na stojących obok państwa Reusów i widząc ich skinięcie głowami gotowa była powiedzieć blondynowi prawdę.

---------------------------------------------------------
Może dziwnie to wygląda, bo w poprzednim rozdziale było kolorowo teraz wręcz przeciwnie, niestety skracam to opowiadanie. Nie przeszkadzał mi brak komentarzy czy odwiedzin, ale doszłam do wniosku, że skoro jest po 60 wyświetleń a komentarzy po 2-5 to coś tu nie gra. Jak widać duże znaczenie ma to kto jest bohaterem opowiadania. Ci z pozoru bardziej "wyszukani" nie mają wielu czytelników. Nie chcę bo nie lubię prosić o komentarze, bo nie o to tu chodzi, jeżeli opowiadanie jest dobre to czytelnicy sami chętnie komentują, wgl czytelnicy są.
Ale jaki ma sens pisanie gdy mało kto czyta? Póki co postanowiłam napisać opowiadania, które już zaczęłam. Kolejnych zaczynać nie będę. 
Nie chodzi tu tylko o moje opowiadanie. Znam wiele bloggerek, opowiadań, które są niesamowite, ale z jakiegoś powodu liczba komentarzy nie przekracza dziesiątki. Ja wiem, nie każdy ma czas, ale bądźcie mili i skomentujcie czasem opo innych bloggerek bo naprawdę na to zasługują. Nie chodzi o napisanie : "Super, świetnie, zapraszam do mnie.." , liczy się konstruktywna ocena, nawet negatywna ale to dowód, że czytacie. Wydaję mi się, że wszyscy piszemy po to by poznać innych opinie o tym co tworzymy.
Ja jestem bardzo wdzięczna wszystkim osobom, które czytają moje wypociny :) niektórzy są ze mną od samego początku za co bardzo dziękuję :* , niestety te trzy historie będą moimi ostatnimi, chyba, że nagle w moim życiu coś się zmieni. 

Pozdrawiam, Nika.

PS. i zanim ktokolwiek skrytykuje to pod rozdziałem - wczytajcie się, bo nie proszę Was przez to o komentarze dla siebie, tylko o to byście czasem poświęcili chwilkę na skomentowanie opowiadań, bo autorki/autorzy poświęcają na to swój wolny czas, a skoro już przeczytacie to napisanie 1-2 zdań chyba nie wymaga zbyt dużo czasu.

niedziela, 13 października 2013

Rozdział XIII

 "Wasza bajka niedługo się skończy."

Nad ranem Majka obudziła się wtulona w piłkarza. Otworzyła oczy i zaspana spojrzała na osobę obok. Ujrzała roześmianą twarz Marco, który uważnie jej się przyglądał.
- Hej. - Wyszeptała.
- Witaj. - Pocałował ją w czoło. Dziewczyna podparła się na łokciach i nieśmiało uśmiechnęła.
- Dlaczego się śmiejesz? - Zapytała Reusa.
- Bo chyba jestem szczęśliwy.
- Chyba?
- Mhm. - Przybliżył się do niej i delikatnie musnął w usta. Odsunął się i wziął jej dłoń by złożyć na niej pocałunek. Jednak teraz gdy Majka dopiero wstała, a na jej nadgarstku nie było żadnej biżuterii, blondyn bez problemu mógł zobaczyć kilka nowych szram. Spojrzał najpierw na nie, a później na ciemnowłosą, ta odwracając wzork wyrwała rękę i usiadła na drugim końcu łóżka.
- Są świeże. - Spostrzegł siadając na łóżku.
- Co z tego... - Burknęła.
- Dlaczego to robisz?
- Bo Życie jest pojebane, a ja staczam się na dno.  - Blondyn słysząc jej słowa delikatnie się uśmiechnął, przypominając sobie, że dokładnie to samo powiedziała gdy się poznali.
- Nie rób tego. Nigdy więcej. - Usiadł za nią i delikatnie obejmując odgarnął jej włosy by złożyć na jej szyi krótki pocałunek.
- A co innego mi zostało? - Odwróciła się tak by widzieć jego twarz i spojrzała mu w oczy.
- Ja. - Odparł uśmiechając się, a dziewczyna nie rozumiejąc spojrzała na niego pytająco. - Nuri miał rację. Po prostu bądź. Bądź ze mną, a już nigdy nie będziesz miała powodów ku temu by się okaleczać.
- Ale... - Nie miała pojęcia co powiedzieć. Z jednej strony chciała tego. Kochała go. Nic się nie zmieniło, mimo, że odszedł z jej siostrą. Ale z drugiej strony.... nie po to tu przyjechała.
- Nie chcesz? - Zapytał smutno.
- Wiesz, że chce. Nic się nie zmieniło. - Spuściła wzrok delikatnie uśmiechając się.
- Nic ? Czyli wtedy jednak...
- A myślałeś, że nie? Tak Marco, kochałam cie i nadal cię ko... - Nim zdążyła dokończyć blondyn wpił się w jej usta.
Oboje mogliby spędzić tak cały dzień, ale wiedzieli, że nie jest to w porządku. Marco w domu miał dziecko i żonę, a Majka nie chciała robić sobie nadziei, ona nawet nie pragnęła miłości, nie była pewna czy to uczucie w ogóle istnieje. Może to niekończące się zauroczenie?

Po południu z trudem rozstali się i każde zajęło się swoimi obowiązkami, niecierpliwie wyczekując kolejnego spotkania. Szczególnie Marco, ponieważ Majka nadal była zagubiona we własnych uczuciach. Chciała znów go zobaczyć, pragnęła jego bliskości, ale było coś co mówiło jej, że nie jest to odpowiednie. Nie była pewna czego słuchać - serca i oddać się miłości; czy może rozumu, zrobić to co już dawno powinna zrobić i gdzieś z boku czekać na dalszy bieg wydarzeń. Niepewna co wybrać błąkała się po ulicach Dortmundu. Zastanawiała się czy możliwe jest to by Reus naprawdę ją kochał. Tą smutną, pogubioną narkomankę. Być może los się do niej uśmiechnął ponownie stawiając przed nią zakochanego Marco, a może jest to pewnego rodzaju podpowiedź, by się pośpieszyła i nie zwlekała z zamierzeniem wyznania prawdy nim będzie za późno. Dotarło do niej, że teraz gdy Eliza wie, że Majka jest w Dortmundzie to zrobi wszystko by prawda nie wyszła na jaw, a nawet jeśli wyjdzie to tak by poniosła jak najmniejsze straty. Majka nie wiedziała jednak czy powinna bać się teraz o Marco, małego Lucasa czy może samą siebie.

Zdezorientowana postanowiła spotkać się z rodzicami Reusa. Tylko oni i ona sama znali prawdę, nie licząc oczywiście Elizy. Umówiła się z nimi w swoim hotelowym pokoju, tak by nikt im nie przeszkadzał. Musiała z nimi porozmawiać, bo zaczynała bać się tego co może się wydarzyć. Dlatego dla bezpieczeństwa tych dwóch rodzin postanowiła zakończyć tę sprawę raz na zawsze.
W tym samym czasie usłyszała pukanie do drzwi i dźwięk przychodzącego sms'a, złapała więc telefon i odczytując wiadomość otworzyła drzwi przed którymi stali państwo Reus. Zaprosiła ich do środka i spoglądając na telefon jeszcze raz przeczytała sms'a, którego jak się okazało dostała od siostry.
"Naciesz się Marco, bo wasza bajka niedługo się skończy."
- Cieszę się, że państwo przyszli. - Powitała ich chowając telefon do kieszeni.
- Szczerze zaniepokoił nas twój telefon. - Odparł mężczyzna.
- Myślę, że domyślacie się o co chodzi. Usiądźcie, to dosyć ważne. - Cała trójka usiadła wygodnie i ciemnowłosa kontynuowała. - Odkąd przyjechałam nie trudno zauważyć, że Marco coraz częściej nie ma w domu, Eliza też to spostrzegła dlatego chciałam o tym porozmawiać. Myślę, że zaszło to już wystarczająco daleko i Marco musi poznać prawdę.
- Jesteś tego pewna? Dasz radę? - Zwróciła się do dziewczyny mama Reusa.
- Nie mam wyjścia. - Położyła na stoliku telefon pokazując gościom sms'a, którego dostała od siostry. - Eliza nie będzie się bezczynnie przyglądać jak traci wszystko co ma. Nie wiem co zrobi, ale wiem, że może dużo, dlatego najlepiej będzie jeśli weźmiecie państwo Lucasa na kilka dni do siebie, tak by mieć pewność, że ona nigdzie go nie zabierze.
- Dobrze. Myślę, że to dobry pomysł. Przepraszam, że zrzucamy  to na ciebie, ale..
- Spokojnie, ja nie mam nic do stracenia. Przegrałam życie. - Smutno się uśmiechnęła.
- Maju, wiesz, że my zawsze byliśmy za tym byś to ty została żoną naszego syna.
- Nie wierzę. Po co komu w rodzinie narkomanka! - Uniosła głos. - Przepraszam, ale wiem jaka jest rzeczywistość. Nie liczę na nic. Zrobię co powinnam i usunę się stąd.
- Majka, moja żona ma rację... wiemy jak było, jak jest ale każdy zasługuje na szczęście, a wiemy, że byłaś szczęśliwa z Marco. To on popełnił błąd.
- Nie mówmy o tym. Proszę w miarę możliwości zabrać wnuka od Elizy, ja zajmę się resztą, a i chcę jeszcze coś sprawdzić więc będę państwa potrzebować ale to jutro dam znać.
- Dobrze, ale możemy wiedzieć o co chodzi?
- Cóż, potrzebuje kluczy do mieszkania Marco i Elizy, chcę sprawdzić pewne dokumenty, które Eliza gdzieś na pewno ma.
- Jeśli uważasz, że to w czymś pomoże to dobrze. Mamy klucze, pójdę tam z tobą jutro. - Odparła rodzicielka piłkarza.
- Dziękuję.
Dziewczyna pożegnała się z rodzicami Marco i podeszła do okna przyglądając się zachodzącemu słońcu. Smutna, samotna w końcu pozbędzie się dręczącej ją tajemnicy. Chciała spotkać dziś jeszcze Marco, dlatego zadzwoniła do piłkarza, a ten szczęśliwy zawiadomił ją, że już do niej jedzie. Majka uśmiechnęła się mimowolnie i cicho westchnęła myśląc o tym, że przy nim może czuć się choć trochę szczęśliwa.
Blondyn czule ją powitał, przez co poczuła pewność, że on jednak naprawdę ją kocha i byłby w stanie ponownie wyciągnąć ją z problemów i dawać radość każdego dnia. Tak mogłoby być, ale nie będzie...

Spędzili razem cały wieczór oglądając telewizję i okazując sobie czułości. Zmęczony treningiem piłkarz szybko zasnął, a Majka całując go w skroń cicho wyszeptała.
- Pamiętaj, że niezależnie od tego co się wydarzy kocham cię.
Ułożyła się obok blondyna i wyszukując w liście kontaktów numeru Sahina napisała wiadomość: "Choćbym nie wiem jak głupio i dziwnie to zabrzmiało to chroń Marco przed Elizą. Nie pytaj o nic, po prostu spełnij moją prośbę, a gdy Reus będzie Cię potrzebował to po prostu przy nim bądź. Proszę Cię."
Wysłała sms'a i wtulając się w blondyna szybko zasnęła.




-------------------------------------------------
Nie powala ale dłuższy za to, że ostatnio pisanie mi nie idzie i poprzednie rozdziały były denne.
Jeżeli miałabym zakończyć to opowiadanie tak jak zamierzałam to zbliżamy się ku końcowi, jednak nie wiem jeszcze jak to zrobię. Być może będę pisała dalej, oczywiście o ile ktoś będzie to czytał. 
Przepraszam, bo ostatnio mówiłam, że dodam rozdział na http://how-much-life-is-in-your-days.blogspot.com/  ale niestety było to niemożliwe z przyczyn niezależnych ode mnie. Myślę, że rozdział pojawi się tam jakoś w tygodniu.
Dziś rozdział również na : http://casella-reus-story.blogspot.com/

niedziela, 6 października 2013

Rozdział XII

 "Kocham Cię..."

Majka biła się z myślami. Nie wytrzymywała tu już, obecność Marco sprawiała, że czuła się jeszcze bardziej słaba niż była. Minęło już wystarczająco dużo czasu odkąd przyjechała do Dortmundu. Postanowiła, że ten dzień jest odpowiednim, by wyznać piłkarzowi prawdę. Dobrze wiedziała, że dzisiejszy trening Borussii zaczyna się dopiero o 16 więc miała jeszcze trochę czasu by ułożyć sobie całą rozmowę w głowie. Nie zdziwi się jeśli Reus jej nie uwierzy, wyśmieje, albo co gorsza odejdzie bez słowa. Ale właśnie po to tu przyjechała i tym razem musi przemóc strach i obawy. Będzie silna, chociaż tym razem. Bez ogródek, prosto z mostu powie co ma do powiedzenia i odejdzie.

Po jakimś czasie siedziała już na trybunach i obserwowała trenujących piłkarzy. Siedząc tak i wpatrując się głownie w Reusa poczuła coś mokrego na włosach. Początkowo sądziła, że to któryś z chłopaków, jednak pomyliła się. Spojrzała w niebo i ujrzała drobne, białe płatki śniegu delikatnie opadające na ziemię. Zarzuciła kaptur na głowę i jak zaczarowana wpatrywała się w pierwszy tegoroczny śnieg. Przywołując na myśl swoje dzieciństwo i to jak będąc dziesięciolatką bawiła się w białym puchu. Niestety te czasy minęły, a teraz zastąpiło je szare, okrutne życie...
 Ocknęła się gdy usłyszała krzyki. Zwróciła wzrok na boisko i jej oczom ukazali się szalejący piłkarze. Zachowywali się niczym małe dzieci, ucieszone faktem, że spadł śnieg. Zapewne gdyby było go więcej rozpętała by się bitwa na śnieżki, a na boisku powstałby nie jeden bałwan. Zaśmiała się delikatnie pod nosem i zobaczyła, że ktoś przy niej siada.
- Nie masz ochoty się z nami pobawić? - Odparł zmęczony Sahin.
- Nie, dzięki. Popatrzę sobie.
- A tak w ogóle, jak układa wam się z Marco?
- Nam? - Spojrzała na niego zdziwiona.
- No Reus ciągle o tobie mówi więc myślałem, że znów... - W tym momencie usłyszeli nawoływanie trenera, by turek wracał na boisko.
- Wybacz, muszę lecieć.
- Idź. - Odparła nadal myśląc o tym co jej powiedział. Marco o niej mówi? Poczuła przyjemny dreszcz. Jednak nie może robić sobie nadziei, przecież nie po to tu przyjechała. Poczekała do końca treningu i podeszła do Marco. Bez wahania prosząc go o rozmowę. Zgodził się nie myśląc długo i pojechali do hotelu, w którym mieszkała dziewczyna, by tam w spokoju porozmawiać. Usiedli na przeciwko siebie na dwóch końcach łóżka. Wpatrywała się przez dłuższą chwilę w twarz blondyna ale nie potrafiła się odezwać.
- Coś się stało ?
- Nie. - Odparła krótko, spuszczając wzrok. - Musimy pogadać.
- Poczekaj. Zanim cokolwiek powiesz. - Przesunął się bliżej niej i dłonią podtrzymał jej brodę, tak że zmuszona była na niego spojrzeć. - Chcę ci podziękować.
- Za co?
- Za to, że jesteś. Odkąd pojawiłaś się w Dortmundzie moje życie stało się barwniejsze. Nie dręczą mnie już tak problemy z Elizą, dzięki tobie. Wnosisz radość do mojego życia. - Uśmiechnął się. - Chyba coś zrozumiałem.
- Co takiego ? - Zapytała cicho, widząc, że blondyn zbliża się do niej coraz bardziej. 
- Jesteś moim szczęściem, brakowało mi ciebie. - Przysunął się do niej twarzą, tak że stykali się teraz nosami.
- Marco... - Jęknęła, bojąc się tego co zaraz się wydarzy.
- Ciii. Już dawno chciałem ci to powiedzieć.  - Odsunął się na chwilę spoglądając w jej pełne strachu oczy. Uśmiechnął się widząc jej zakłopotaną minę i tym razem bez wahania wpił się w jej usta. Dziewczyna początkowo walczyła, ale po chwili uległa zdając sobie sprawę jak bardzo jej tego brakowało. Przerwał pocałunek i ujmując jej twarz w dłonie czule szepnął. - Kocham cię.
Te dwa słowa sprawiły, że Majka zapomniała o tym co miała mu wyznać i wszystko przestało mieć znaczenie. Teraz liczyli się tylko oni i to, że byli tu teraz razem. Pragnęła choć przez chwilę poczuć się kochana, więc uśmiechnęła się i teraz to ona pierwsza pocałowała piłkarza.
- Chciałaś mi coś powiedzieć? - Zaśmiał się pomiędzy pocałunkami.
- Teraz to już nieważne. - Wyszeptała, gdy ten ściągał z niej bluzkę. Nie protestowała, chciała tego. Chciała móc być z nim chociaż przez chwilę.

niedziela, 29 września 2013

Rozdział XI

 "Zniknij z mojego życia."

Minęły dwa tygodnie od tego wydarzenia  w hotelu. Majka każdego dnia powoli się dobijała. Nie było chwili by była trzeźwa. Nie radziła sobie z obecną sytuacją. Musiała ćpać, inaczej już by jej nie było. Problemem jednak stały się pieniądze. Kasa na koncie się skończyła, a rodzice twierdząc, że odeszła bez słowa krzywdząc ich - nie chcieli jej nic wysłać. Zmuszona była znaleźć pracę, albo poprosić kogoś o pożyczkę. Wybrała to drugie.  Ubrała się i wyszła z hotelu, kierując się w stronę domu osoby, której dawno nie widziała. Ze złośliwym uśmiechem na twarzy zadzwoniła do drzwi i ujrzała przed sobą średniego wzrostu blondynkę. Wyglądała na wściekłą.
- Co ty tu robisz?
- Miło cie widzieć siostrzyczko. - Zaśmiała się i weszła do środka wymijając kobietę.
- Wynoś się !
- Bo co ? Zapominasz się kochana. - Odparła rozglądając się po mieszkaniu.
- Czego chcesz? Kasy?
- Mhm, tak jakby.
- Dam ci ale masz zniknąć nim Marco cie zobaczy.
- Oj Elizka. On wie, że tu jestem.
- Jak to ? - Zapytała wciskając Majce w dłoń kilka banknotów.
- Normalnie, przyjaźnimy się. Zapomniałaś? - Podeszła do niej śmiejąc się. Blondynka się odsunęła. - Boisz się? Spokojnie, nie powiedziałam mu.... jeszcze.
- Zniknij z mojego życia. - Wysyczała.
- Nie. Tak jak ty wpieprzyłaś się w moje, tak ja szybko z niego nie odejdę. - Eliza przestraszona słowami młodszej siostry gotowa była usunąć ją z mieszkania, ale w tej chwili w pokoju pojawił się Reus.
- Majka, dawno cie nie widziałem . - Powiedział uważnie się jej przyglądając.
- Tak, wpadłam tylko na chwilę, przywitać się z siostrą, prawda El? - Zwróciła się do niej.
- Mhm. - Wymusiła uśmiech, w duchu nienawidząc Majki.
- Muszę już lecieć, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - Spojrzała na siostrę czując na sobie jej lodowate, pełne złości spojrzenie.  - Trzymajcie się. - Pożegnała się i zadowolona z siebie opuściła mieszkanie Reusów. Nie wracała do hotelu, od razu poszła do klubu,  by wykorzystać pieniądze jakie dostała.

W tym samym czasie Eliza nadal stała w salonie udając, że wizyta siostry ją cieszy. Uważała, że Majka na zbyt wiele sobie pozwala i jest niebezpieczna. Będzie musiała coś zrobić, by ta nie wydała jej tajemnicy. Nie wie jak Majka dowiedziała się prawdy, ale pewne jest, że jest przebiegła i na pewno zrobi wszystko by Eliza musiała się martwić, że prawda wyjdzie na jaw, a co gorsza może odebrać jej Marco. Blondynka nie może do tego dopuścić, to zniszczyłoby wszystko co do tej pory osiągnęła. Musi coś wymyślić...

*
Marco z wrażeniem, że słowa obu kobiet nie były szczere wrócił do zabawy z synem. Miał dziś wolne, tak więc cały dzień poświęcił dla Lucasa. Chciałby wiedzieć co ukrywają Majka i Eliza, ale od nich trudno będzie się czegokolwiek dowiedzieć. Ciekawiła go ta cała sytuacja, ale bardziej cieszył się, że znów mógł zobaczyć Majkę, z którą nie spotykał się od tego incydentu w hotelu. Postanowił, że musi się z nią spotkać. Na osobności, tak by mógł nacieszyć się jej obecnością.


*
Nim brunetka zdążyła wydać choćby euro, usłyszała dzwoniący telefon. Był to Reus. Nie spodziewała się tego, ale mimo to odebrała. Pragnął się spotkać, jednak Majka odmówiła twierdząc, że nie najlepiej się czuje. Bała się spotkania z nim sam na sam. Chciała tego, ale nie mogła. Będzie w końcu zmuszona wyjawić prawdę, tym bardziej teraz gdy Eliza wie, że Majka jest w Dortmundzie i na pewno za wszelką cenę będzie chciała jej przeszkodzić. Dlatego zrobi to jak najszybciej.... ale jeszcze nie teraz, nie dziś.

-----------------------------------------------------
Zapraszam również na : http://casella-reus-story.blogspot.com/ , nie mam pewności czy pojawi się rozdział w przyszłym tygodniu więc dodaję go już teraz.

niedziela, 22 września 2013

Rozdział X

 " Mam wrażenie, że coś ukrywasz..."

Mijały dni, tygodnie, a Majka nadal nie umiała wyznać Marco tego co odkryła dwa lata temu. Spotykała się  z nim raz-dwa razy w tygodniu. Widziała, że piłkarz stara się jakoś do niej dotrzeć, ale ta nie chciała robić sobie nadziei, że kiedyś znów może być dobrze. Byli dla siebie niby przyjaciółmi. Dlaczego niby ? Bo oboje dobrze wiedzieli, że ukrywają swe prawdziwe uczucia. Nigdy oficjalnie nie byli razem, ale to nie znaczy, że się nie kochali. Kochali i to bardzo, ale niestety los chciał tak, że nawet ta ich przyjaźń kiedyś się urwała. Teraz już dawne czasy nie wrócą, bo Majka miała plan co do swojej przyszłości. Przyszłości, której nigdy nie będzie...
- Piękna pani zatańczy ? - Usłyszała za sobą głos Sahina.
- Nuri ! Hej, wybacz ale czekam na kogoś. - Wymusiła uśmiech rozglądając się po klubie w którym właśnie się znajdowała.
- To ten ktoś poczeka na ciebie. - Złapał ją za rękę i wyprowadził z budynku.
- Ej co ty robisz? - Wyrwała mu się gdy byli już na zewnątrz.
- Powinnaś trzymać się z daleka od takich miejsc.
- Niby czemu ? - Zaśmiała się.
- Przestań, wiem, że znowu ćpasz.
- Nic ci do tego. To moje życie. - Syknęła i chciała go wyminąć.
- Skoro tak, to po co tu przyjechałaś? - Zapytał zatrzymując ją.
- Bawić się?
- Nie. Jesteś tu bo go kochasz.
- Zamknij się. Nic nie wiesz.
- Wiem, przecież sama to przyznałaś, gdy odszedł.
- Byłam pijana. A jeśli chcesz wiedzieć, to tak, jestem tu ze względu na niego. Ale nie dlatego, że go kocham, a dlatego, że wiem więcej niż bym chciała i on powinien o czymś wiedzieć.
- O czym? - Zaciekawił się turek.
- Że ta cała Eliza to zwykła suka, a on jest naiwny jak dziecko. - Powiedziała i weszła do z powrotem do klubu, zostawiając turka samego.

Po rozmowie z Sahinem wróciła do klubu i odebrała to po co tu przyszła. Już po chwili nie orientowała co się wokół dzieje, było jej dobrze i czuła  się wolna. Nie przejmowała się nikim ani niczym. Wszystko odeszło na dalszy plan, a ona upajała się chwilą spokoju.
Następnego dnia obudziła się w swoim hotelowym pokoju, jak się tu znalazła ? Nie miała pojęcia. Podniosła głowę z poduszki i rozejrzała się po pokoju. Nic podejrzanego, poza męską bluzą leżącą na satynowej pościeli. Szybko poderwała się z łóżka i wzięła do ręki męską odzież. Uderzył ją mocny zapach perfum, znała go. Nadal trzymając bluzę w ręce odwróciła się i podskoczyła przestraszona.
- Raany, Reus nie strasz. - Zawyła. - Co ty tu w ogóle robisz? - Zdziwiła się.
- Wczoraj Nuri zadzwonił, że trzeba cię zabrać z klubu.
- Ach, jaki on miły. - Syknęła. - To chyba twoje. - Rzuciła mu bluzę.
- Lepiej się czujesz?
Dziewczyna spojrzała na niego i na jej twarzy pojawił się grymas uśmiechu. - Ja zawsze się dobrze czuje.
- Szczególnie wczoraj.
- Żebyś wiedział.
- Nie pojmuję, jak możesz tak sobie niszczyć życie. - Zmienił ton na ostrzejszy.
- Najwidoczniej mogę. Dzięki, że odstawiłeś mnie do hotelu, a teraz możesz już iść.
- Sahin wspomniał, że chciałaś mi coś ważnego powiedzieć. - Odparł gdy ta stała tyłem do niego, szukając ubrań na dzisiejszy dzień. Zaśmiała się pod nosem i spojrzała mu w twarz.
- Nie przypominam sobie. - Odparła zła.
- Na pewno? Bo mam wrażenie, że coś ukrywasz. - Złapał ją za dłoń.
- Wyjdź.
- Ale... - Mina mu zrzedła, miał wrażenie, że dziewczyna zaraz wybuchnie płaczem.
- Proszę wyjdź. - Powtórzyła łagodniej, ale nie wyszedł. Zamiast tego mocno ją przytulił.
- Nie rób tego nigdy więcej. - Wyrwała mu się z uścisku. - Sahin mówił prawdę. Powiem ci, ale jeszcze nie teraz. - Powiedziała otwierając mu drzwi. - Żegnam.
- Dzwoń jakby coś. - Nie wiedział co powiedzieć, więc wydukał pierwsze co ślina przyniosła mu na język i wyszedł.
- Idiotka. - Szepnęła sama do siebie i zamknęła się w łazience.
W tym momencie pokazała jak jest słaba. Mogła wyznać mu prawdę. Mogła, ale tego nie zrobiła. Dlaczego? Bo wie, że to będzie koniec. Nie uwierzy jej. Blondyn znów odejdzie, a ona tego nie przeżyje.


---------------------------------------------------------------
O rany przeczytałam to opowiadanie od początku i to tragedia. Musze to zmienić bo wiecznie opisuję coś co wcale nie posuwa historii na przód. Muszę się spiąć i myślę, że w 14-15 rozdziale w końcu wyjawię tajemnicę skrywaną przez Majkę bo zapewne już Was to irytuje.

Na dwóch pozostałych blogach również pojawiły się rozdziały :
http://casella-reus-story.blogspot.com/
http://how-much-life-is-in-your-days.blogspot.com/

poniedziałek, 16 września 2013

Zapraszam

Założyłam nowego bloga, będzie to opowiadanie o mnie, moim  życiu ale żeby nie przynudzać dużą rolę oczywiście odegrają tam piłkarze ;) Większość będzie wytworem mojej wyobraźni, ale jak wspomniałam będę kierować się głównie swoim życiem. Chciałabym mieć właśnie coś swojego, o sobie, a że żyję piłką nożną to tematyka nie będzie różniła się od innych moich opowiadań.
Jest dla mnie to naprawdę ważna historia także jeśli ktoś jest chętny to zapraszam : http://how-much-life-is-in-your-days.blogspot.com/ 

niedziela, 15 września 2013

Rozdział IX

 " Już nigdy nic nie będzie tak jak dawniej."


Kilka dni później Marco poprosił Majkę o spotkanie,  czuł, że sobie nie radzi, a właśnie jej chciał się wygadać. Kiedyś mogli przyjść do siebie z każdym problemem, miał nadzieję, że i tym razem będzie tak samo.
Czekał w kawiarni już dobre 20 minut, a dziewczyna nadal się nie pojawiła. W końcu ujrzał sylwetkę zmierzającej do niego dziewczyny. O dziwo miała założony kaptur i okulary przeciwsłoneczne, nie było zimno, ale słońce nie świeciło, więc trochę go to zdziwiło. Usiadła naprzeciw niego bez słowa.
- Cześć? - Odezwał się pierwszy.
- Hej.
- Co jest ? Widzisz słońce, którego nie ma? - Zaśmiał się. Dziewczyna krzywo na niego spojrzała i z cichym przekleństwem zdjęła kaptur i okulary. Mężczyzna doznał szoku. Jak ona wyglądała? Była... nie nie potrafił nawet tak pomyśleć,  ale jej obecny wygląd wskazywał na to, że ona znów wróciła do ćpania.
- Co się tak gapisz? - Burknęła zła.
- Zastanawiam się, bo wiesz myślałem, że z tym skończyłaś.
- Bo skończyłam. - Zaśmiała się gorzko. - Ale wiesz, pewien dupek zostawił mnie samą w nieodpowiednim momencie i bum ! Znów ćpam. Byłam nawet na odwyku, ale zwiałam. - Wyznała, a blondyn dobrze wiedział, że to on był tym dupkiem.
- Nie chciałem. Nie pomyślałem o tym.
- Spokojnie, zakochałeś się, rozumiem... tak jakby.
- Zostałem ojcem, wypadało wziąć ślub. - Westchnął.
- Nie tłumacz się, straciłam tylko kumpla, nic się nie stało. - Wydusiła, oszukując samą siebie.
- Pomogę ci.
- Daj spokój, nikt mi nie pomoże. - Odparła poprawiając się na krześle. - Miałeś jakąś sprawę. Mów.
- Tak, chciałem pogadać, ale masz swoje problemy i nie chcę...
- Moje życie to jeden wielki problem. Mów. - Nalegała.
- Chodzi o Elizę.
- Domyślam się.
- Ciągle się kłócimy. Nie pasujemy do siebie, ja czuje, że nie daje już rady.
- Weźcie rozwód.
- Nie mogę, nie zrobię tego Lucasowi. Ma prawo mieć oboje rodziców.
"Jakiś ty naiwny" - Pomyślała.
- W takim razie ja ci nie pomogę. - Odparła, wiedząc, że gdyby wyznała prawdę coś by się zmieniło.
- Wszyscy radzą to samo, ale mały jest całym moim życiem. Nie chce go krzywdzić.
- Daj spokój on i tak nie ma matki.
- Kontaktowałaś się z Elizą? Skąd to wszystko wiesz? - Zapytał podejrzliwie.
- Wiem więcej niż mogłoby ci się wydawać. Myślę, że powinieneś z nią porozmawiać, szczerze porozmawiać. - Podkreśliła ostatnie słowa wstając od stolika i odchodząc, zauważyła jednak, że blondyn za nią idzie.
- Jesteś jakaś dziwnie tajemnicza.
- Reus, zmieniłam się, czego oczekiwałeś? Że jak znów spotkamy się po 2 latach to nadal będę tą szczęśliwą odmienioną siedemnastolatką?  - Zaszkliły jej się oczy.
- Skrzywdziłem cię. - Spojrzał na nią ze smutkiem.
- Zmieniłeś moje życie. Dwa razy. Najpierw wyciągnąłeś mnie z dna, a później odchodząc sprawiłeś, że znów nie miałam dla kogo walczyć, dla kogo żyć.
- Daj sobie pomóc.
- Nie. To niemożliwe, daj mi spokój. Niech będzie tak jak jest. Nie przyjechałam tu po pomoc. Nie rozmawiajmy o tym.
- Długo zostaniesz?
- Jeszcze nie wiem. To zależy.
- Od czego?
- Ode mnie. - Uśmiechnęła się mimowolnie. Tak, to właśnie on sprawiał, że się uśmiechała.
- Możemy się przejść? - Zapytał z nadzieją, a Majka kiwnęła głową, na znak, że się zgadza. Nie miała takich planów, ale wszystko potoczyło się inaczej. Spędziła z piłkarzem dużo czasu, więcej niż by chciała. Nie spodziewała się, że tak się przed nim otworzy.  Wspominali tamte lata gdy byli nierozłączni, dobrze się przy tym bawiąc. Rozmawiali o wszystkim jednak oboje omijali temat Elizy i odejścia blondyna. Do dziewczyny dotarło, że chce czy nie, to on daje jej minimalne szczęście, w które od dawna nie wierzy. Czuła się przy nim tak jak wtedy gdy miała 17 lat, gdy sprawił, że przestała ćpać i choć  przez chwilę potrafiła cieszyć się życiem. W głębi duszy chciała by tamte czasy wróciły. Ale wszystko się zmieniło i mimo, że przy nim nieznacznie poprawiał jej się humor to już nigdy nic nie będzie tak jak dawniej.

*
Blondyn spędził z dawną przyjaciółką miło dzień. Majka sprawiała, że mógł zapomnieć o trudnej sytuacji z żoną i cieszyć się, że dawne czasy w małym stopniu powróciły. Czuł się jednak winny tego w jakim stanie jest teraz dwudziestolatka, to przez niego znów niszczy sobie życie. Chciałby jej jakoś pomóc, ale ona na to nie pozwala. Ma nadzieję, że jednak kiedyś do niej dotrze i ponownie będzie mógł zmienić jej życie na lepsze, tym razem już go nie niszcząc.


--------------------------------------------
Jeśli już przeczytacie to błagam skomentujcie, bo to przykre, że jest tyle wyświetleń, a pod rozdziałami są po 3-4 komentarze. 
Dziękuje i pozdrawiam.

niedziela, 8 września 2013

Rozdział VIII

 " Był dla niej wszystkim."

Po spotkaniu z Marco zamknęła się w łazience i wpatrywała się tępo w swe odbicie. Dotarło do niej, że to wszystko nie będzie takie łatwe. W obecności Reusa nie potrafiła wykrztusić słowa. Peszył ją, tak jak dawniej. Sprawiał, że stawała się nieśmiałą, niewinną dziewczynką. Poznali się gdy miała 16 lat. Wraz z siostrą zamieszkały w Dortmundzie u ciotki z powodu problemów rodzinnych. Była bliska rodzinie dlatego dziewczyny mieszkały właśnie tu, w czasie gdy rodzice jeździli po całym świecie w poszukiwaniu pracy. Poznała go przypadkowo. Właściwie znalazł ją siedzącą samotnie na krawężniku. Płakała.
- Coś się stało ? Dlaczego płaczesz? - Spytał blondyn siadając obok.
- Nie twoja sprawa. - Burknęła i chciała odjeść.
- Chciałbym wiedzieć dlaczego autorka tak pięknych oczu wylewa łzy. - Podszedł bliżej.
- Nie za stary jesteś, żeby się do mnie przystawiać? - Zaśmiała się mimowolnie.
- Jestem Marco. - Wyciągnął dłoń.
- Majka. - Westchnęła ponownie siadając na krawężniku.
- Ile masz lat?
Dziewczyna spojrzała na niego podejrzanie. - Okey, kobiet o wiek się nie pyta.Przepraszam. - Zaśmiał się.
- 16. - Odparła po dłuższej chwili.
- To tylko 4 lata.
- Co ?
- Dzielą nas 4 lata. - Uśmiechnął się i właśnie tym uśmiechem sprawił, że nastolatka będzie miała go w myślach na długie lata. - Ale nadal nie wiem co się stało.
- Nic. Życie jest pojebane, a ja staczam się na dno.


Wspomnienia, miała ich tak wiele. Każde sprawiały ból, nawet te przyjemne, bo uświadamiały jej, że to co było już nigdy nie wróci. Rysując krwią po umywalce przywoływała w myślach wszystkie te momenty w których dzięki niemu się uśmiechała. Właśnie, nie zauważyła nawet kiedy w jej dłoni pojawiła się żyletka, robiąc kilka krótkich cięć. Zabandażowała rękę, zmyła krew z umywalki i przeniosła się ze swoimi myślami do sypialni. Położyła się wygodnie na łóżku i wracała myślami do każdego dnia spędzonego z piłkarzem. Dokładnie pamiętała każdą ich rozmowę, uśmiechy. Wspólne kąpiele w jeziorze, opalanie się. Była pewna, że gdy dowie się jaka naprawdę jest, że jest narkomanką to on odejdzie. Ale on został i pomógł jej. Nie brała przez ponad rok, dopóki nie odszedł...
Chciała czy nie, kochała go. Był dla niej wszystkim. Ufała mu, gdy miała 17 lat oddała mu się w całości. Nie żałowała. Był jej pierwszym mężczyzną. Pierwszym i jedynym. Ale po dwóch latach sielanki coś się zepsuło, pojawiła się ona. Reus odszedł a wraz z nim odeszło z niej życie. Straciła całą chęć do życia, wróciła do ćpania, powolnego zabijania się. Ale wcześniej obiecała sobie, że pewnego dnia zniszczy życie tej, która odebrała jej szczęście, którego mogła tak krótko smakować.
Jednak ona nie skrzywdzi nikogo, wyzna jedynie prawdę. Prawdę, która zniszczy jej własną siostrę.


 *
Następnego dnia w domu Reusów od rana dało się słyszeć krzyki. Eliza awanturowała się o to, że mąż nie powiadomił jej o tym, że po meczu nie wróci do domu, dlatego ta zmuszona była zostać z dzieckiem.
- Do jasnej cholery ! To twoje dziecko, chyba możesz od czasu do czasu z nim zostać? Ja ciężko pracuje, więc chociaż raz po meczu mogę iść z chłopakami świętować, nie sądzisz?
- A nie pomyślałeś, że może i ja chciałabym gdzieś wyjść? - Kobieta w złości rzuciła kubkiem o podłogę.
- Cały czas gdzieś wychodzisz, nigdy cie nie ma ! Chociaż ten jeden raz mogłaś zająć się Lucasem ! Stało ci się coś?
- Owszem stało. Mam ważniejsze sprawy niż ten dzieciak. - Powiedziała o słowo za dużo.
- Słucham? - Nie dowierzał blondyn. - Coś ty powiedziała? - Przecież jesteś jego matką. Jak w ogóle możesz tak mówić, czy myśleć?
- W co ja się wpakowałam. - Wyszeptała tak by Marco nie słyszał.
- Co?
- Nic. Posprzątaj to. - Rzuciła wychodząc z kuchni.
Reus wzburzony rozmową chciał, czy nie - musiał posprzątać resztki potłuczonego naczynia. Nie wierzył w to co właśnie powiedziała Eliza. Jak można nie kochać własnego dziecka? To było dla niego nie do pomyślenia.


------------------------------------
Od teraz na tym blogu rozdziały będą dodawane co tydzień - tylko w niedziele
Ale ruszam właśnie z nowym blogiem [ http://casella-reus-story.blogspot.com/ ], na który serdecznie Was zapraszam, tam rozdziały również będą dodawane w niedziele, ale co dwa tygodnie, tak bym miała więcej czasu na ogarnięcie tych dwóch blogów. Póki co są tam tylko bohaterowie, ale wieczorem dodam jeszcze prolog.
Proszę o komentarze i zapraszam na drugi blog ;)