niedziela, 27 października 2013

Rozdział XV

" Nienawidzę go, ale jednak nadal kocham. "

- Nie chodzi o nas! - Majka spojrzała na stojących obok państwa Reusów i widząc ich skinięcie głowami gotowa była powiedzieć blondynowi prawdę.
- Po prostu daj mi spokój... - Piłkarz otworzył drzwi wypraszając ciemnowłosą, jednak ona stanęła przy wyjściu i zatrzaskując drzwi spojrzała Reusowi w oczy.
- Pamiętasz gdy miałam siedemnaście, a ty dwadzieścia jeden lat, opowiadałeś mi o swoich marzeniach, o tym jak miałoby wyglądać twoje życie, pamiętasz? Pamiętasz?! - Powtórzyła gdy nic nie odpowiedział.
- Ta i co z tego... będziesz mi teraz przypominać co ci mówiłem?
- Powiedziałeś, że pragniesz zrobić karierę jako piłkarz, mieć najbliższych przy sobie, wybudować dom, znaleźć żonę i mieć dziecko... najlepiej syna. Gratuluję, wszystko ci się udało. Poza jednym. - Powiedziała mimo dławiącego ją płaczu. - Jesteś naiwny, a moja siostra to wykorzystała. Dałeś się tak łatwo oszukać i wykorzystać.
- Do czego zmierzasz?
- Nie zostałeś tatusiem. - Wyszeptała podchodząc bliżej blondyna, na jej twarzy pojawił się pewnego rodzaju uśmiech. - Przynajmniej nie Lucasa.
- Zwariowałaś? - Marco zaśmiał się ironicznie.
- Gdy Eliza zaszła w ciążę już dawno była w Polsce. Oszukała cię.
- Wiesz co to jest bezsensu . Wyjdź.
- Reus do cholery ja nie żartuje. Też jestem kobietą, umiem liczyć. Zaszła w ciążę z kimś innym i wykorzystała fakt, że jeszcze niedawno była z tobą bo ty mogłeś zaoferować jej dużo więcej. Zawsze zależało jej na pieniądzach, zrozum.
- Eliza miała rację. - Nie słuchał tego co mówiła Majka. - Chcesz zniszczyć nasz związek i wiesz co? Prawie ci się udało, już miałem się rozwodzić  ale koniec z tym. Skończ oczerniać moją rodzinę i wynoś się z mojego życia.
- Słucham?! Rodzinę?  A co się stało z Reusem, który narzekał, że nie wytrzymuje z tą pustą blondi ? Co ona z tobą zrobiła.
- Nie byłem z nią szczęśliwy bo przez cały czas myślałem o tobie ! Ale to koniec, przestań niszczyć mi życie. Chce naprawić swoje małżeństwo ! Nienawidzę cię.
Do Majki dotarło właśnie, że nic nie wskóra. Straciła go tak jak się tego spodziewała. Teraz dodatkowo uważa ją za osobę niszczącą związki. Nie ma wyjścia, musi odpuścić i usunąć się z życia piłkarza.
- Okey, jak chcesz ale pamiętaj, ja wyznałam ci prawdę, a jeśli wolisz dalej żyć w kłamstwie to proszę bardzo. - Otwierając drzwi zwróciła się jeszcze raz w jego stronę. - Jedyny plus tego całego zamieszania to to, że Eliza dała małemu szanse na w miarę normalne dzieciństwo przy twoim boku, a nie jednego z tych facetów, którzy myślą nieodpowiednią częścią ciała. - Do widzenia. - Zwróciła się jeszcze do rodziców piłkarza i wyszła z hukiem zatrzaskując drzwi.
- Wy też jesteście z nią? - Nie dowierzał Marco gdy zostali już tylko we trójkę.
- Synu..
- Nie, dajcie mi spokój, nie wiem co to wszystko ma znaczyć, ale wyjdźcie.
- Lucas jest u Melanie, możesz po niego jechać. - Ojciec pożegnał piłkarza i wyszedł.
- Synku, możesz nie wierzyć ale ona mówi prawdę, zrobisz jak zechcesz ale dobrze wiesz, że możesz to sprawdzić. - Kobieta ucałowała syna i wyszła zaraz za mężem.

*
Majka tym razem bez zastanowienia wróciła do hotelu. Wbiegając do pokoju pośpiesznie wyjęła walizkę i zaczęła pakować do niej wszystkie swoje rzeczy. Łzy cisnęły jej się do oczu, ale musiała walczyć. Zrobiła co miała do zrobienia a teraz może odejść. Teraz najważniejsze to wyjechać, a co będzie później to jeszcze się okaże. Wszystko zależy od tego czy dziewczyna  będzie wystarczająco silna.
Zamykając walizkę otarła łzę spływającą jej po policzku i wychodząc ostatni raz rozejrzała się po hotelowym pokoju. Ciągnąc bagaż ze sobą zeszła po schodach do recepcji, gdzie oddała klucz i żegnając się z obsługą opuściła budynek.
Ponownie stanęła na lotnisku, tak jak i w dniu jej przyjazdu padał deszcz. Zdjęła mokry kaptur i podeszła kupić bilet. Odwróciła się by usiąść na jednej z ławek i zauważyła za sobą rodzinę Sahina. Przywitała się z nimi starając się ukryć swój smutek.
- Wyjeżdżasz? - Zapytał ją turek.
- Zrobiłam co mogłam. Siedziałam tu pół roku by jak najdelikatniej mu to przekazać. - Ocierała lejące się jej po policzkach łzy. - A mogłam już pierwszego dnia wejść do jego domu i powiedzieć, że to nie jego dziecko! Oszczędziłabym nam wszystkim czasu. Ale nie ! Było mi go szkoda, a on co? Nie wierzy mi i teraz mnie nienawidzi, ale dobrze bo ze wzajemnością! - Wykrzyczała do nic nierozumiejącego Nuriego i ignorując zdezorientowane miny małżeństwa odeszła słysząc, że jej samolot zaraz odlatuje.

Siedząc w samolocie po głowie krążyła jej jedna myśl - Nienawidzę go, ale jednak nadal kocham.
Przymknęła oczy i dała w spokoju spływać gorzkim łzom.  Kierunek - Londyn. Tu nie zostanie, a do Polski również nie wróci, ale jak długo tam wytrzyma?


-----------------------------------------------------
Niespodzianka ? Wydaję mi się, że jednak większość po ostatnim rozdziale domyśliła się o co chodzi :)
Cóż oddaje więc rozdział w Wasze ręce, ach i możliwe, że kolejny pojawi się dopiero za 2 tyg. ponieważ najprawdopodobniej nie będzie mnie w domu. 

Pozdrowienia dla Patrycji przez, którą mam fazę na piosenkę lecącą w tle. Nie, na co dzień nie słucham takiej muzyki. Nienawidzę cię, wiesz? ;d (Polecam ją wyłączyć, jeżeli kogoś ona denerwuje, aczkolwiek o dziwo pasuje do rozdziału ;d)


Polecam świetnego bloga :) http://o-czymkolwiek-marzysz-zacznij-dzialac.blogspot.com
oraz drugiego, który znalazłam i przeczytałam dnia dzisiejszego i z wrażenia chyba nie usnę, każdemu serdecznie polecam  http://szaara-rzeczywistosc.blogspot.com


niedziela, 20 października 2013

Rozdział XIV



"Nie chodzi o nas!"

Rano poczuła na twarzy pocałunki. Był to nie kto inny jak Marco. Podniosła się i nic nie mówiąc przyglądała się blondynowi, po jakimś czasie milczenia czule pocałowała go w usta i sprawdzając godzinę w telefonie wstała z zamiarem pójścia do łazienki.
- Coś nie tak? - Usłyszała za sobą zmartwiony głos piłkarza. - Dlaczego się nie odzywasz?
- Nie, wszystko w porządku. - Skłamała i udając zadowoloną skierowała się do łazienki. Wykąpała się, ubrała i doprowadziła do ogólnego porządku. Gdy wychodziła ujrzała ubierającego się Marco.
- Wychodzisz?
- Tak, niedługo mam trening.
- A o której kończysz? - Zapytała podchodząc bliżej.
- Po 14, a co ? - Cmoknął ją w usta.
- Tak pytam. - Uśmiechnęła się i oboje usłyszeli dźwięk przychodzącego sms'a. Był to telefon Majki jednak to Marco pierwszy dopadł do telefonu i bez żadnych zahamowań odczytał wiadomość. Majka zaniepokojona wyrazem twarzy blondyna wyrwała mu telefon i sama odczytała wiadomość.
- Co to ma znaczyć? - Zapytał poddenerwowany.
- Nic. - Odparła.
- Nic?! - Uniósł głos. - Moja żona pisze do ciebie, że na nic twoje starania bo i tak ci nie uwierzę i dodatkowo grozi ci! To jest nic? O co do cholery chodzi?!
- Nieważne. Uspokój się.
- Wytłumacz mi, dlaczego wy się tak nienawidzicie... skąd te wszystkie tajemnice. Żadna z was nic nie mówi, jak mam być spokojny? Nie jesteś szczera, więc jak my mamy być razem? Jak wyobrażasz sobie ten związek.
- Związek? Reus my nie mamy przyszłości... - Podłamana usiadła na łóżku.
- Tak uważasz? Dobrze wiedzieć... nie rozumiem więc po co dawałaś mi złudne nadzieje.
- Marco do cholery co z tobą. Kocham cię, ale spójrz jestem wrakiem człowieka ze mną nie ma przyszłości. - Głos jej się łamał a do oczu napływały łzy.
- Masz racje. To koniec, jeżeli można to tak nazwać... - Syknął wściekły. - Wyjdź.
- Jestem u siebie. - Szepnęła ocierając łzy.
- Racja. Żegnam. - Wyszedł trzaskając drzwiami.
W tej chwili coś pękło. Wściekli na siebie, że tak to się potoczyło musieli wrócić do codziennych obowiązków. Reus pojechał na trening, a Majka nie marzyła o niczym innym jak zaćpać się na śmierć. Jednak zamiast tego chwyciła telefon i wycierając mokre od płaczu policzki wysłała sms'a do mamy Marco, żeby spotkały się teraz pod jego mieszkaniem. Teraz pewna, że nie ma już czego stracić wraz z rodzicami mężczyzny którego kocha weszła do mieszkania piłkarza. Elizy nie było, zazwyczaj wracała wieczorami więc spokojnie mogli przeszukać dokumenty, których poszukiwała Majka. Można było nazwać to włamaniem, ale teraz nie obchodziło jej to.
- To czego szukamy? - Zwrócił się do ciemnowłosej starszy mężczyzna.
- Akt urodzenia chłopca, książeczka zdrowia czy cokolwiek, chce wiedzieć co ta żmija tam nawymyślała.
Cała trójka zaczęła przeszukiwać dokumenty, których w tym domu nie brakowało, jednak tego jednego za nic nie mogli znaleźć.
- To bezsensu. - Zmęczony mężczyzna usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach.
- Zobaczę jeszcze w sypialni a wy to posprzątajcie. - Majka wskazała na stertę papierów leżącą na stoliku.
Dopiero wchodząc do sypialni Reusów poczuła, że narusza czyjąś prywatność. Mimo to nie cofnęła się przed przeszukaniem również tego pomieszczenia. Niestety i tam nic nie znalazła, gdy miała już wychodzić postanowiła zajrzeć jeszcze pod łóżko. Schyliła się i wyciągnęła spod niego zakurzone pudełko. Otworzyła je i jej oczom ukazały się liczne pamiątki i zdjęcia, na których widniała ona z Marco. Poczuła, że jej policzki robią się ponownie wilgotne. Zdjęcia przedstawiały to jacy byli kiedyś radośni i szczęśliwi. Teraz będzie musiała o tym zapomnieć i zamknąć ten rozdział życia. Niespodziewanie usłyszała podniesione głosy dobiegające z dołu. Szybko zamknęła pudełko, odstawiła je na miejsce i zbiegła po schodach.
- Co tu się dzieje?!
- My tylko...- Tłumaczyli się zdezorientowani rodzice Reusa.
- Nie wiń ich o nic. - Zza ściany wyłoniła się ciemnowłosa.
- Ty...?! - Wściekły Marco nie miał pojęcia o co chodzi.
- Nie krzycz tylko mnie teraz wysłuchaj. - Starała się opanować łzy, które wywoływał widok piłkarza.
- Nie mamy o czym rozmawiać, rano dałem ci jasno do zrozumienia, że to koniec.
- Nie chodzi o nas! - Majka spojrzała na stojących obok państwa Reusów i widząc ich skinięcie głowami gotowa była powiedzieć blondynowi prawdę.

---------------------------------------------------------
Może dziwnie to wygląda, bo w poprzednim rozdziale było kolorowo teraz wręcz przeciwnie, niestety skracam to opowiadanie. Nie przeszkadzał mi brak komentarzy czy odwiedzin, ale doszłam do wniosku, że skoro jest po 60 wyświetleń a komentarzy po 2-5 to coś tu nie gra. Jak widać duże znaczenie ma to kto jest bohaterem opowiadania. Ci z pozoru bardziej "wyszukani" nie mają wielu czytelników. Nie chcę bo nie lubię prosić o komentarze, bo nie o to tu chodzi, jeżeli opowiadanie jest dobre to czytelnicy sami chętnie komentują, wgl czytelnicy są.
Ale jaki ma sens pisanie gdy mało kto czyta? Póki co postanowiłam napisać opowiadania, które już zaczęłam. Kolejnych zaczynać nie będę. 
Nie chodzi tu tylko o moje opowiadanie. Znam wiele bloggerek, opowiadań, które są niesamowite, ale z jakiegoś powodu liczba komentarzy nie przekracza dziesiątki. Ja wiem, nie każdy ma czas, ale bądźcie mili i skomentujcie czasem opo innych bloggerek bo naprawdę na to zasługują. Nie chodzi o napisanie : "Super, świetnie, zapraszam do mnie.." , liczy się konstruktywna ocena, nawet negatywna ale to dowód, że czytacie. Wydaję mi się, że wszyscy piszemy po to by poznać innych opinie o tym co tworzymy.
Ja jestem bardzo wdzięczna wszystkim osobom, które czytają moje wypociny :) niektórzy są ze mną od samego początku za co bardzo dziękuję :* , niestety te trzy historie będą moimi ostatnimi, chyba, że nagle w moim życiu coś się zmieni. 

Pozdrawiam, Nika.

PS. i zanim ktokolwiek skrytykuje to pod rozdziałem - wczytajcie się, bo nie proszę Was przez to o komentarze dla siebie, tylko o to byście czasem poświęcili chwilkę na skomentowanie opowiadań, bo autorki/autorzy poświęcają na to swój wolny czas, a skoro już przeczytacie to napisanie 1-2 zdań chyba nie wymaga zbyt dużo czasu.

niedziela, 13 października 2013

Rozdział XIII

 "Wasza bajka niedługo się skończy."

Nad ranem Majka obudziła się wtulona w piłkarza. Otworzyła oczy i zaspana spojrzała na osobę obok. Ujrzała roześmianą twarz Marco, który uważnie jej się przyglądał.
- Hej. - Wyszeptała.
- Witaj. - Pocałował ją w czoło. Dziewczyna podparła się na łokciach i nieśmiało uśmiechnęła.
- Dlaczego się śmiejesz? - Zapytała Reusa.
- Bo chyba jestem szczęśliwy.
- Chyba?
- Mhm. - Przybliżył się do niej i delikatnie musnął w usta. Odsunął się i wziął jej dłoń by złożyć na niej pocałunek. Jednak teraz gdy Majka dopiero wstała, a na jej nadgarstku nie było żadnej biżuterii, blondyn bez problemu mógł zobaczyć kilka nowych szram. Spojrzał najpierw na nie, a później na ciemnowłosą, ta odwracając wzork wyrwała rękę i usiadła na drugim końcu łóżka.
- Są świeże. - Spostrzegł siadając na łóżku.
- Co z tego... - Burknęła.
- Dlaczego to robisz?
- Bo Życie jest pojebane, a ja staczam się na dno.  - Blondyn słysząc jej słowa delikatnie się uśmiechnął, przypominając sobie, że dokładnie to samo powiedziała gdy się poznali.
- Nie rób tego. Nigdy więcej. - Usiadł za nią i delikatnie obejmując odgarnął jej włosy by złożyć na jej szyi krótki pocałunek.
- A co innego mi zostało? - Odwróciła się tak by widzieć jego twarz i spojrzała mu w oczy.
- Ja. - Odparł uśmiechając się, a dziewczyna nie rozumiejąc spojrzała na niego pytająco. - Nuri miał rację. Po prostu bądź. Bądź ze mną, a już nigdy nie będziesz miała powodów ku temu by się okaleczać.
- Ale... - Nie miała pojęcia co powiedzieć. Z jednej strony chciała tego. Kochała go. Nic się nie zmieniło, mimo, że odszedł z jej siostrą. Ale z drugiej strony.... nie po to tu przyjechała.
- Nie chcesz? - Zapytał smutno.
- Wiesz, że chce. Nic się nie zmieniło. - Spuściła wzrok delikatnie uśmiechając się.
- Nic ? Czyli wtedy jednak...
- A myślałeś, że nie? Tak Marco, kochałam cie i nadal cię ko... - Nim zdążyła dokończyć blondyn wpił się w jej usta.
Oboje mogliby spędzić tak cały dzień, ale wiedzieli, że nie jest to w porządku. Marco w domu miał dziecko i żonę, a Majka nie chciała robić sobie nadziei, ona nawet nie pragnęła miłości, nie była pewna czy to uczucie w ogóle istnieje. Może to niekończące się zauroczenie?

Po południu z trudem rozstali się i każde zajęło się swoimi obowiązkami, niecierpliwie wyczekując kolejnego spotkania. Szczególnie Marco, ponieważ Majka nadal była zagubiona we własnych uczuciach. Chciała znów go zobaczyć, pragnęła jego bliskości, ale było coś co mówiło jej, że nie jest to odpowiednie. Nie była pewna czego słuchać - serca i oddać się miłości; czy może rozumu, zrobić to co już dawno powinna zrobić i gdzieś z boku czekać na dalszy bieg wydarzeń. Niepewna co wybrać błąkała się po ulicach Dortmundu. Zastanawiała się czy możliwe jest to by Reus naprawdę ją kochał. Tą smutną, pogubioną narkomankę. Być może los się do niej uśmiechnął ponownie stawiając przed nią zakochanego Marco, a może jest to pewnego rodzaju podpowiedź, by się pośpieszyła i nie zwlekała z zamierzeniem wyznania prawdy nim będzie za późno. Dotarło do niej, że teraz gdy Eliza wie, że Majka jest w Dortmundzie to zrobi wszystko by prawda nie wyszła na jaw, a nawet jeśli wyjdzie to tak by poniosła jak najmniejsze straty. Majka nie wiedziała jednak czy powinna bać się teraz o Marco, małego Lucasa czy może samą siebie.

Zdezorientowana postanowiła spotkać się z rodzicami Reusa. Tylko oni i ona sama znali prawdę, nie licząc oczywiście Elizy. Umówiła się z nimi w swoim hotelowym pokoju, tak by nikt im nie przeszkadzał. Musiała z nimi porozmawiać, bo zaczynała bać się tego co może się wydarzyć. Dlatego dla bezpieczeństwa tych dwóch rodzin postanowiła zakończyć tę sprawę raz na zawsze.
W tym samym czasie usłyszała pukanie do drzwi i dźwięk przychodzącego sms'a, złapała więc telefon i odczytując wiadomość otworzyła drzwi przed którymi stali państwo Reus. Zaprosiła ich do środka i spoglądając na telefon jeszcze raz przeczytała sms'a, którego jak się okazało dostała od siostry.
"Naciesz się Marco, bo wasza bajka niedługo się skończy."
- Cieszę się, że państwo przyszli. - Powitała ich chowając telefon do kieszeni.
- Szczerze zaniepokoił nas twój telefon. - Odparł mężczyzna.
- Myślę, że domyślacie się o co chodzi. Usiądźcie, to dosyć ważne. - Cała trójka usiadła wygodnie i ciemnowłosa kontynuowała. - Odkąd przyjechałam nie trudno zauważyć, że Marco coraz częściej nie ma w domu, Eliza też to spostrzegła dlatego chciałam o tym porozmawiać. Myślę, że zaszło to już wystarczająco daleko i Marco musi poznać prawdę.
- Jesteś tego pewna? Dasz radę? - Zwróciła się do dziewczyny mama Reusa.
- Nie mam wyjścia. - Położyła na stoliku telefon pokazując gościom sms'a, którego dostała od siostry. - Eliza nie będzie się bezczynnie przyglądać jak traci wszystko co ma. Nie wiem co zrobi, ale wiem, że może dużo, dlatego najlepiej będzie jeśli weźmiecie państwo Lucasa na kilka dni do siebie, tak by mieć pewność, że ona nigdzie go nie zabierze.
- Dobrze. Myślę, że to dobry pomysł. Przepraszam, że zrzucamy  to na ciebie, ale..
- Spokojnie, ja nie mam nic do stracenia. Przegrałam życie. - Smutno się uśmiechnęła.
- Maju, wiesz, że my zawsze byliśmy za tym byś to ty została żoną naszego syna.
- Nie wierzę. Po co komu w rodzinie narkomanka! - Uniosła głos. - Przepraszam, ale wiem jaka jest rzeczywistość. Nie liczę na nic. Zrobię co powinnam i usunę się stąd.
- Majka, moja żona ma rację... wiemy jak było, jak jest ale każdy zasługuje na szczęście, a wiemy, że byłaś szczęśliwa z Marco. To on popełnił błąd.
- Nie mówmy o tym. Proszę w miarę możliwości zabrać wnuka od Elizy, ja zajmę się resztą, a i chcę jeszcze coś sprawdzić więc będę państwa potrzebować ale to jutro dam znać.
- Dobrze, ale możemy wiedzieć o co chodzi?
- Cóż, potrzebuje kluczy do mieszkania Marco i Elizy, chcę sprawdzić pewne dokumenty, które Eliza gdzieś na pewno ma.
- Jeśli uważasz, że to w czymś pomoże to dobrze. Mamy klucze, pójdę tam z tobą jutro. - Odparła rodzicielka piłkarza.
- Dziękuję.
Dziewczyna pożegnała się z rodzicami Marco i podeszła do okna przyglądając się zachodzącemu słońcu. Smutna, samotna w końcu pozbędzie się dręczącej ją tajemnicy. Chciała spotkać dziś jeszcze Marco, dlatego zadzwoniła do piłkarza, a ten szczęśliwy zawiadomił ją, że już do niej jedzie. Majka uśmiechnęła się mimowolnie i cicho westchnęła myśląc o tym, że przy nim może czuć się choć trochę szczęśliwa.
Blondyn czule ją powitał, przez co poczuła pewność, że on jednak naprawdę ją kocha i byłby w stanie ponownie wyciągnąć ją z problemów i dawać radość każdego dnia. Tak mogłoby być, ale nie będzie...

Spędzili razem cały wieczór oglądając telewizję i okazując sobie czułości. Zmęczony treningiem piłkarz szybko zasnął, a Majka całując go w skroń cicho wyszeptała.
- Pamiętaj, że niezależnie od tego co się wydarzy kocham cię.
Ułożyła się obok blondyna i wyszukując w liście kontaktów numeru Sahina napisała wiadomość: "Choćbym nie wiem jak głupio i dziwnie to zabrzmiało to chroń Marco przed Elizą. Nie pytaj o nic, po prostu spełnij moją prośbę, a gdy Reus będzie Cię potrzebował to po prostu przy nim bądź. Proszę Cię."
Wysłała sms'a i wtulając się w blondyna szybko zasnęła.




-------------------------------------------------
Nie powala ale dłuższy za to, że ostatnio pisanie mi nie idzie i poprzednie rozdziały były denne.
Jeżeli miałabym zakończyć to opowiadanie tak jak zamierzałam to zbliżamy się ku końcowi, jednak nie wiem jeszcze jak to zrobię. Być może będę pisała dalej, oczywiście o ile ktoś będzie to czytał. 
Przepraszam, bo ostatnio mówiłam, że dodam rozdział na http://how-much-life-is-in-your-days.blogspot.com/  ale niestety było to niemożliwe z przyczyn niezależnych ode mnie. Myślę, że rozdział pojawi się tam jakoś w tygodniu.
Dziś rozdział również na : http://casella-reus-story.blogspot.com/

niedziela, 6 października 2013

Rozdział XII

 "Kocham Cię..."

Majka biła się z myślami. Nie wytrzymywała tu już, obecność Marco sprawiała, że czuła się jeszcze bardziej słaba niż była. Minęło już wystarczająco dużo czasu odkąd przyjechała do Dortmundu. Postanowiła, że ten dzień jest odpowiednim, by wyznać piłkarzowi prawdę. Dobrze wiedziała, że dzisiejszy trening Borussii zaczyna się dopiero o 16 więc miała jeszcze trochę czasu by ułożyć sobie całą rozmowę w głowie. Nie zdziwi się jeśli Reus jej nie uwierzy, wyśmieje, albo co gorsza odejdzie bez słowa. Ale właśnie po to tu przyjechała i tym razem musi przemóc strach i obawy. Będzie silna, chociaż tym razem. Bez ogródek, prosto z mostu powie co ma do powiedzenia i odejdzie.

Po jakimś czasie siedziała już na trybunach i obserwowała trenujących piłkarzy. Siedząc tak i wpatrując się głownie w Reusa poczuła coś mokrego na włosach. Początkowo sądziła, że to któryś z chłopaków, jednak pomyliła się. Spojrzała w niebo i ujrzała drobne, białe płatki śniegu delikatnie opadające na ziemię. Zarzuciła kaptur na głowę i jak zaczarowana wpatrywała się w pierwszy tegoroczny śnieg. Przywołując na myśl swoje dzieciństwo i to jak będąc dziesięciolatką bawiła się w białym puchu. Niestety te czasy minęły, a teraz zastąpiło je szare, okrutne życie...
 Ocknęła się gdy usłyszała krzyki. Zwróciła wzrok na boisko i jej oczom ukazali się szalejący piłkarze. Zachowywali się niczym małe dzieci, ucieszone faktem, że spadł śnieg. Zapewne gdyby było go więcej rozpętała by się bitwa na śnieżki, a na boisku powstałby nie jeden bałwan. Zaśmiała się delikatnie pod nosem i zobaczyła, że ktoś przy niej siada.
- Nie masz ochoty się z nami pobawić? - Odparł zmęczony Sahin.
- Nie, dzięki. Popatrzę sobie.
- A tak w ogóle, jak układa wam się z Marco?
- Nam? - Spojrzała na niego zdziwiona.
- No Reus ciągle o tobie mówi więc myślałem, że znów... - W tym momencie usłyszeli nawoływanie trenera, by turek wracał na boisko.
- Wybacz, muszę lecieć.
- Idź. - Odparła nadal myśląc o tym co jej powiedział. Marco o niej mówi? Poczuła przyjemny dreszcz. Jednak nie może robić sobie nadziei, przecież nie po to tu przyjechała. Poczekała do końca treningu i podeszła do Marco. Bez wahania prosząc go o rozmowę. Zgodził się nie myśląc długo i pojechali do hotelu, w którym mieszkała dziewczyna, by tam w spokoju porozmawiać. Usiedli na przeciwko siebie na dwóch końcach łóżka. Wpatrywała się przez dłuższą chwilę w twarz blondyna ale nie potrafiła się odezwać.
- Coś się stało ?
- Nie. - Odparła krótko, spuszczając wzrok. - Musimy pogadać.
- Poczekaj. Zanim cokolwiek powiesz. - Przesunął się bliżej niej i dłonią podtrzymał jej brodę, tak że zmuszona była na niego spojrzeć. - Chcę ci podziękować.
- Za co?
- Za to, że jesteś. Odkąd pojawiłaś się w Dortmundzie moje życie stało się barwniejsze. Nie dręczą mnie już tak problemy z Elizą, dzięki tobie. Wnosisz radość do mojego życia. - Uśmiechnął się. - Chyba coś zrozumiałem.
- Co takiego ? - Zapytała cicho, widząc, że blondyn zbliża się do niej coraz bardziej. 
- Jesteś moim szczęściem, brakowało mi ciebie. - Przysunął się do niej twarzą, tak że stykali się teraz nosami.
- Marco... - Jęknęła, bojąc się tego co zaraz się wydarzy.
- Ciii. Już dawno chciałem ci to powiedzieć.  - Odsunął się na chwilę spoglądając w jej pełne strachu oczy. Uśmiechnął się widząc jej zakłopotaną minę i tym razem bez wahania wpił się w jej usta. Dziewczyna początkowo walczyła, ale po chwili uległa zdając sobie sprawę jak bardzo jej tego brakowało. Przerwał pocałunek i ujmując jej twarz w dłonie czule szepnął. - Kocham cię.
Te dwa słowa sprawiły, że Majka zapomniała o tym co miała mu wyznać i wszystko przestało mieć znaczenie. Teraz liczyli się tylko oni i to, że byli tu teraz razem. Pragnęła choć przez chwilę poczuć się kochana, więc uśmiechnęła się i teraz to ona pierwsza pocałowała piłkarza.
- Chciałaś mi coś powiedzieć? - Zaśmiał się pomiędzy pocałunkami.
- Teraz to już nieważne. - Wyszeptała, gdy ten ściągał z niej bluzkę. Nie protestowała, chciała tego. Chciała móc być z nim chociaż przez chwilę.