poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział XVIII

 "Będę, już zawsze"

Wpatrując się w śpiącego blondyna rozmyślała o tym co wydarzyło się wczoraj, kilka tygodni i miesięcy temu, o tym gdy pierwszy raz stanęła na Dortmundzkiej ziemi i gdy zrobiła to po raz ostatni. W jej krótkim, z pozoru nudnym życiu wydarzyło się już tyle rzeczy. Tych dobrych i złych, które sprawiały, że niejednokrotnie chciała się poddać jednak zawsze był ktoś kto jej na to nie pozwalał. Walczyła i będzie walczyć, bo tego nauczyła się przez te dwadzieścia lat swojego życia. Teraz nosząc pod sercem małego człowieka, będącego owocem miłości jej i piłkarza nie mogła się już doczekać kiedy to stworzą prawdziwą rodzinę. Dorosła i była już świadoma tego, że szczęśliwie kilkakrotnie uniknęła śmierci, pozostaje jej to docenić i dalej żyć przy boku Marco i spełniać się jako kobieta i matka. Patrząc na piłkarza wiedziała, że to on jest tym jedynym, mężczyzną jej życia, z którym chce kroczyć przez życie i wspólnie pokonywać wszystkie przeciwności losu. Mimo wszystkich niepowodzeń jakie ją spotkały czuła się szczęśliwa, czuła, że znów jest szaleńczo zakochana, tak jak kilka lat temu, a najlepsze dla niej było to, że obiekt jej zainteresowania się nie zmienił. Nadal był to ten sam Marco Reus, który obdarzył ją ogromnym uczuciem, pokazując czym jest prawdziwa miłość. Troska, zaufanie, przyjaźń i miłość pomimo wielu wad - to dzięki niemu i dla niego w jej życiu pojawiły się te uczucia. 
Przywdziewając na twarz uśmiech najładniejszy jaki tylko była w stanie, przeniosła się ze stojącej pod oknem kanapy na łóżko, na którym przed chwilą spał teraz już wyciągający do niej dłonie Reus. Usiadła obok i wtulając się w jego silne ramiona poczuła cudownie bijące od niego ciepło. 
- Przepraszam. - Wyszeptał pełen skruchy delikatnie całując ją w szyję.
- Nie przepraszaj, po prostu bądź.
- Będę, już zawsze. - Ich usta złączyły się w czułym pocałunku i tonąc w swych objęciach nie marzyli o niczym innym niż tym by ta chwila mogła trwać wiecznie. Mieli wiele do nadrobienia, ale właśnie po to są razem. Z każdym dniem ich miłość będzie kwitła, stawała się coraz silniejsza, aż wszystkie złe chwile z życia tej dwójki odejdą w niepamięć. Żadne z nich nie będzie wiedziało czym był wyniszczający nałóg i samolubna kobieta imieniem Eliza. Liczą się tylko oni. Marco, Majka, Lucas i nienarodzone maleństwo.
- Muszę iść na trening. - Marco zasmucony, że musi opuścić ukochaną na kilka godzin, niechętnie wypuścił ją ze swych ramion i zakładając kurtkę kierował się do wyjścia, jednak zatrzymał się spoglądając na walizkę leżącą gdzieś w rogu pokoju. - Widzę, że jesteś spakowana, to dobrze. - Uśmiechnął się obejmując ciemnowłosą, która spojrzała na niego pytająco.
- Po treningu przyjadę po ciebie i zamieszkasz razem ze mną.
- Ale tak już?
- Tak. - Zaśmiał się i zachłannie wpił w jej usta. - Cieszę się, że się nie opierasz.
- Będę czekać. - Odparła odwzajemniając uśmiech i całując go ostatni raz życzyła mu udanego treningu. 

Piłkarz z szerokim uśmiechem na twarzy opuścił hotel i wsiadając do auta szybko wziął telefon i zadzwonił do Andre.
- Tak? - Usłyszał zaspany głos przyjaciela i wybuchając śmiechem odparł
- Mam nadzieję, że się wyspałeś bo jesteś mi potrzebny.
- Tak, bardzo. - Westchnął. - Która godzina?
- Jakoś przed 9. Nieważne, wstawaj, zaraz wyślę ci smsa i musisz zrobić trochę większe zakupy.
- Zakupy? Tak wcześnie, co jest?
- Niech wystarczy ci to, że jestem szczęśliwy. Tak w ogóle to dziękuje, dzięki tobie mam teraz Majkę przy sobie.
- Aa czyli o to chodzi. - Zaśmiał się. - W takim razie już wstaję.
Po krótkim czasie piłkarz Chelsea otrzymał ogromną listę zakupów i po skonsumowaniu śniadania ruszył na miasto pożyczonym od Reusa Range Roverem.

*
Mijający go piłkarze oraz pracownicy Borussii Dortmund nie wierzyli w to co widzą. Niektórzy nie byli pewni czy to aby na pewno jest ich zawodnik. Szeroko uśmiechniętemu, kroczącemu korytarzem prowadzącym do szatni - Reusowi każdy uważnie się przyglądał. Nie był to ten sam chłopak, którego dane było im widywać przez ostatni rok. Ten był zupełnie odmieniony, szczęśliwy, radosny. Z daleka było widać, że w jego życiu dzieje się coś widocznie bardzo dobrego.
- Witajcie panowie. - Przywitał kolegów gdy tylko minął drzwi szatni. Odpowiedział mu radosny chórek zgranym Siema i blondyn zamiast zacząć się przebierać stanął na środku pomieszczenia z zamiarem wygłoszenia pewnej sugestii.
- Widzę, że są tu już prawie wszyscy. - Zauważył brak trenera dortmundczyków, który jak na zawołanie pojawił się obok niego. - Czyli jednak wszyscy. - Zaśmiał się. - Mam propozycję nie do odrzucenia. Z racji iż to dopiero początek tygodnia i do meczu mamy jeszcze pełne pięć dni to może odpuścimy sobie dzisiejszy trening?
Po tym pytaniu dało się słyszeć wiele szeptów i wyraźne niezadowolenie trenera jednak blondyn szybko dokończył swą myśl. - W zamian za to wszyscy jesteście zaproszeni na niewielkie przyjęcie u mnie dziś wieczorem. Pan oczywiście też trenerze i wasze kobiety również - Odparł uśmiechnięty spoglądając na mężczyzn siedzących przed nim.
- Co to za święto?
- Jest szczęśliwy, nie widać? - Zaśmiał się Nuri obejmując przyjaciela.
- Dobrze więc, chłopcy możecie wracać do domów i szykować się na to przyjęcie. - Klopp nakreślił w powietrzu cudzysłów i ze swoim typowym uśmiechem na twarzy wyszedł z szatni.
- Nuri. Masz czas? Potrzebuję twojej pomocy. - Reus zatrzymał Sahina, gdy zostali już tylko we dwóch.
- Jasne.
Wyszli razem ze sportowego obiektu, wsiedli do auta blondyna i ten zawiózł przyjaciela pod sklep jubilerski.


---------------------------------
Wstałam dziś o 5 rano by móc coś dla Was napisać, bo przez całe to zamieszanie ze świętami nie mam w ogóle czasu, a wcześniej nie wyrabiałam przez szkołę. Jednak udało się, coś powstało. Nie jest to żaden świetny rozdział, ale chciałam coś dodać przed świętami, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że dawno nic nie dodawałam na żadnego bloga za co bardzo przepraszam, ale jak już wspomniałam - szkoła. ;/
Ale dosyć tego smęcenia. Zbliżają się święta więc pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. 

Oby te święta były dla Was jak najlepsze, byście mogły je spędzić wraz z rodziną, szczęśliwie. Oczywiście dużo ciepła, miłości, zdrowia - bo to najważniejsze. Uśmiechu na twarzy, spełnienia najskrytszych marzeń, dużo radości i prezentów również. 
Nie znamy się, ale jesteście dla mnie bardzo ważne. Dziękuję, że byłyście, jesteście ze mną na tej naszej "twórczej" drodze..
Wesołych Świąt. 
Udanego Sylwestra. 


Najgorszym więzieniem jest przeszłość...

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział XVII

 "Jestem idiotą."

Dwie kolejne doby Majka spędziła w samotności zamknięta w hotelowym pokoju. Jeszcze niedawno nie spodziewała się, że znów tu będzie, że nadal będzie na tym świecie... Udało jej się już tyle przetrwać. Teraz  musi zawalczyć, jednak zaskoczeniem było dla niej to, że najwięcej trudności może sprawić jej zwykła rozmowa, a raczej przygotowanie się do niej. Przez ostatnie 48 godzin nie umiała myśleć o niczym innym niż o Marco i o tym co ją czeka podczas rozmowy z nim. Bała się, wiedziała, że ta konwersacja może odmienić całe ich życie. Obawiała się, że na gorsze...

Zbudzona przez głośne pukanie do drzwi, zdziwiona podniosła głowę z poduszki. Była dopiero ósma rano, więc niemożliwe by była to obsługa hotelowa, która nigdy nie przeszkadzała swym gościom. Ciemnowłosa ospale wstała więc z łóżka i otulając się kołdrą podeszła do drzwi. Otworzyła je i nie dowierzając temu kogo przed sobą widzi przetarła zaspane oczy i spoglądając raz jeszcze na mężczyznę otworzyła szeroko usta jakby chciała krzyczeć, jednak z jej ust dało się słyszeć tylko jedno ciche słowo.
- Andre?
- Wpuścisz mnie ? - Piłkarz roześmiany wtargnął do pokoju zajmowanego przez Majkę i zdejmując swą kurtkę odwiesił ją na jeden z foteli stojących pod oknem. - Nie przywitasz się ze mną? - Zwrócił się do przyjaciółki, która nadal stała w drzwiach. Zamknęła je więc i przytulając się do blondyna zapytała co go do niej sprowadza.
- Bo wiesz... Eliza wie, że tu jesteś
- Widziałyśmy się przecież w sądzie bystrzaku. - Westchnęła i usiadła na łóżku wtulając się mocno w kołdrę otulającą jej ramiona.
- No tak, ale sęk w tym, że była u mnie.
- U ciebie ? W Londynie? - Dziewczyna z wrażenia stanęła prosto oczekując wyjaśnień od piłkarza.
- Wie, że u mnie mieszkałaś i kazała ci przekazać, że nie ustąpi dopóki nie zniszczy życia tobie i Marco.
- Nie boję się jej. - Spojrzała na przyjaciela i uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. - Dziękuje, że jesteś, ale dam już sobie radę.
- Promieniejesz. - Zauważył.
- Dzięki. - Odparła sarkastycznie. - Nie spałam tak naprawdę dwa dni, a gdy dziś nad ranem mi się to udało to oczywiście musiałeś się pojawić. Wyglądam tragicznie, a niedługo spotykam się z Marco.
- Poważnie?
- Mhm. Najwyższa pora porozmawiać. Cholernie się boję. - Cicho westchnęła i zaczęła przeszukiwać walizkę w poszukiwaniu ubrań na dzisiejsze spotkanie.
- Czego?
- A jak myślisz. - Dziewczyna teatralnie wywróciła oczami i zostawiając Andre samego, powędrowała do łazienki, gdzie ciesząc się przyjemnie ciepłą kąpielą poczuła jak stres ustępuje. Wiele razy rezygnowała i robiła wszystko by uniknąć każdej nawet najmniejszej szkody. Teraz pragnie porozmawiać z Reusem i wszystko wyjaśnić, bo dotarło do niej, że zatajając prawdę gorzej krzywdzi innych i samą siebie. Wychodząc z wanny owinęła się białym, miękkim ręcznikiem i stanęła przed lustrem by zrobić delikatny makijaż. Gdy była już gotowa założyła jeszcze ubrania i wróciła do pokoju, gdzie nadal przebywał piłkarz Chelsea.
- Zejdziemy na śniadanie ?  - Zagadnął ją piłkarz.
- Nie, Marco zaprosił mnie do siebie, więc wiesz.. - Odparła nieśmiało.
- Rozumiem. - Odparł uśmiechnięty i przytulił do siebie ciemnowłosą. - Będzie dobrze.
- Zaraz muszę wychodzić, bo już prawie dziewiąta.
- Okey to jak będziesz wychodziła to ja skoczę na śniadanie, bo umieram z głodu. - Zaśmiał się.
- To zbieraj się, tylko najpierw podaj mi tą kurtkę, na której właśnie siedzisz. - Dziewczyna spojrzała na niego udając rozzłoszczoną i po chwili oboje wybuchli śmiechem.
- Wybacz.
Narzucili na siebie kurtki i stanęli na hotelowym korytarzu by się pożegnać i aby Andre życzył szczęścia przyjaciółce.
- Przestań się już denerwować.
- Nie denerwuję się. - Zawyła ciemnowłosa i wtuliła się w mężczyznę. W tym momencie obok nich pojawił się Reus. Zniecierpliwiony już czekaniem postanowił przyjść po Majkę bojąc się, że ta zrezygnowała ze spotkania z nim. Pierwsze co zauważył to Schurle tulący ciemnowłosą i coś co jeszcze bardziej go zaciekawiło, a mianowicie jej dziwnie zaokrąglony brzuszek. Majka widząc blondyna i jego przeszywający ją wzrok szybko oderwała się od przyjaciela i zapięła kurtkę.
- Hej. - Wyszeptała patrząc na widocznie zamyślonego Marco.
- Cześć. - Spoglądał bardziej na Schurle niż na dziewczynę, tamten również się z nim przywitał i informując, że już pójdzie zniknął z oczu Marco i Majce. Blondyn odprowadził go smutnym wzrokiem i spojrzał na zmieszaną ciemnowłosą.
- Idziemy ? - Zapytała starając się nie patrzeć mu w oczy. Bała się tego co mógł sobie pomyśleć.
- Tak. - Przepuścił ją przodem i po chwili oboje znajdowali się na zewnątrz. Marco jak przystało na dobrze wychowanego mężczyznę otworzył jej drzwi do swego auta i czekając aż ta się usadowi zamknął je i niedługo potem również on siedział w środku. Droga do domu piłkarza minęła im w dość napiętej atmosferze, jednak żadne z nich nie potrafiło się odezwać. Dopiero po skończonym posiłku zdecydowali się na rozmowę, która nijak im się nie kleiła. W końcu Marco nie mogąc już wytrzymać wziął sprawy w swoje ręce.
- Chciałem cię przeprosić. Nie uwierzyłem ci, jestem kompletnym idiotą. - Westchnął spuszczając wzrok.
- Dla mnie sprawa jest już zamknięta, ciesz się spokojem... i nie jesteś idiotą. - Powiedziała ciemnowłosa po chwili zastanowienia. Zaczęła nerwowo stukać paznokciami o blat stołu chcąc mu coś powiedzieć jednak blondyn ją ubiegł.
- Gdzie byłaś przez cały ten czas?
- W Londynie, Andre przyjął mnie pod swój dach, a wcześniej uratował przed popełnieniem kolejnego błędu. - Odparła zgodnie z prawdą. Przez cały ten czas czuła jak smutne brązowe oczy Reusa są w nią utkwione.
- To dobrze. Napijesz się może wina? - Zapytał zmieniając temat.
- Nie,  nie mogę. - Wyszeptała unikając jego wzroku. Natomiast Niemiec nawet nie udawał zdziwionego, nie był ślepy ani aż tak głupi, zdawał sobie sprawę co jest tego powodem. Zdenerwowanie dziewczyny sięgnęło apogeum nie widząc żadnej reakcji ze strony piłkarza. Za to blondyn spokojnie postawił przed sobą butelkę jednego z najlepszych win i nalewając go sobie do kieliszka uważnie obserwował siedzącą na przeciw niego Polkę.
- Marco.. to nie ma sensu, lepiej już pójdę. - Wstała od stołu i skierowała się w stronę drzwi. Jej trzęsące się dłonie i napływające do oczu łzy skutecznie uniemożliwiały jej zapięcie kurtki.
- Cholera. - Syknęła siłując się z suwakiem.
- Pomogę ci. - Dopiero teraz zauważyła Marco stojącego w progu, podszedł do niej i spoglądając jej w oczy pomógł się ubrać, niczym małemu dziecku. Złapał za końcówki suwaka, pociągnął w górę i omijając wystający brzuszek zasunął pod samą szyję ciemnowłosej. Stali tak przez chwilę wpatrując się w siebie, dopóki nie dotarło do niej zadane przez Reusa pytanie.
- To dziecko Schurle? - Zapytał najspokojniej jak potrafił bojąc się usłyszeć krótkiego "tak", aczkolwiek nie doczekał się żadnej konkretnej odpowiedzi. W jego uszach zabrzmiał głos Polki i zaraz potem już jej nie było.
- To czwarty miesiąc... myślę, że taka odpowiedź ci wystarczy.
Blondyn wrócił do jadalni i wyciągając z barku coś mocniejszego usiadł na kanapie z butelką w dłoni i twarzą kompletnie bez uczuć. Ilość myśli w jego głowie sprawiła, że czuł się zagubiony i nie miał najmniejszego pojęcia co myśleć oraz robić.

*
Pijany, mimo sprzeciwu ochrony doszedł chwiejnym krokiem na pierwsze piętro i zatrzymał się przed pokojem nr 15. Zapukał do drzwi nieszczególnie delikatnie i niecierpliwie wyczekiwał aż pojawi się przed nim postać ciemnowłosej. Mimo, że było już po północy drzwi się otworzyły, a w nich cała zapłakana, z rozmazanym makijażem kobieta, którą kochał nad życie.
- To przeze mnie ? - Zapytał nadal się chwiejąc. Nie usłyszał odpowiedzi, Majka jedynie smutno się uśmiechnęła i po chwili poczuła jak piłkarz ją przytula, a następnie ujmuje jej twarz w dłonie.
- Dlaczego zapytałeś czy to dziecko jest Andre? - Wyszeptała łamiącym się głosem.
- Bo jestem idiotą. - Odparł uśmiechając się i spoglądając w jej smutne oczy zachłannie pocałował w usta. Oparł swe czoło o niej i do jej uszu napłynęły dwa najpiękniejsze słowa, jakie do tej pory usłyszała.
- Będziemy rodzicami. - Wyszeptał nadal nietrzeźwym głosem i ponownie ich usta złączyły się w czułym pocałunku.

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział XVI

 " Wróciłaś. "

3 miesiące później

Majka po trzymiesięcznej rozłące z Dortmundem ponownie stoi na niemieckiej uliczce i oczekuje zamówionej taksówki. Nie wytrzymała długo w deszczowym Londynie. Mimo miłego towarzystwa Andre Schurrle, którego poznała kilka lat temu jako przyjaciela Reusa, zbyt wiele spraw ciągnęło ją z powrotem do Niemiec. Andre udostępnił jej jeden z pokoi gościnnych w swym domu i był dla niej jak prawdziwy przyjaciel, wspierał ją i pozwalał się wyżalić zapewniając, że nic nie wyjdzie poza ściany jego domu. Co ciekawsze już nie brała. Nie pamięta żeby kiedykolwiek była tak długo czysta. Była to zasługa głównie piłkarza, bo to on pierwszego dnia jej pobytu w deszczowym mieście rozpoznał ją w klubie i zabrał do siebie gdy była bliska kolejny raz popełnienia tego samego błędu. Szybko zdobył jej zaufanie i pozwalał sobie nawet na dawanie jej czegoś co oboje nazywali szlabanami, tak by tylko dziewczyna nie miała okazji ku sięgnięciu po narkotyki. O dziwo jego sposób działał, aczkolwiek w czasie pobytu u piłkarza Majka zaczęła zauważać zmiany w sobie samej. Teraz stając przed lustrem i patrząc w swe odbicie oraz widząc szybko zachodzące zmiany w jej wyglądzie już nie myśli o krzywdzeniu samej siebie. Nie chce tego, ma nawet wizję przyszłości, bo przecież najwyższa pora dorosnąć. Tylko czy poradzi sobie nie mając obok Schurle?
Przez ten czas odcięła się od Dortmundu i jego mieszkańców na dobre. Przynajmniej tak sobie wmawiała, bo nadal utrzymywała kontakt z Sahinem, który informował ją o interesujących ją rzeczach, mianowicie o sprawie Marco i Lucasa. Marco również pisał do niej wielokrotnie przepraszając i mówiąc, że zna już prawdę i chciałby zacząć wszystko od nowa, jednak ciemnowłosa czytała wiadomości i usuwała je nie odpisując. Na szczęście lub nieszczęście dotarło do niej, że nie może się ukrywać i musi stawić czoła problemom.

*Retrospekcja*

- Masz wszystko ? - Dopytywał ją piłkarz Chelsea.
- Pytasz już po raz setny. - Zaśmiała się dwudziestolatka. - Tak, mam, poza odwagą.. nie, nie dam rady.
- Ejj, nie mów tak. - Andre ujął jej twarz w dłonie i patrząc prosto w oczy zapewnił. - Marco cię kocha, cały Dortmund na ciebie czeka.
W odpowiedzi usłyszał jedynie ciche westchnięcie Majki i po chwili do ich uszu dotarł dźwięk przychodzącego smsa. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz i odczytując wiadomości spojrzała na piłkarza.
- To Nuri, rozprawa jest o 15. Ech, pójdę tam prosto z lotniska.
- Nie masz wyjścia.
- Muszę już iść. - Dziewczyna zdecydowanie posmutniała. - Dziękuję ci, odmieniłeś moje życie.
- Sama to zrobiłaś. - Uśmiechnął się i stanowczo acz delikatnie ją przytulił. - Trzymaj się i uważaj na siebie. - Ucałował ciemnowłosą w czoło i po chwili widział już jedynie oddalającą się jej sylwetkę. Zatrzymała się na chwilę i machając mu weszła na pokład samolotu.

*

Teraz stojąc przed ogromnym budynkiem sądu, jednak po drugiej stronie ulicy z odległości kilkunastu metrów przyglądała się wchodzącym tam swoim bliskim. Po kolei szli jej rodzice wraz z Elizą, oraz rodzice Reusa, a za nimi na samym końcu szedł sam piłkarz. Widać było, że jest bardzo przygnębiony aczkolwiek na jego twarzy malowała się wyraźna ulga, że zaraz całe to zamieszanie się skończy. Majka tak się w niego zapatrzyła, że nie zauważyła, że obok niej pojawił się Sahin.
- Jednak przyjechałaś.
- Nie miałam wyjścia. - Wyszeptała przytulając się do niego.
- Miałaś. Po prostu jesteś tu dla niego. - Wskazał głową na znikającego za drzwiami sądu blondyna.
- Okey, masz rację. - Westchnęła i czując, że Sahin ciągnie ją za sobą szybko zareagowała.
- Poczekaj. - Piłkarz spojrzał na nią zdziwiony. - Wejdę, ale dopiero gdy wszyscy będą już na sali. Nie mam odwagi wcześniej z nimi rozmawiać.
- Rozumiem.
- Idź już, ja zaraz przyjdę.  - Nuri kiwnął głową na znak, że się zgadza i po chwili on również zniknął jej z oczu. Ciemnowłosa poczuła narastający strach, ale obiecała sobie, że już nie zrezygnuje i spoglądając na wyświetlacz telefonu na, którym widniało zdjęcie Reusa zdecydowała się ruszyć przed siebie. Korytarz był juz pusty, miała więc pewność, że rozprawa w sprawie praw rodzicielskich do Lucasa Reusa już się rozpoczęła. Z walącym sercem otworzyła duże drewniane drzwi i starając się nie rzucać w oczy zajęła miejsce obok Nuriego Sahina, jednak było to nie do ominięcia, w jednej chwili wszystkie oczy zwróciły się na ciemnowłosą, a ta chcąc się uspokoić mocno ścisnęła dłoń Sahina, który starał się jej dodać otuchy. Po jakimś czasie całe to zamieszanie minęło i każdy zwrócił wzrok w stronę sędziego, jednak nie umknęło uwadze dwudziestolatki, że szeroko otwarte, smutne, brązowe oczy, w których się zakochała nadal się w nią wpatrywały. Dziewczyna zmusiła się na delikatny pokrzepiający uśmiech do Reusa i sama również odwróciła głowę tak by przerwać to krępujące uczucie. Obecność Majki na sali dodała Marco sił, teraz już ze świadomością, że jego ukochana znów jest w mieście mógł walczyć z Elizą.

*

Sprawa zakończyła się pomyślnie dla Marco. Rozwiedziony już piłkarz, mimo, że nie był biologicznym ojcem chłopca to on dostał prawa rodzicielskie. Fakt, że mężczyzna, który spłodził Lucasa nie chciał mieć udziału w jego życiu oraz to jaką matką była Eliza bardzo mu pomogły. Teraz miał synka na wyłączność, oczywiście Eliza miała możliwość spotykania chłopca jednak każdy był przekonany, że wcale nie będzie tego chciała. Kobieta rozzłoszczona i poniżona szybko opuściła budynek sądu, a pozostali zatrzymali się na korytarzu dyskutując i gratulując Marco wygrania sprawy. Nieuniknione również było ich spotkanie twarzą w twarz. Piłkarz podszedł do stojącej z boku Majki i nieśmiało ją przytulił.
- Wróciłaś. - Wyszeptał nie puszczając jej.
- Gratuluję, teraz możecie być szczęśliwi z Lucasem. - Zmieniła temat wyswobadzając się z jego uścisku.
- Przepraszam, że ci nie wierzyłem. Eliza mieszała mi w głowie.
- Rozumiem, miałeś prawo. - Wzruszyła ramionami.
- Majka.. ja
- Nic nie mów. - Dwudziestolatka chciała coś jeszcze powiedzieć, jednak poczuła jak robi jej się słabo. Również Marco to zauważył i szybko pomógł jej usiąść na pobliskiej ławce.
- Źle się czujesz?
- Nic takiego. Zaraz mi przejdzie. - Głośno wypuśiła powietrze starając się uspokoić.
- Na pewno ? - Dziewczyna przytaknęła i schowała twarz w dłoniach, myśląc co powinna powiedzieć Reusowi. - Chodź, odwiozę cię.
- Nie trzeba, poradzę sobie. Powinieneś iść i się cieszyć z małym.
- Najpierw ty. Chodź. - Dziewczyna korzystając z pomocy blondyna wstała i żegnając się z obecnymi na korytarzu ludźmi wyszli. Majka nie przykładała ogromnej wagi do rodziców, ponieważ już dawno dali jej do zrozumienia, że to Eliza jest ich ukochaną córeczką a ona nie ma na co liczyć. Powiedziała tylko piłkarzowi, że mieszka w tym samym hotelu co poprzednio i przez całą drogę milczeli, dopóki on ponownie nie zapytał o jej stan zdrowia.
- Jesteś pewna, że to nic poważnego, może powinnaś iść do lekarza? - Zapytał nie odrywając wzroku od drogi, w odpowiedzi usłyszał jedynie krótkie nie i zauważył na jej twarzy delikatny uśmiech.
- Nic mi nie jest. Nie jestem chora. - Zapewniła go i nie pozwalając mu się odprowadzić sama powoli poszła do swojego hotelowego pokoju, który o dziwo był tym samym co ten wynajęty kilka miesięcy temu. Zdjęła płaszcz i rzucając go na fotel spojrzała na telefon, - jedna nieprzeczytana wiadomość:
- "Jeśli znajdziesz chwilę, to chciałbym się kiedyś spotkać i porozmawiać."
- Właśnie po to tu jestem, Marco. - Szepnęła sama do siebie ściskając telefon w dłoni i lekko się uśmiechając.

---------------------------------------------------------------------
Wracam na tego bloga po miesiącu przerwy ( btw. jak ten czas szybko leci, już mamy grudzień !) , pomysł już mam, być może nie każdy będzie zadowolony ale długo myślałam i zdecydowałam jak je zakończę, ale myślę, że wolicie by było to niespodzianką, prawda ;d? 
A co do powyższego rozdziału to cóż, nie chciałam pisać o tym, że są daleko od siebie i darzą się jedynie nienawiścią bo to mijałoby się z prawdą ;d
Kiedy kolejny rozdział? Nie wiem, ostatnio nie ruszam się z domu więc miałam chwilę na pisanie, jednak nie zawsze ma się na to ochotę, na pewno rozdziały nie będą regularne ale chciałabym zakończyć tego bloga jeszcze w tym miesiącu, więc być może uda mi się dodawać je co weekendy, albo w tygodniu, jeśli będę miała taką możliwość.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was aż tak bardzo tym co jest powyżej :)
Pozdrawiam.