piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział V

 " W głębi serca nadal cie kocha."

Siedziała w fotelu i przyglądała się narkotykowi leżącemu na stoliku. Czuła głód. Znów czuła to okropne uczucie. Ból. Chciała tego. Rozsypała więc zawartość torebeczki na szklanym stoliku i pragnęła uśmierzyć już ból, gdy to nagle usłyszała dźwięk dzwoniącego telefonu. Westchnęła ciężko niechętnie wstając i odebrała telefon. Numer nieznany. Jednak po chwili wiedziała z kim rozmawia. Zadzwoniła do niej osoba po której by się tego nie spodziewała. Gdy dowiedziała się, że dziewczyna znajduje się w Dortmundzie od razu poprosiła o spotkanie. Zgodziła się. Posprzątała po sobie w hotelowym pokoju, wzięła torbę i wychodząc zamknęła drzwi.
W drodze do kawiarni, w której się umówiła zastanawiała się jaki jest cel tego spotkania i czy aby na pewno powinna tam iść. Miała jednak jasny plan działania. Teraz już wiedziała po co tu przyjechała i spotkanie z tą osobą może jej tylko pomóc.
Gdy weszła do środka jej oczom ukazała się przyjemnie urządzona niewielka sala. Przy jednym ze stolików zauważyła wyczekującą ją kobietę. Podeszła śmiało i usiadła na przeciwko niej.
- Dzień dobry. - Odezwała się, czując pewną ulgę i zaufanie do osoby siedzącej obok.
- Witaj. Dziękuję, że zgodziłaś się spotkać.
- Nie ma sprawy. Przejdźmy do rzeczy.
- Chcę, żebyś mi pomogła. Właściwie nie mi, a mojemu synowi. - Dziewczyna uważanie słuchała. - Wiesz jak wygląda jego małżeństwo, to nie ma sensu, a on nie potrafi tego skończyć.
- Wiem. - Zaśmiała się. - Ale przecież pani może to sama zrobić. Wystarczy wyznać prawdę. - Spojrzała na starszą kobietę.
- Wiesz, że nie potrafię. Nie uwierzyłby mi. - Dotknęła jej dłoni. - Maju, tylko ty możesz mu pomóc, tobie uwierzy. Proszę cię. Wiem, że cie w pewien sposób skrzywdził, ale wierzę, że w głębi serca nadal cie kocha. Zrób to, chociaż ze względu na Lucasa, albo samą siebie.
- Spróbuję. Właśnie po to tu przyjechałam. - Odparła analizując słowa starszej kobiety. " Kocha cie" . Zastanawiała się czy to jeszcze możliwe.
- Dziękuję.


Majka gdy tylko wróciła do pokoju hotelowego od razu dokończyła to co zaczęła zanim zadzwonił telefon. Mimo wszystko to było jej prawdziwe życie i tylko to miało sens. Zabijanie się. Jednak póki jeszcze żyła pragnęła spełnić daną sobie obietnicę. Ona nie wierzy już w szczęście, nie będzie szczęśliwa, ale pragnie zwrócić szczęście osobie, która kiedyś tyle dla niej znaczyła. On ją ratował, to dzięki niemu kiedyś przestała ćpać, cieszyła się nawet życiem, ale też przez niego do tego wróciła. Była niestabilna, szybko się uzależniała, nie tylko od ćpania czy cięcia się, ale również od niektórych osób. Gdy odszedł ona znów straciła chęć do życia, nie zabiła się jednak. Woli ćpać czy sama zadawać sobie ból, wtedy zapomina. Będzie tak robiła dopóki nie zwróci mu szczęścia i nie wyzna prawdy. Ale co będzie później? Zabije się by nie czuć już nic? Chociaż umarłaby z myślą, że spełniła swój obowiązek...

------------------------------
 Przepraszam, miał być wczoraj ale nie miałam kiedy go dodać.
Jest krótki i zły.... ;/
Byłam dziś na spotkaniu z klasą i wychowawcą. Porażka. Już widzę, że mogę sobie nie poradzić. Klasa składająca się z większości dziewczyn, które na pierwszy rzut oka wyglądają na "zbyt pewne siebie". Pewna jestem że się nie dogadamy. Dodatkowo poszłam do tej klasy sama, nie mam tam żadnej koleżanki. Świetnie. Już mi się wszystkiego odechciało...
Przepraszam za żalenie się i to coś powyżej. 
Liczę chociaż na komentarze. 
Pozdrawiam, Nika.

 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział IV

 "Muszę się z nią skontaktować..."

Tego dnia oboje byli jacyś nieobecni. Nie zauważyli nawet gdy minęli się na ulicy. Marco nie spostrzegł, że przeszła obok niego osoba, o której ostatnio tyle myślał. Szedł po prostu przed siebie nie zważając na nic, przez cały ten czas wpatrywał się w niebo. Nogi niosły go same, nie wiedział nawet kiedy znalazł się pod klubem. Stał chwilę przed wejściem i uświadomił sobie, że to właśnie tu najczęściej bywał ze swoją przyjaciółką. Kiedyś uwielbiał to miejsce, ale później pojawiła się Eliza i dziecko i w jednej chwili wszystko przestało mieć znaczenie.
Bez wahania wszedł do środka. Uderzyła go fala ciepła i wspomnień. Nic się nie zmieniło od czasu gdy był tu po raz ostatni. Nie zwracając uwagi na ludzi dostał się do baru i zaczął randkę z procentami, wyżalając się barmanowi.

Był już kompletnie pijany, nie orientował za bardzo co dzieje się wokół. Gdy z zainteresowaniem obracał kieliszek w dłoniach, przy barze obok niego usiadła niewysoka brunetka. Zamówiła wódkę, której po chwili nie było i najwidoczniej na kogoś czekała.
Odwróciła się jednak w stronę blondyna. Widząc go uśmiechnęła się i Reus usłyszał melodyjny głos.
- Co, nie układa ci się z żoną? - Zaśmiała się i widząc, że chłopak nie nadaje się do rozmowy poklepała go po plecach i odeszła, bo wypatrzyła kogoś w tłumie ludzi.
Marco ocknął się po chwili i zwrócił się do barmana z pytaniem czy zna tę oto piękność. Nie usłyszał odpowiedzi. Mężczyzna jedynie zaśmiał się. Pracował tu od wielu lat i dobrze wiedział kim jest ta dziewczyna i co łączy ją z blondynem.


Następnego dnia mężczyznę obudził okropny ból głowy. Obrócił się na łóżku z nadzieją, że jeszcze zaśnie, ale ból stawał się coraz bardziej uciążliwy. Miał wrażenie, że zaraz wybuchnie. Wstał więc powoli i skierował się do kuchni. Ku jemu zaskoczeniu Eliza była w domu. Blondyn po chwili spostrzegł , że jest już po godzinie 16, więc obecność kobiety w domu była jednak czymś naturalnym. Ona widząc go, krótko się zaśmiała.
- Wyglądasz jak zbity pies.
- I właśnie tak się czuje. - Odparł zachrypniętym głosem, nalewając wody do kubka. Zażył tabletkę przeciwbólową i oparł się o blat kuchenny łapiąc się za głowę.
- Co się stało z moim grzecznym mężem ? - Stanęła obok niego.
- Już go nie ma. - Wykrzywił usta w uśmiechu.
- Nie ma ? - Zapytała podchodząc bliżej blondyna i przygryzając wargę.
- Nie ma. - Powiedział sucho i odsunął się od kobiety. - Jadę do rodziców po Lucasa. - Powiadomił ją wchodząc do łazienki. Wziął szybki prysznic, poprawił fryzurę i wyszedł z domu. Wstąpił jeszcze po kawę i popijając napój kofeinowy jechał odebrać synka.
- Chyba najwyższa pora by coś zmienić, nie sądzisz? - Pani Reus zwróciła się do syna, oddając mu śmiejącego się Lucasa.
- Nie chce o tym rozmawiać. - Odparł krótko, spoglądając na swojego synka.
- Marco, mama ma rację. Jak długo będziesz to ciągnął? - Wtrącił się ojciec piłkarza.
- Nie wiem, nie mam pojęcia. Dajcie mi już spokój. - Zdenerwowany piłkarz umieścił Lucasa w foteliku i bez pożegnania odjechał.
Państwo Reus wpatrywali się w odjeżdżający samochód, aż ciszę przerwała rodzicielka Marco.
- Musimy mu pomóc.
- Ale jak ?
- Tylko jedna osoba może zmienić jego życie. Problemem jest to, że może je zmienić również na gorsze. Nie mamy pojęcia co tak naprawdę wydarzyło się przez te dwa lata w jej życiu i jakie jest jej nastawienie do naszego syna. - Zastanowiła się kobieta. - Muszę się z nią skontaktować. - Zostawiła męża przed domem nie czekając na jego odpowiedź i zabrała się za szukanie numeru do tejże tajemniczej osoby.
- Chyba nie mówisz o .... - Szepnął sam do siebie pan Reus i jak najszybciej pobiegł do żony by dowiedzieć się co takiego ona planuje.

---------------------------------
Kolejny w czwartek .
Czytasz = komentujesz. Bardzo proszę.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział III

 "Nigdy nie była jego."

Jak się okazało dziewczyna nadal świetnie znała język, bez problemu więc załatwiła sobie pokój w hotelu i szybko zamknęła się w czterech ścianach. Stanęła przy oknie i rozejrzała się po mieście. Tak, Dortmund był jej drugim domem. Przeszłość dała o sobie znać. Nim się spostrzegła minęła godzina odkąd stała nieruchomo, a w jej głowie pojawił się plan. Już wie, po co tu przyjechała. To najwyższa pora by wszystko naprawić i wyjawić innym prawdę. Pierwszy raz od wielu lat poczuła, że może odzyskać szczęście. Ale nie, nie na tym jej zależało, chciała by szczęście odzyskała kiedyś bliska jej osoba. Pragnęła by wszystko wróciło do normy.
Gdy o nim myślała serce biło jej szybciej, przywołała wspomnienia. Poczuła dziwne ciepło? Nie. To przecież niemożliwe. Jest zwykłą narkomanką bez uczuć. Nie ma prawa nic czuć. Już nie...

*
Czuł, że umiera. To niszczyło go od środka. Pragnął szczęścia, ale na pierwszym miejscu stawiał synka. Nie mógł więc od tak rozstać się z jego matką. Czuł, że skrzywdziłby go w ten sposób. Postanowił więc walczyć. Walczyć z samym sobą. Stracił już wiarę, że kiedyś będzie lepiej. Nie wierzył, że w jego życiu pojawi się jeszcze miłość. Im dłużej jednak wątpił i tkwił w związku z Elizą tym bardziej uświadamiał sobie, że mu kogoś brakowało. Nie chodziło o miłość, osobę z którą by się związał.  Miał na myśli pewną dziewczynę, którą poznał cztery lata temu. Uwielbiał ją, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, a on ją skrzywdził w najgorszy z możliwych sposobów, ona tego nie okazywała ale on świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Stracił ją. Przyjaźnili się, owszem była zagubiona, wiecznie zła na świat, ale właśnie to go w niej fascynowało. Pomagał jej, wspierał ją nie oczekując nic w zamian, właśnie to sprawiało mu radość. Teraz nie ma pojęcia co się z nią dzieje, ostatnio widział ją rok temu na chrzcinach Lucasa. Była taka śliczna, niewinna, dojrzalsza, on jednak znał jej prawdziwe oblicze. Mimo słodkiej buzi była wulgarna i niegrzeczna. Miała w sobie jednak coś co przyciągało do niej ludzi. Tamtego dnia przyglądał jej się tak jakby nikt i nic poza nią nie istniało. Widział jednak smutek w jej oczach, nie chciała tam być, została zmuszona przez rodzinę. Gdy chciał już podejść i jeszcze raz usłyszeć jej intrygujący głos ona nagle zniknęła w tłumie gości. Odeszła. Uświadomił sobie, że nie jest już jego. Nigdy nie była jego. Łączyła ich tylko przyjaźń, podczas której wydarzyło się kilka rzeczy, które nie powinny mieć miejsca, ale to już nic nie znacząca przeszłość. Kiedyś spędzali ze sobą większość czasu i nikt nie znał jej tak dobrze jak on.Ludzie znali ją z widzenia, ale tylko nieliczni wiedzieli kim jest ta dziewczyna dla blondyna. Chciałby znów z kimś o niej porozmawiać, ale nie. Nie chce. Zatrzyma tamte dni dla siebie. Tak bardzo mu jej brakuje, chciałby ją jeszcze spotkać. Ma taką możliwość, bo wystarczy jeden telefon, ale on wie, że ta nie chce go już widzieć. Boi się, że mógłby ją skrzywdzić samą swoją obecnością. Zapewne tak by było, ale on tego nie zrobi.
Zapomni o przeszłości i problemach z żoną. Zajmie się dniem dzisiejszym i Lucasem. Każdą wolną chwilę spędzi tylko z synem. Nic innego się nie liczy.

*
Nagle postanowienia sprzed kilku dni przestały mieć znaczenie. Marco dostał dwa dni wolnego po męczących treningach i zamierzał spędzić dzisiejszy wieczór w towarzystwie alkoholu. Poczuł pustkę, zapragnął zabawić się tak jak co dzień robiła to jego żona. Dał więc opiekunce wolne, a sam zawiózł synka do swoich rodziców. Państwo Reus dobrze wiedzieli z jakimi problemami boryka się ich syn, dlatego nie pytając o nic - wzięli swojego wnuka pod  opiekę. Blondyn zawiadomił ich, że wróci po niego jutro, tylko jeszcze nie wiedział o której godzinie.
Wrócił do domu, o dziwo Eliza była dla niego miła. Zapewne ucieszył ją brak Lucasa.
- Jesteś, kochanie. - Objęła go.
- Daj mi spokój. - Odtrącił ją.
- Co ci jest ? - Odparła lekko poddenerwowana.
- Nic. - Odparł i ze smętną miną podążył do sypialni. Zamknął drzwi i położył się na łóżku, zrzucając z niego wszystkie poduszki. Był rozdrażniony, sam nawet nie wiedział dlaczego. Zapragnął się upić i zapomnieć o wszystkim. Tak więc około godziny szesnastej wyszedł z domu, zatrzymując się przy samochodzie. Postanowił jednak iść na pieszo, wiedział, że nie będzie w stanie później prowadzić.

-------------------------------------------------
Bardzo proszę jeśli już czytacie to skomentujcie.
Następny w niedzielę.
Zapraszam również na nowo powstałe opowiadanie, które piszę wraz z Vitaą :
http://lifetaughtmetodie-story.blogspot.com/

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział II

"Powoli się zabijać..."

Eliza wróciła nad ranem do domu. Chciała przemknąć się nie zauważona do sypialni, lecz już w kuchni napotkała niezadowolone spojrzenie swojego męża. Siedział właśnie z Nurim i jadł śniadanie, kobieta domyśliła się, że turek tu nocował.
- Pozwól tu na chwilę. - Zawołał ją Reus.
- Cześć. - Wybełkotała wchodząc chwiejnym krokiem do kuchni.
- Hej. - Odparł cicho Nuri.
- Co ty wyprawiasz kobieto ? Wychodzisz wieczorem i wracasz dopiero rano. Co z ciebie za matka! Jak ty to sobie wyobrażasz? - Nie krył złości blondyn.
- Daj spokój. Gadaliśmy już o tym. - Podeszła do tematu lekceważąco i obróciła się z zamiarem opuszczenia pomieszczenia w którym się znajdowała. Jednak Marco złapał ją w odpowiednim momencie i przytrzymał.  - Puść. - Wysyczała. Nie posłuchał jej.
- Albo zmienisz swój stosunek do życia, albo...
- Albo co ?! - Weszła mu w zdanie.
- Dobrze wiesz, że jestem z tobą tylko ze względu na Lucasa.
- Taa. - Zaśmiała się i wyszła kierując się do sypialni.
- Bądź cicho, dzieci śpią. - Szepnął za nią i zrezygnowany zwrócił się do przyjaciela. - Co ja mam zrobić? - Wyszeptał łamiącym się głosem i z bezradności uderzył pięścią w blat kuchenny. Nuri nic nie odpowiedział, nie umiał pomóc przyjacielowi. Chciał ale nie potrafił. Wiele razy podpowiadał mu, że najlepszym wyjściem jest rozwód, ale Reus nie chciał o tym słyszeć. Pozostało mu przytulić przyjaciela i wierzyć, że pewnego dnia blondyn zmieni zdanie, albo znajdzie się taka osoba, która go do tego przekona.


*
Jaki sens ma życie w samotności, bez marzeń ? Żaden. Dlatego według niej najlepiej było codziennie zadawać sobie ból i cierpliwie czekać, aż śmierć sama nadejdzie. Lubiła to robić, koiło to jej nerwy, umysł. Sprawiało, że skupia się tylko na nim i zapomina o innym bólu. Bólu psychicznym, tak uciążliwym i nie do wytrzymania. Ona jednak znalazła na to lekarstwo. Wiedziała, że niszczy samą siebie, ale co z tego? Nie pozostało jej nic innego niż powoli się zabijać. Żyletka stała się jej przyjaciółką - innych nie miała. Jednak z każdym dniem było coraz gorzej, po jakimś czasie dołączyły do niej  również narkotyki . Nie miała szczęśliwego życia, więc tym razem zostawiła wszystko i wyjechała. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, kilka godzin temu była w Polsce wraz z ludźmi, którzy podawali się za jej rodzinę, a teraz jest tu - w Dortmundzie. Co tak naprawdę chce zrobić? Jeszcze nie jest pewna.

Stała na lotnisku z czołem przytkniętym do ogromnej szyby i przyglądała się ludziom chowającym się przed deszczem. Była ciekawa co czuli i o czym myśleli w danej chwili. Byłoby to coś niezwykłego znać myśli każdego szarego człowieka żyjącego na ziemi. Wtedy wiedziałaby czy jest ktoś taki jak ona, z podobnymi problemami. Czy znalazłaby bratnią duszę....
Wiele myśli zaprzątało jej głowę, lecz poczuła, że robi jej się zimno i postanowiła poszukać jakiegoś hotelu. Nie spodziewała się, że spotka ją tu tak brzydka pogoda, zarzuciła więc kaptur i ciągnąc za sobą walizkę ruszyła przed siebie.
- Majeczko, teraz masz okazję sprawdzić czy pamiętasz jeszcze niemiecki. - Szepnęła sama do siebie wchodząc do jednego z hoteli.


-----------------------------------------
2 trafia w Wasze ręce, kolejny rozdział w czwartek.Proszę o szczere komentarze.
Przypominam jeszcze o ankiecie na dole, jeśli ktoś jeszcze nie głosował nadal ma okazję ;) 
Pozdrawiam, Monika.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział I

 " To nie takie łatwe. "

Było sierpniowe popołudnie, Marco zmęczony treningiem wracał do domu. Nie pałał optymizmem, że zaraz zobaczy małżonkę, która najprawdopodobniej powita go awanturą tak zwaną "o nic". Koledzy blondyna śmiali się, że dla niej dzień bez kłótni to dzień stracony. Niestety takie były realia. Piłkarz do domu wracał tylko dlatego, że przebywał tam jego syn, a bez niego nie wyobrażał sobie życia.
Zaparkował na podjeździe przed domem, zabrał torbę treningową i ruszył ku drzwiom. Tak jak się spodziewał, już w przedpokoju naskoczyła na niego żona z pretensjami. Nie słuchał jej, zdjął buty i z grymasem na twarzy wyminął krzyczącą i wymachującą rękoma kobietę. Poszedł prosto do pokoju Lucasa nie przejmując się Elizą. Podziękował i zapłacił opiekunce, żegnając się z nią. Teraz on zajął się synkiem, uwielbiał spędzać z nim czas. Tylko chłopiec i piłka nożna dawały mu radość.
Tworzyli przeróżne konstrukcje z klocków, które Lucas co chwile niszczył śmiejąc się przy tym wesoło. Zabawę przerwało im trzaśnięcie drzwiami. Marco domyślił się, że to Eliza wyszła już do jakiegoś z klubów. Natomiast kilka minut później usłyszał dzwonek do drzwi. Wziął syna na ręce i poszedł otworzyć, jak się później okazała - Nuriemu, który przyszedł ze swoim dzieckiem. Omer był sporo starszy od Lucasa, ale uwielbiał go i traktował jak braciszka. Niewątpliwe było, że będą tak dobrymi przyjaciółmi jak ich ojcowie.
- Nuri wejdź! - Zaprosił go do środka.
- Siemka, nie przeszkadzamy? Omer bardzo chciał zobaczyć małego.
- Coś ty, akurat jesteśmy sami więc mamy spokój. - Zaprowadził chłopców do pokoju, by mogli się pobawić, a sam zaprosił Nuriego do salonu.
- Czyli wiedźmę gdzieś wywiało. - Zaśmiał się turek.
- Ech mam jej dosyć. - Westchnął Marco przeczesując dłonią perfekcyjnie ułożoną fryzurę.
- Dlaczego nie weźmiesz tego cholernego rozwodu, ile można się męczyć? - Zapytał biorąc łyk piwa, którym poczęstował go przyjaciel.
- Wiesz, że to nie takie łatwe, chce żeby Lucas miał oboje rodziców.
- Ale ma tylko ojca, przecież ona się nim nie interesuje. Sam widzisz, wracasz zmęczony z treningu i zamiast odpocząć masz cały dom na głowie, bo ona woli wyjść do klubu się zabawić. Marco, jeżeli weźmiecie rozwód to sąd i tak tobie przyzna prawa rodzicielskie, bo ona się na matkę nie nadaje, a Lucasowi możesz znaleźć lepszą mamę. On na to zasługuje i ty również. Jaki sens ma związek bez miłości?
Blondyn nie odpowiedział, jedynie schylił się i schował twarz w dłoniach. - Sprawdzę co u dzieci. - Zmienił temat i podniósł się z kanapy. Chłopcy siedzieli spokojnie. Omer opowiadał rożne historyjki młodszemu koledze, a Lucas mimo, że był mały - słuchał i wydawało się, że rozumiał wszystko co mówił do niego starszy chłopiec.
- Siedzą grzecznie. - Zawiadomił Nuriego siadając na kanapie. - Jest już późno, Eliza na pewno już dziś nie wróci więc może zostaniecie na noc? - Zaproponował.
- Jeśli to nie problem to chętnie. Zadzwonię tylko do Tugby i powiem, że zostajemy.
Na dźwięk ostatnich słów Marco poczuł zazdrość. Jego przyjaciel ma wspaniałą rodzinę, kochającą żonę i szczęście. Właśnie tego brakowało blondynowi, on również chciałby być z odwzajemniającą jego miłość kobietą i stworzyć z nią prawdziwą, szczęśliwą rodzinę.


-----------------------------------
Tak jak wspominałam rozdział jest krótki, więc postanowiłam, że nie będziecie czekać całego tygodnia, a dodam drugi jeszcze w niedzielę. Przy krótszych rozdziałach właśnie tak będę robiła, przynajmniej dopóki nie zacznę publikować nowego opowiadania. A co do nowego opo. na dole ( może to niewygodne ale do tego zmusza mnie wygląd bloga ) pojawiła się ankieta, z pytaniem kto ma być drugim głównym bohaterem. Zaczęłam je już pisać z myślą o Reusie, ale Wy zdecydujcie ;) Zaproponowałam Wam kilka według mnie pasujących osób, także przewińcie na sam dół bloga i  zagłosujcie :) 
Ankieta otwarta do 29.08

Czytasz = komentujesz.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Prolog.

Nastał kolejny deszczowy dzień w Dortmundzie. Tegoroczne lato nie rozpieszczało. Było jednym z chłodniejszych jakie zdarzały się w przeciągu kilku ostatnich lat.
Miasto budziło się do życia. Niektórzy pędzili już do pracy, inni wybierali się na zakupy lub uciekali już do domu, bo podczas porannego spaceru po parku złapał ich deszcz, a jeszcze inni nadal wylegiwali się w łóżkach. Takimi osobami byli Eliza i Marco. Obudził ich dźwięk, którego kobieta tak nienawidziła, a był nim płacz dziecka. Gdy niechętnie miała już iść z zamiarem uspokojenia dziecka spostrzegła, że w jednej chwili jej mąż wyskoczył z łóżka i popędził do ich synka - Lucasa, a ona odetchnęła z ulgą. Małżeństwo to nie miało najmniejszego sensu, tylko chłopiec powstrzymywał Marco przed przerwaniem tego dwuletniego, nużącego związku z jego matką. Mężczyzna jeszcze niedawno starał się, walczył by w ich małżeństwie zagościła miłość, której nigdy nie było, lecz wszystkie jego starania szły na marne. Choćby chciał - nie potrafił kochać Elizy, a ona nawet się nie starała. Nie obchodziło ją nic, ani syn, ani mąż. Żyła własnym życiem i pragnęła wyszaleć się za te czasy gdy to zaszła w ciążę.
Jaki więc sens ma taki związek? Żaden? Jednak Marco jest bardzo kochającym ojcem i nie potrafiłby żyć bez synka, a nie ma serca by pozbawić go matki. Natomiast Eliza czerpie z tego związku same korzyści. Owszem nie kocha męża, ale dzięki niemu ma spokój, bo ten zajmuje się Lucasem, a gdy jest w pracy wyręcza go opiekunka. A, że jest dobrze zarabiającym piłkarzem gwarantuje Elizie nieograniczony dostęp do pieniędzy, które ona uwielbia na siebie wydawać.
Co takiego skusiło dwoje niekochających się ludzi do zawarcia związku małżeńskiego? Dziecko, ciąża - najzwyklejsza w świecie wpadka. Jednak jak się okazało ślub, był kompletną pomyłką, której do tej pory nie żałuje jedynie Eliza. Ona czerpie z życia ile może, a cudze nieszczęścia ją nie obchodzą.
Jak skończy się ta historia?
Czy w małżeństwie tej dwójki zagości miłość?
A może to dopiero początek? Początek końca pewnej historii, która zmieni się w nową inną opowieść...



-------------------------------------

Więc zaczynamy :)
Mam nadzieję, że historia Wam się spodoba, a mi wyjdzie tak jak to planuje.
Pierwszy rozdział pojawi się w czwartek i myślę, że tak już zostanie ;)

niedziela, 11 sierpnia 2013

Witam.


Na początku chciałam Was serdecznie powitać. Może niektórzy znają mnie jako Monika Goetze , otóż zostałam zmuszona założyć nowe konto, ponieważ z niewyjaśnionych przyczyn na tamtym nie mogę dodać bloga. Także jakiś czas temu opuściłam Was, zostawiając opowiadanie, które teraz kontynuuje Izaa TarnoŚ. Teraz wracam z nowym opowiadaniem i tym razem chcę je skończyć :)
Nie wiem czy przypadnie Wam do gustu. Owszem mogę Was zawieść ale ogólnym wykonaniem, fabułą. Bo opowiadanie już nie zostawię, co by się nie działo będę walczyła by wymyślić rozdział. Jutro pojawi się prolog, a później rozdziały myślę, że raz w tygodniu, ponieważ tak się rozpędziłam, że zaczęłam pisać również drugie opowiadanie i również je zacznę niedługo publikować. :)
Rozdziały będą raczej krótkie, a historia długością też nie grzeszy, chyba, że wpadnę na jakiś genialny pomysł i przedłużę ją. Postanowiłam nie opisywać bohaterów, ale pojawi się zakładka 'bohaterowie' gdzie wrzucę ich zdjęcia oraz nazwiska, póki co będzie ich tylko dwoje, ale z kolejnymi rozdziałami dodam jeszcze jedną bohaterkę . Będziecie poznawać ich z każdym kolejnym rozdziałem i wstępem, który przeczytacie poniżej:

Historia opowiada o małżeństwie. Młodym, niekochającym się małżeństwie z półtorarocznym synkiem. Eliza - matka chłopca jest nieodpowiedzialną, myślącą tylko o sobie kobietą, zaś Marco - jej mąż dobrym, uczciwym i nad życie kochającym swojego synka piłkarzem. Dlaczego więc tkwią w tym związku zamiast jak najszybciej go zakończyć? Przekonacie się już wkrótce.
Pewnego dnia pojawia się młoda, obserwująca ich od jakiegoś czasu dziewczyna, która bardzo namiesza w ich życiu i zmieni bieg opowiadania. Z pozoru zła, wścibska, bez serca. Niejeden nie wahałaby się nazwać ją narkomanką. Może to prawda? Blada twarz, podkrążone, smutne oczy pełne tajemniczości i pewego strachu. Co takiego taka osoba może wnieść do ich życia? I kim tak naprawdę ona jest ?
Pozory często mylą, ale czy i tym razem będzie tak samo?
Każdy ma prawo by się czasem pomylić, zgubić i każdy kryje jakąś tajemnicę.




Ach i niektórym wmawiałam, że opowiadanie zacznę publikować dopiero gdy skończę je pisać. Wybaczcie ale nie byłam w stanie tyle czekać, tęskniłam za bloggerem. ;d

Zapraszam do czytania :)
A co do mnie, chciałabym powiedzieć, że wracam jako zupełnie inna osoba, silniejsza, zdeterminowana. Niestety tak nie jest, trochę zmieniło się przez ten czas, można powiedzieć, że chyba udało odnaleźć mi się tą odpowiednią drogę, ale idealnie nigdy nie będzie. Nadal mam swoje problemy, z niektórym radzę sobie lepiej, z innymi gorzej, ale staram się jakoś trzymać, a pisanie znów daje mi tą dawną przyjemność.
Chciałabym kiedyś spełnić marzenia i żyć z uczuciem szczęścia. Nic nie jest pewne, ale może odzyskam wiarę.
Chcemy czy nie, coraz bliżej końca wakacji. Dostałam się do liceum, ale przepisałam się i we wrześniu wkroczę do technikum ekonomicznego. Nie wiem czy przepisanie się było dobrym pomysłem, ale zrobiłam to z myślą o przyszłości i myślę, że może będzie to krok do spełnienia marzeń.
Także miejmy nadzieję, że pewnego dnia wszystko się ułoży, a podjętych przez nas decyzji nigdy nie będziemy żałować.
Pozdrawiam,  i już jutro zapraszam na prolog :)
Nika Majewska.