sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział XIX

 "Jest coś jeszcze..."

- Myślisz, że się zgodzi? - Zapytał, spoglądając na przyjaciela, który w skupieniu przeszukiwał jego szafę.
- Ta będzie dobra. - Odparł ignorując jego pytanie i podając mu śnieżnobiałą koszulę.
- Nuri! Zadałem pytanie.
- Znasz odpowiedź. - Turek zaśmiał się i pokrzepiająco patrząc na blondyna dodał. - Jestem pewien, że tak. A teraz się pośpiesz.
Reus założył koszulę wybraną przez Sahina oraz marynarkę i zszedł na dół zaraz za swym przyjacielem.
- Tak się cieszę ! - Podeszła do niego żona turka i znając plan piłkarza szczerze mu pogratulowała. Sahinowie pojawili się w domu Marco dużo wcześniej przed innymi gośćmi, aby pomóc mu w przygotowaniach. Dlatego właśnie obecna była tu brunetka, ponieważ mężczyźni prawdopodobnie sami by sobie nie poradzili, a do przyjścia pozostałych osób została niespełna godzina.
- Marco już prawie wszystko gotowe, jedź po Maję.
- Ach tak, już jadę. - Zareagował na przypomnienie Tugby i zakładając kurtkę poczuł przypływającą tremę. Miał za sobą już nawet ślub, ale do dwudziestolatki czuł coś niezwykłego i nie sposób było się nie denerwować. Wychodząc poczuł na plecach klepnięcie, ujrzał za sobą Nuriego i był szczęśliwy, że ma wsparcie tak wspaniałych osób jak turek i jego żona.
Chwilę później mężczyzna był już w drodze do hotelu, w którym czekała na niego Majka. Zaparkował idealnie auto na jednym z wolnych miejsc parkingowych i szybkim krokiem powędrował na piętro, na którym mieszkała ciemnowłosa. Gdy tylko ją ujrzał, serce ponownie szybciej mu zabiło. Bał się, że nie będzie potrafił ukryć zdenerwowania i niestety jego obawy sprawdziły się. Majka szybko zauważyła, że coś jest nie tak, jednak piłkarz był uparty i nie chciał i nie mógł jej teraz nic powiedzieć. Zabrał walizkę ukochanej, oddał klucz w recepcji i oboje wyszli na zewnątrz, gdzie wsiedli do stojącego na parkingu samochodu. Blondyn starając się uspokoić trzęsące się dłonie, przekręcił kluczyk w stacyjce i spokojnie ruszył w stronę swojego, a teraz już ich wspólnego domu. Tym razem jechał szczególnie wolno i bezpiecznie ze względu na siedzącą obok ciężarną ciemnowłosą. Po kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu minutach, które dla Reusa trwały wieczność w końcu dojechali na miejsce. W czasie gdy Marco wyjmował bagaże Majki, ta uważnie przyglądała się okolicy. Znała ją praktycznie na pamięć, ale nie potrafiła uwierzyć w to, że teraz to tu będzie mieszkać, a osoby mieszkające w okolicy będą teraz również jej sąsiadami. Blondyn widząc, że Majce nie śpieszy się by wejść do domu - dyskretnie wysłał sms'a do Sahina, że są już na miejscu i zaraz wejdą. Piłkarz miał zaplanowane dosłownie wszystko i teraz pozostawało mu tylko mieć nadzieję, że wszystko to się uda. Odetchnął głęboko i biorąc ukochaną za rękę weszli do domu, oczywiście Majka szła przodem, a to co zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Była pod wrażeniem liczby osób stojących przed nią. Była to prawdopodobnie cała drużyna Borussii Dortmund. Uśmiechnięta witała się z każdym z osobna, nie spodziewała się tego, że ktokolwiek przyjdzie ją przywitać, jednak Marco zadbał o wszystko. Nie lubiła być w centrum uwagi, ale była wdzięczna blondynowi, czuła się naprawdę kochana.
- Dobrze widzieć was razem. - Nie kto inny, jak Nuri Sahin był autorem tych słów. To właśnie on miał duży wpływ na to, że Marco i Majka stali teraz obok siebie mocno ściskając swe dłonie.
- Kochanie, to twoje przyjęcie. Baw się dobrze, za chwilę wracam. - Reus ucałował ukochaną i zabierając jej walizkę zaniósł ją do ich sypialni. Stając przy łóżku dotarło do niego, że jeszcze niedawno dzielił ten pokój z Elizą - gorszą sióstr, jak się śmiał Sahin. Teraz jest tu z Majką i pragnie być szczęśliwy i dawać szczęście. Przed nim najważniejsze wydarzenie tego wieczoru. Wziął głęboki wdech i wsuwając do kieszeni czerwone pudełeczko, wcześniej sprawdzając jego zawartość i upewniając się, że wszystko jest w porządku zszedł na dół, by ponownie stanąć obok kobiety swego życia. Objął ją w talii i dał znak Nuriemu, żeby wszyscy zebrali się w salonie.
- Na początku chciałbym podziękować wszystkim za przybycie. Niektórzy z was znają historię moją i Majki, inni nie, ale teraz wystarczy tylko powiedzieć, że jesteśmy razem i od tej pory jest to nasz wspólny dom. - Marco spojrzał na ciemnowłosą, a wokół rozległy się brawa i radosne szepty. - To nie koniec wiadomości. Chłopcy za pięć miesięcy dortmundzkie przedszkole powiększy się o nowego malca! - Dotknął brzuszka ukochanej, na który do tej pory nikt nie zwrócił uwagi i w mgnieniu oka wszyscy zaczęli gratulować, a tym samym nie dowierzać z radości, że ciemnowłosa jest w ciąży.
- Jest coś jeszcze. - Wyszeptał Reus, gdy Majka stała do niego tyłem i tonęła w uścisku Tugby Sahin. Wszyscy zamarli i z tajemniczymi uśmiechami spojrzeli na dziewczynę, ta nie wiedząc o co chodzi odwróciła się i ujrzała klęczącego przed nią blondyna. Zdziwiona wpatrywała się w jego pełne strachu oraz nadziei oczy, przenosząc wzrok na dłoń w, której trzymał subtelny pierścionek z pięknym, niewielkim brylantem.
- Maju, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Kobieta ze złami w oczach rzuciła mu się w ramiona, zmuszając go do tego by wstał i czując jak bardzo jest zdenerwowany wyszeptała mu na ucho czułe - oczywiście, że tak. Reus wsunął pierścionek na jej palec i dopiero wtedy goście poczuli ulgę. Teraz wszyscy byli zadowoleni i cieszyli się szczęściem Marco, będącego dla nich jak brat i Majki, która już jest dla nich kimś bliskim. Ciemnowłosa pocałowała narzeczonego i spojrzała w jego świecące się oczy. Był szczęśliwy, tak jak i ona. Nigdy nie spodziewała się, że w ciąg jednego dnia spotka ją tyle dobrego. Wtuliła się w blondyna ciesząc się chwilą i pragnąc by trwała wiecznie. Wokół panowała ogromna radość, każdy bawił się wspaniale nie myśląc o niczym co złe.

Niestety w całym tym zamieszaniu nikt nie zauważył obecności przemykającej się gdzieś między ludźmi Elizy, która jak to w jej zwyczaju - zburzy panującą w ich życiu sielankę.


------------------------------------------------------
Kolejny radosny rozdział :) Myślę, że nie wyszło najtragiczniej..
Ech, chcę Was przeprosić. Miałam tyle wolnego, a dodałam tylko jednej rozdział, teraz drugi. Nie wiem co się dzieje, ale nie mam w ogóle sił na pisanie, a gdy już najdzie mnie ochota to siedzę i wpatruję się w monitor nie potrafiąc napisać ani jednego zdania.. ;c 
Pragnę Was również powiadomić, że teraz już poważnie zbliżamy się do końca. Nie chcę nic zdradzać, ale nie sugerujcie się ostatnimi rozdziałami ;d 
Pozdrawiam i biorę się za pisanie kolejnego rozdziału :)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział XVIII

 "Będę, już zawsze"

Wpatrując się w śpiącego blondyna rozmyślała o tym co wydarzyło się wczoraj, kilka tygodni i miesięcy temu, o tym gdy pierwszy raz stanęła na Dortmundzkiej ziemi i gdy zrobiła to po raz ostatni. W jej krótkim, z pozoru nudnym życiu wydarzyło się już tyle rzeczy. Tych dobrych i złych, które sprawiały, że niejednokrotnie chciała się poddać jednak zawsze był ktoś kto jej na to nie pozwalał. Walczyła i będzie walczyć, bo tego nauczyła się przez te dwadzieścia lat swojego życia. Teraz nosząc pod sercem małego człowieka, będącego owocem miłości jej i piłkarza nie mogła się już doczekać kiedy to stworzą prawdziwą rodzinę. Dorosła i była już świadoma tego, że szczęśliwie kilkakrotnie uniknęła śmierci, pozostaje jej to docenić i dalej żyć przy boku Marco i spełniać się jako kobieta i matka. Patrząc na piłkarza wiedziała, że to on jest tym jedynym, mężczyzną jej życia, z którym chce kroczyć przez życie i wspólnie pokonywać wszystkie przeciwności losu. Mimo wszystkich niepowodzeń jakie ją spotkały czuła się szczęśliwa, czuła, że znów jest szaleńczo zakochana, tak jak kilka lat temu, a najlepsze dla niej było to, że obiekt jej zainteresowania się nie zmienił. Nadal był to ten sam Marco Reus, który obdarzył ją ogromnym uczuciem, pokazując czym jest prawdziwa miłość. Troska, zaufanie, przyjaźń i miłość pomimo wielu wad - to dzięki niemu i dla niego w jej życiu pojawiły się te uczucia. 
Przywdziewając na twarz uśmiech najładniejszy jaki tylko była w stanie, przeniosła się ze stojącej pod oknem kanapy na łóżko, na którym przed chwilą spał teraz już wyciągający do niej dłonie Reus. Usiadła obok i wtulając się w jego silne ramiona poczuła cudownie bijące od niego ciepło. 
- Przepraszam. - Wyszeptał pełen skruchy delikatnie całując ją w szyję.
- Nie przepraszaj, po prostu bądź.
- Będę, już zawsze. - Ich usta złączyły się w czułym pocałunku i tonąc w swych objęciach nie marzyli o niczym innym niż tym by ta chwila mogła trwać wiecznie. Mieli wiele do nadrobienia, ale właśnie po to są razem. Z każdym dniem ich miłość będzie kwitła, stawała się coraz silniejsza, aż wszystkie złe chwile z życia tej dwójki odejdą w niepamięć. Żadne z nich nie będzie wiedziało czym był wyniszczający nałóg i samolubna kobieta imieniem Eliza. Liczą się tylko oni. Marco, Majka, Lucas i nienarodzone maleństwo.
- Muszę iść na trening. - Marco zasmucony, że musi opuścić ukochaną na kilka godzin, niechętnie wypuścił ją ze swych ramion i zakładając kurtkę kierował się do wyjścia, jednak zatrzymał się spoglądając na walizkę leżącą gdzieś w rogu pokoju. - Widzę, że jesteś spakowana, to dobrze. - Uśmiechnął się obejmując ciemnowłosą, która spojrzała na niego pytająco.
- Po treningu przyjadę po ciebie i zamieszkasz razem ze mną.
- Ale tak już?
- Tak. - Zaśmiał się i zachłannie wpił w jej usta. - Cieszę się, że się nie opierasz.
- Będę czekać. - Odparła odwzajemniając uśmiech i całując go ostatni raz życzyła mu udanego treningu. 

Piłkarz z szerokim uśmiechem na twarzy opuścił hotel i wsiadając do auta szybko wziął telefon i zadzwonił do Andre.
- Tak? - Usłyszał zaspany głos przyjaciela i wybuchając śmiechem odparł
- Mam nadzieję, że się wyspałeś bo jesteś mi potrzebny.
- Tak, bardzo. - Westchnął. - Która godzina?
- Jakoś przed 9. Nieważne, wstawaj, zaraz wyślę ci smsa i musisz zrobić trochę większe zakupy.
- Zakupy? Tak wcześnie, co jest?
- Niech wystarczy ci to, że jestem szczęśliwy. Tak w ogóle to dziękuje, dzięki tobie mam teraz Majkę przy sobie.
- Aa czyli o to chodzi. - Zaśmiał się. - W takim razie już wstaję.
Po krótkim czasie piłkarz Chelsea otrzymał ogromną listę zakupów i po skonsumowaniu śniadania ruszył na miasto pożyczonym od Reusa Range Roverem.

*
Mijający go piłkarze oraz pracownicy Borussii Dortmund nie wierzyli w to co widzą. Niektórzy nie byli pewni czy to aby na pewno jest ich zawodnik. Szeroko uśmiechniętemu, kroczącemu korytarzem prowadzącym do szatni - Reusowi każdy uważnie się przyglądał. Nie był to ten sam chłopak, którego dane było im widywać przez ostatni rok. Ten był zupełnie odmieniony, szczęśliwy, radosny. Z daleka było widać, że w jego życiu dzieje się coś widocznie bardzo dobrego.
- Witajcie panowie. - Przywitał kolegów gdy tylko minął drzwi szatni. Odpowiedział mu radosny chórek zgranym Siema i blondyn zamiast zacząć się przebierać stanął na środku pomieszczenia z zamiarem wygłoszenia pewnej sugestii.
- Widzę, że są tu już prawie wszyscy. - Zauważył brak trenera dortmundczyków, który jak na zawołanie pojawił się obok niego. - Czyli jednak wszyscy. - Zaśmiał się. - Mam propozycję nie do odrzucenia. Z racji iż to dopiero początek tygodnia i do meczu mamy jeszcze pełne pięć dni to może odpuścimy sobie dzisiejszy trening?
Po tym pytaniu dało się słyszeć wiele szeptów i wyraźne niezadowolenie trenera jednak blondyn szybko dokończył swą myśl. - W zamian za to wszyscy jesteście zaproszeni na niewielkie przyjęcie u mnie dziś wieczorem. Pan oczywiście też trenerze i wasze kobiety również - Odparł uśmiechnięty spoglądając na mężczyzn siedzących przed nim.
- Co to za święto?
- Jest szczęśliwy, nie widać? - Zaśmiał się Nuri obejmując przyjaciela.
- Dobrze więc, chłopcy możecie wracać do domów i szykować się na to przyjęcie. - Klopp nakreślił w powietrzu cudzysłów i ze swoim typowym uśmiechem na twarzy wyszedł z szatni.
- Nuri. Masz czas? Potrzebuję twojej pomocy. - Reus zatrzymał Sahina, gdy zostali już tylko we dwóch.
- Jasne.
Wyszli razem ze sportowego obiektu, wsiedli do auta blondyna i ten zawiózł przyjaciela pod sklep jubilerski.


---------------------------------
Wstałam dziś o 5 rano by móc coś dla Was napisać, bo przez całe to zamieszanie ze świętami nie mam w ogóle czasu, a wcześniej nie wyrabiałam przez szkołę. Jednak udało się, coś powstało. Nie jest to żaden świetny rozdział, ale chciałam coś dodać przed świętami, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że dawno nic nie dodawałam na żadnego bloga za co bardzo przepraszam, ale jak już wspomniałam - szkoła. ;/
Ale dosyć tego smęcenia. Zbliżają się święta więc pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. 

Oby te święta były dla Was jak najlepsze, byście mogły je spędzić wraz z rodziną, szczęśliwie. Oczywiście dużo ciepła, miłości, zdrowia - bo to najważniejsze. Uśmiechu na twarzy, spełnienia najskrytszych marzeń, dużo radości i prezentów również. 
Nie znamy się, ale jesteście dla mnie bardzo ważne. Dziękuję, że byłyście, jesteście ze mną na tej naszej "twórczej" drodze..
Wesołych Świąt. 
Udanego Sylwestra. 


Najgorszym więzieniem jest przeszłość...

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział XVII

 "Jestem idiotą."

Dwie kolejne doby Majka spędziła w samotności zamknięta w hotelowym pokoju. Jeszcze niedawno nie spodziewała się, że znów tu będzie, że nadal będzie na tym świecie... Udało jej się już tyle przetrwać. Teraz  musi zawalczyć, jednak zaskoczeniem było dla niej to, że najwięcej trudności może sprawić jej zwykła rozmowa, a raczej przygotowanie się do niej. Przez ostatnie 48 godzin nie umiała myśleć o niczym innym niż o Marco i o tym co ją czeka podczas rozmowy z nim. Bała się, wiedziała, że ta konwersacja może odmienić całe ich życie. Obawiała się, że na gorsze...

Zbudzona przez głośne pukanie do drzwi, zdziwiona podniosła głowę z poduszki. Była dopiero ósma rano, więc niemożliwe by była to obsługa hotelowa, która nigdy nie przeszkadzała swym gościom. Ciemnowłosa ospale wstała więc z łóżka i otulając się kołdrą podeszła do drzwi. Otworzyła je i nie dowierzając temu kogo przed sobą widzi przetarła zaspane oczy i spoglądając raz jeszcze na mężczyznę otworzyła szeroko usta jakby chciała krzyczeć, jednak z jej ust dało się słyszeć tylko jedno ciche słowo.
- Andre?
- Wpuścisz mnie ? - Piłkarz roześmiany wtargnął do pokoju zajmowanego przez Majkę i zdejmując swą kurtkę odwiesił ją na jeden z foteli stojących pod oknem. - Nie przywitasz się ze mną? - Zwrócił się do przyjaciółki, która nadal stała w drzwiach. Zamknęła je więc i przytulając się do blondyna zapytała co go do niej sprowadza.
- Bo wiesz... Eliza wie, że tu jesteś
- Widziałyśmy się przecież w sądzie bystrzaku. - Westchnęła i usiadła na łóżku wtulając się mocno w kołdrę otulającą jej ramiona.
- No tak, ale sęk w tym, że była u mnie.
- U ciebie ? W Londynie? - Dziewczyna z wrażenia stanęła prosto oczekując wyjaśnień od piłkarza.
- Wie, że u mnie mieszkałaś i kazała ci przekazać, że nie ustąpi dopóki nie zniszczy życia tobie i Marco.
- Nie boję się jej. - Spojrzała na przyjaciela i uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. - Dziękuje, że jesteś, ale dam już sobie radę.
- Promieniejesz. - Zauważył.
- Dzięki. - Odparła sarkastycznie. - Nie spałam tak naprawdę dwa dni, a gdy dziś nad ranem mi się to udało to oczywiście musiałeś się pojawić. Wyglądam tragicznie, a niedługo spotykam się z Marco.
- Poważnie?
- Mhm. Najwyższa pora porozmawiać. Cholernie się boję. - Cicho westchnęła i zaczęła przeszukiwać walizkę w poszukiwaniu ubrań na dzisiejsze spotkanie.
- Czego?
- A jak myślisz. - Dziewczyna teatralnie wywróciła oczami i zostawiając Andre samego, powędrowała do łazienki, gdzie ciesząc się przyjemnie ciepłą kąpielą poczuła jak stres ustępuje. Wiele razy rezygnowała i robiła wszystko by uniknąć każdej nawet najmniejszej szkody. Teraz pragnie porozmawiać z Reusem i wszystko wyjaśnić, bo dotarło do niej, że zatajając prawdę gorzej krzywdzi innych i samą siebie. Wychodząc z wanny owinęła się białym, miękkim ręcznikiem i stanęła przed lustrem by zrobić delikatny makijaż. Gdy była już gotowa założyła jeszcze ubrania i wróciła do pokoju, gdzie nadal przebywał piłkarz Chelsea.
- Zejdziemy na śniadanie ?  - Zagadnął ją piłkarz.
- Nie, Marco zaprosił mnie do siebie, więc wiesz.. - Odparła nieśmiało.
- Rozumiem. - Odparł uśmiechnięty i przytulił do siebie ciemnowłosą. - Będzie dobrze.
- Zaraz muszę wychodzić, bo już prawie dziewiąta.
- Okey to jak będziesz wychodziła to ja skoczę na śniadanie, bo umieram z głodu. - Zaśmiał się.
- To zbieraj się, tylko najpierw podaj mi tą kurtkę, na której właśnie siedzisz. - Dziewczyna spojrzała na niego udając rozzłoszczoną i po chwili oboje wybuchli śmiechem.
- Wybacz.
Narzucili na siebie kurtki i stanęli na hotelowym korytarzu by się pożegnać i aby Andre życzył szczęścia przyjaciółce.
- Przestań się już denerwować.
- Nie denerwuję się. - Zawyła ciemnowłosa i wtuliła się w mężczyznę. W tym momencie obok nich pojawił się Reus. Zniecierpliwiony już czekaniem postanowił przyjść po Majkę bojąc się, że ta zrezygnowała ze spotkania z nim. Pierwsze co zauważył to Schurle tulący ciemnowłosą i coś co jeszcze bardziej go zaciekawiło, a mianowicie jej dziwnie zaokrąglony brzuszek. Majka widząc blondyna i jego przeszywający ją wzrok szybko oderwała się od przyjaciela i zapięła kurtkę.
- Hej. - Wyszeptała patrząc na widocznie zamyślonego Marco.
- Cześć. - Spoglądał bardziej na Schurle niż na dziewczynę, tamten również się z nim przywitał i informując, że już pójdzie zniknął z oczu Marco i Majce. Blondyn odprowadził go smutnym wzrokiem i spojrzał na zmieszaną ciemnowłosą.
- Idziemy ? - Zapytała starając się nie patrzeć mu w oczy. Bała się tego co mógł sobie pomyśleć.
- Tak. - Przepuścił ją przodem i po chwili oboje znajdowali się na zewnątrz. Marco jak przystało na dobrze wychowanego mężczyznę otworzył jej drzwi do swego auta i czekając aż ta się usadowi zamknął je i niedługo potem również on siedział w środku. Droga do domu piłkarza minęła im w dość napiętej atmosferze, jednak żadne z nich nie potrafiło się odezwać. Dopiero po skończonym posiłku zdecydowali się na rozmowę, która nijak im się nie kleiła. W końcu Marco nie mogąc już wytrzymać wziął sprawy w swoje ręce.
- Chciałem cię przeprosić. Nie uwierzyłem ci, jestem kompletnym idiotą. - Westchnął spuszczając wzrok.
- Dla mnie sprawa jest już zamknięta, ciesz się spokojem... i nie jesteś idiotą. - Powiedziała ciemnowłosa po chwili zastanowienia. Zaczęła nerwowo stukać paznokciami o blat stołu chcąc mu coś powiedzieć jednak blondyn ją ubiegł.
- Gdzie byłaś przez cały ten czas?
- W Londynie, Andre przyjął mnie pod swój dach, a wcześniej uratował przed popełnieniem kolejnego błędu. - Odparła zgodnie z prawdą. Przez cały ten czas czuła jak smutne brązowe oczy Reusa są w nią utkwione.
- To dobrze. Napijesz się może wina? - Zapytał zmieniając temat.
- Nie,  nie mogę. - Wyszeptała unikając jego wzroku. Natomiast Niemiec nawet nie udawał zdziwionego, nie był ślepy ani aż tak głupi, zdawał sobie sprawę co jest tego powodem. Zdenerwowanie dziewczyny sięgnęło apogeum nie widząc żadnej reakcji ze strony piłkarza. Za to blondyn spokojnie postawił przed sobą butelkę jednego z najlepszych win i nalewając go sobie do kieliszka uważnie obserwował siedzącą na przeciw niego Polkę.
- Marco.. to nie ma sensu, lepiej już pójdę. - Wstała od stołu i skierowała się w stronę drzwi. Jej trzęsące się dłonie i napływające do oczu łzy skutecznie uniemożliwiały jej zapięcie kurtki.
- Cholera. - Syknęła siłując się z suwakiem.
- Pomogę ci. - Dopiero teraz zauważyła Marco stojącego w progu, podszedł do niej i spoglądając jej w oczy pomógł się ubrać, niczym małemu dziecku. Złapał za końcówki suwaka, pociągnął w górę i omijając wystający brzuszek zasunął pod samą szyję ciemnowłosej. Stali tak przez chwilę wpatrując się w siebie, dopóki nie dotarło do niej zadane przez Reusa pytanie.
- To dziecko Schurle? - Zapytał najspokojniej jak potrafił bojąc się usłyszeć krótkiego "tak", aczkolwiek nie doczekał się żadnej konkretnej odpowiedzi. W jego uszach zabrzmiał głos Polki i zaraz potem już jej nie było.
- To czwarty miesiąc... myślę, że taka odpowiedź ci wystarczy.
Blondyn wrócił do jadalni i wyciągając z barku coś mocniejszego usiadł na kanapie z butelką w dłoni i twarzą kompletnie bez uczuć. Ilość myśli w jego głowie sprawiła, że czuł się zagubiony i nie miał najmniejszego pojęcia co myśleć oraz robić.

*
Pijany, mimo sprzeciwu ochrony doszedł chwiejnym krokiem na pierwsze piętro i zatrzymał się przed pokojem nr 15. Zapukał do drzwi nieszczególnie delikatnie i niecierpliwie wyczekiwał aż pojawi się przed nim postać ciemnowłosej. Mimo, że było już po północy drzwi się otworzyły, a w nich cała zapłakana, z rozmazanym makijażem kobieta, którą kochał nad życie.
- To przeze mnie ? - Zapytał nadal się chwiejąc. Nie usłyszał odpowiedzi, Majka jedynie smutno się uśmiechnęła i po chwili poczuła jak piłkarz ją przytula, a następnie ujmuje jej twarz w dłonie.
- Dlaczego zapytałeś czy to dziecko jest Andre? - Wyszeptała łamiącym się głosem.
- Bo jestem idiotą. - Odparł uśmiechając się i spoglądając w jej smutne oczy zachłannie pocałował w usta. Oparł swe czoło o niej i do jej uszu napłynęły dwa najpiękniejsze słowa, jakie do tej pory usłyszała.
- Będziemy rodzicami. - Wyszeptał nadal nietrzeźwym głosem i ponownie ich usta złączyły się w czułym pocałunku.

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział XVI

 " Wróciłaś. "

3 miesiące później

Majka po trzymiesięcznej rozłące z Dortmundem ponownie stoi na niemieckiej uliczce i oczekuje zamówionej taksówki. Nie wytrzymała długo w deszczowym Londynie. Mimo miłego towarzystwa Andre Schurrle, którego poznała kilka lat temu jako przyjaciela Reusa, zbyt wiele spraw ciągnęło ją z powrotem do Niemiec. Andre udostępnił jej jeden z pokoi gościnnych w swym domu i był dla niej jak prawdziwy przyjaciel, wspierał ją i pozwalał się wyżalić zapewniając, że nic nie wyjdzie poza ściany jego domu. Co ciekawsze już nie brała. Nie pamięta żeby kiedykolwiek była tak długo czysta. Była to zasługa głównie piłkarza, bo to on pierwszego dnia jej pobytu w deszczowym mieście rozpoznał ją w klubie i zabrał do siebie gdy była bliska kolejny raz popełnienia tego samego błędu. Szybko zdobył jej zaufanie i pozwalał sobie nawet na dawanie jej czegoś co oboje nazywali szlabanami, tak by tylko dziewczyna nie miała okazji ku sięgnięciu po narkotyki. O dziwo jego sposób działał, aczkolwiek w czasie pobytu u piłkarza Majka zaczęła zauważać zmiany w sobie samej. Teraz stając przed lustrem i patrząc w swe odbicie oraz widząc szybko zachodzące zmiany w jej wyglądzie już nie myśli o krzywdzeniu samej siebie. Nie chce tego, ma nawet wizję przyszłości, bo przecież najwyższa pora dorosnąć. Tylko czy poradzi sobie nie mając obok Schurle?
Przez ten czas odcięła się od Dortmundu i jego mieszkańców na dobre. Przynajmniej tak sobie wmawiała, bo nadal utrzymywała kontakt z Sahinem, który informował ją o interesujących ją rzeczach, mianowicie o sprawie Marco i Lucasa. Marco również pisał do niej wielokrotnie przepraszając i mówiąc, że zna już prawdę i chciałby zacząć wszystko od nowa, jednak ciemnowłosa czytała wiadomości i usuwała je nie odpisując. Na szczęście lub nieszczęście dotarło do niej, że nie może się ukrywać i musi stawić czoła problemom.

*Retrospekcja*

- Masz wszystko ? - Dopytywał ją piłkarz Chelsea.
- Pytasz już po raz setny. - Zaśmiała się dwudziestolatka. - Tak, mam, poza odwagą.. nie, nie dam rady.
- Ejj, nie mów tak. - Andre ujął jej twarz w dłonie i patrząc prosto w oczy zapewnił. - Marco cię kocha, cały Dortmund na ciebie czeka.
W odpowiedzi usłyszał jedynie ciche westchnięcie Majki i po chwili do ich uszu dotarł dźwięk przychodzącego smsa. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz i odczytując wiadomości spojrzała na piłkarza.
- To Nuri, rozprawa jest o 15. Ech, pójdę tam prosto z lotniska.
- Nie masz wyjścia.
- Muszę już iść. - Dziewczyna zdecydowanie posmutniała. - Dziękuję ci, odmieniłeś moje życie.
- Sama to zrobiłaś. - Uśmiechnął się i stanowczo acz delikatnie ją przytulił. - Trzymaj się i uważaj na siebie. - Ucałował ciemnowłosą w czoło i po chwili widział już jedynie oddalającą się jej sylwetkę. Zatrzymała się na chwilę i machając mu weszła na pokład samolotu.

*

Teraz stojąc przed ogromnym budynkiem sądu, jednak po drugiej stronie ulicy z odległości kilkunastu metrów przyglądała się wchodzącym tam swoim bliskim. Po kolei szli jej rodzice wraz z Elizą, oraz rodzice Reusa, a za nimi na samym końcu szedł sam piłkarz. Widać było, że jest bardzo przygnębiony aczkolwiek na jego twarzy malowała się wyraźna ulga, że zaraz całe to zamieszanie się skończy. Majka tak się w niego zapatrzyła, że nie zauważyła, że obok niej pojawił się Sahin.
- Jednak przyjechałaś.
- Nie miałam wyjścia. - Wyszeptała przytulając się do niego.
- Miałaś. Po prostu jesteś tu dla niego. - Wskazał głową na znikającego za drzwiami sądu blondyna.
- Okey, masz rację. - Westchnęła i czując, że Sahin ciągnie ją za sobą szybko zareagowała.
- Poczekaj. - Piłkarz spojrzał na nią zdziwiony. - Wejdę, ale dopiero gdy wszyscy będą już na sali. Nie mam odwagi wcześniej z nimi rozmawiać.
- Rozumiem.
- Idź już, ja zaraz przyjdę.  - Nuri kiwnął głową na znak, że się zgadza i po chwili on również zniknął jej z oczu. Ciemnowłosa poczuła narastający strach, ale obiecała sobie, że już nie zrezygnuje i spoglądając na wyświetlacz telefonu na, którym widniało zdjęcie Reusa zdecydowała się ruszyć przed siebie. Korytarz był juz pusty, miała więc pewność, że rozprawa w sprawie praw rodzicielskich do Lucasa Reusa już się rozpoczęła. Z walącym sercem otworzyła duże drewniane drzwi i starając się nie rzucać w oczy zajęła miejsce obok Nuriego Sahina, jednak było to nie do ominięcia, w jednej chwili wszystkie oczy zwróciły się na ciemnowłosą, a ta chcąc się uspokoić mocno ścisnęła dłoń Sahina, który starał się jej dodać otuchy. Po jakimś czasie całe to zamieszanie minęło i każdy zwrócił wzrok w stronę sędziego, jednak nie umknęło uwadze dwudziestolatki, że szeroko otwarte, smutne, brązowe oczy, w których się zakochała nadal się w nią wpatrywały. Dziewczyna zmusiła się na delikatny pokrzepiający uśmiech do Reusa i sama również odwróciła głowę tak by przerwać to krępujące uczucie. Obecność Majki na sali dodała Marco sił, teraz już ze świadomością, że jego ukochana znów jest w mieście mógł walczyć z Elizą.

*

Sprawa zakończyła się pomyślnie dla Marco. Rozwiedziony już piłkarz, mimo, że nie był biologicznym ojcem chłopca to on dostał prawa rodzicielskie. Fakt, że mężczyzna, który spłodził Lucasa nie chciał mieć udziału w jego życiu oraz to jaką matką była Eliza bardzo mu pomogły. Teraz miał synka na wyłączność, oczywiście Eliza miała możliwość spotykania chłopca jednak każdy był przekonany, że wcale nie będzie tego chciała. Kobieta rozzłoszczona i poniżona szybko opuściła budynek sądu, a pozostali zatrzymali się na korytarzu dyskutując i gratulując Marco wygrania sprawy. Nieuniknione również było ich spotkanie twarzą w twarz. Piłkarz podszedł do stojącej z boku Majki i nieśmiało ją przytulił.
- Wróciłaś. - Wyszeptał nie puszczając jej.
- Gratuluję, teraz możecie być szczęśliwi z Lucasem. - Zmieniła temat wyswobadzając się z jego uścisku.
- Przepraszam, że ci nie wierzyłem. Eliza mieszała mi w głowie.
- Rozumiem, miałeś prawo. - Wzruszyła ramionami.
- Majka.. ja
- Nic nie mów. - Dwudziestolatka chciała coś jeszcze powiedzieć, jednak poczuła jak robi jej się słabo. Również Marco to zauważył i szybko pomógł jej usiąść na pobliskiej ławce.
- Źle się czujesz?
- Nic takiego. Zaraz mi przejdzie. - Głośno wypuśiła powietrze starając się uspokoić.
- Na pewno ? - Dziewczyna przytaknęła i schowała twarz w dłoniach, myśląc co powinna powiedzieć Reusowi. - Chodź, odwiozę cię.
- Nie trzeba, poradzę sobie. Powinieneś iść i się cieszyć z małym.
- Najpierw ty. Chodź. - Dziewczyna korzystając z pomocy blondyna wstała i żegnając się z obecnymi na korytarzu ludźmi wyszli. Majka nie przykładała ogromnej wagi do rodziców, ponieważ już dawno dali jej do zrozumienia, że to Eliza jest ich ukochaną córeczką a ona nie ma na co liczyć. Powiedziała tylko piłkarzowi, że mieszka w tym samym hotelu co poprzednio i przez całą drogę milczeli, dopóki on ponownie nie zapytał o jej stan zdrowia.
- Jesteś pewna, że to nic poważnego, może powinnaś iść do lekarza? - Zapytał nie odrywając wzroku od drogi, w odpowiedzi usłyszał jedynie krótkie nie i zauważył na jej twarzy delikatny uśmiech.
- Nic mi nie jest. Nie jestem chora. - Zapewniła go i nie pozwalając mu się odprowadzić sama powoli poszła do swojego hotelowego pokoju, który o dziwo był tym samym co ten wynajęty kilka miesięcy temu. Zdjęła płaszcz i rzucając go na fotel spojrzała na telefon, - jedna nieprzeczytana wiadomość:
- "Jeśli znajdziesz chwilę, to chciałbym się kiedyś spotkać i porozmawiać."
- Właśnie po to tu jestem, Marco. - Szepnęła sama do siebie ściskając telefon w dłoni i lekko się uśmiechając.

---------------------------------------------------------------------
Wracam na tego bloga po miesiącu przerwy ( btw. jak ten czas szybko leci, już mamy grudzień !) , pomysł już mam, być może nie każdy będzie zadowolony ale długo myślałam i zdecydowałam jak je zakończę, ale myślę, że wolicie by było to niespodzianką, prawda ;d? 
A co do powyższego rozdziału to cóż, nie chciałam pisać o tym, że są daleko od siebie i darzą się jedynie nienawiścią bo to mijałoby się z prawdą ;d
Kiedy kolejny rozdział? Nie wiem, ostatnio nie ruszam się z domu więc miałam chwilę na pisanie, jednak nie zawsze ma się na to ochotę, na pewno rozdziały nie będą regularne ale chciałabym zakończyć tego bloga jeszcze w tym miesiącu, więc być może uda mi się dodawać je co weekendy, albo w tygodniu, jeśli będę miała taką możliwość.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was aż tak bardzo tym co jest powyżej :)
Pozdrawiam.

poniedziałek, 11 listopada 2013

...

Wiem, że z niecierpliwością czekacie na kolejny rozdział, ponieważ chcecie wiedzieć jak dalej potoczą się losy Majki i Marco. Jednak na razie nie pojawi się tu rozdział, spowodowane jest to moim niezdecydowaniem. Napisałam już rozdział ale myślę, że rozegram to inaczej, by nie było zbyt tragicznie. Także potrzebuję czasu by jakoś to sobie przemyśleć, a tymczasem zajmę się dwoma pozostałymi blogami i tam rozdziały będą pojawiać się częściej ( przynajmniej takie jest moje założenie) Cóż mam nadzieję, że nie będziecie bardzo złe, że zawieszam opowiadanie w takim momencie, ale wynagrodzę Wam to dobrym zakończeniem, które mam nadzieję nie będzie najgorsze :)
Także przepraszam i tymczasem zapraszam na moje dwa pozostałe blogi :)

niedziela, 27 października 2013

Rozdział XV

" Nienawidzę go, ale jednak nadal kocham. "

- Nie chodzi o nas! - Majka spojrzała na stojących obok państwa Reusów i widząc ich skinięcie głowami gotowa była powiedzieć blondynowi prawdę.
- Po prostu daj mi spokój... - Piłkarz otworzył drzwi wypraszając ciemnowłosą, jednak ona stanęła przy wyjściu i zatrzaskując drzwi spojrzała Reusowi w oczy.
- Pamiętasz gdy miałam siedemnaście, a ty dwadzieścia jeden lat, opowiadałeś mi o swoich marzeniach, o tym jak miałoby wyglądać twoje życie, pamiętasz? Pamiętasz?! - Powtórzyła gdy nic nie odpowiedział.
- Ta i co z tego... będziesz mi teraz przypominać co ci mówiłem?
- Powiedziałeś, że pragniesz zrobić karierę jako piłkarz, mieć najbliższych przy sobie, wybudować dom, znaleźć żonę i mieć dziecko... najlepiej syna. Gratuluję, wszystko ci się udało. Poza jednym. - Powiedziała mimo dławiącego ją płaczu. - Jesteś naiwny, a moja siostra to wykorzystała. Dałeś się tak łatwo oszukać i wykorzystać.
- Do czego zmierzasz?
- Nie zostałeś tatusiem. - Wyszeptała podchodząc bliżej blondyna, na jej twarzy pojawił się pewnego rodzaju uśmiech. - Przynajmniej nie Lucasa.
- Zwariowałaś? - Marco zaśmiał się ironicznie.
- Gdy Eliza zaszła w ciążę już dawno była w Polsce. Oszukała cię.
- Wiesz co to jest bezsensu . Wyjdź.
- Reus do cholery ja nie żartuje. Też jestem kobietą, umiem liczyć. Zaszła w ciążę z kimś innym i wykorzystała fakt, że jeszcze niedawno była z tobą bo ty mogłeś zaoferować jej dużo więcej. Zawsze zależało jej na pieniądzach, zrozum.
- Eliza miała rację. - Nie słuchał tego co mówiła Majka. - Chcesz zniszczyć nasz związek i wiesz co? Prawie ci się udało, już miałem się rozwodzić  ale koniec z tym. Skończ oczerniać moją rodzinę i wynoś się z mojego życia.
- Słucham?! Rodzinę?  A co się stało z Reusem, który narzekał, że nie wytrzymuje z tą pustą blondi ? Co ona z tobą zrobiła.
- Nie byłem z nią szczęśliwy bo przez cały czas myślałem o tobie ! Ale to koniec, przestań niszczyć mi życie. Chce naprawić swoje małżeństwo ! Nienawidzę cię.
Do Majki dotarło właśnie, że nic nie wskóra. Straciła go tak jak się tego spodziewała. Teraz dodatkowo uważa ją za osobę niszczącą związki. Nie ma wyjścia, musi odpuścić i usunąć się z życia piłkarza.
- Okey, jak chcesz ale pamiętaj, ja wyznałam ci prawdę, a jeśli wolisz dalej żyć w kłamstwie to proszę bardzo. - Otwierając drzwi zwróciła się jeszcze raz w jego stronę. - Jedyny plus tego całego zamieszania to to, że Eliza dała małemu szanse na w miarę normalne dzieciństwo przy twoim boku, a nie jednego z tych facetów, którzy myślą nieodpowiednią częścią ciała. - Do widzenia. - Zwróciła się jeszcze do rodziców piłkarza i wyszła z hukiem zatrzaskując drzwi.
- Wy też jesteście z nią? - Nie dowierzał Marco gdy zostali już tylko we trójkę.
- Synu..
- Nie, dajcie mi spokój, nie wiem co to wszystko ma znaczyć, ale wyjdźcie.
- Lucas jest u Melanie, możesz po niego jechać. - Ojciec pożegnał piłkarza i wyszedł.
- Synku, możesz nie wierzyć ale ona mówi prawdę, zrobisz jak zechcesz ale dobrze wiesz, że możesz to sprawdzić. - Kobieta ucałowała syna i wyszła zaraz za mężem.

*
Majka tym razem bez zastanowienia wróciła do hotelu. Wbiegając do pokoju pośpiesznie wyjęła walizkę i zaczęła pakować do niej wszystkie swoje rzeczy. Łzy cisnęły jej się do oczu, ale musiała walczyć. Zrobiła co miała do zrobienia a teraz może odejść. Teraz najważniejsze to wyjechać, a co będzie później to jeszcze się okaże. Wszystko zależy od tego czy dziewczyna  będzie wystarczająco silna.
Zamykając walizkę otarła łzę spływającą jej po policzku i wychodząc ostatni raz rozejrzała się po hotelowym pokoju. Ciągnąc bagaż ze sobą zeszła po schodach do recepcji, gdzie oddała klucz i żegnając się z obsługą opuściła budynek.
Ponownie stanęła na lotnisku, tak jak i w dniu jej przyjazdu padał deszcz. Zdjęła mokry kaptur i podeszła kupić bilet. Odwróciła się by usiąść na jednej z ławek i zauważyła za sobą rodzinę Sahina. Przywitała się z nimi starając się ukryć swój smutek.
- Wyjeżdżasz? - Zapytał ją turek.
- Zrobiłam co mogłam. Siedziałam tu pół roku by jak najdelikatniej mu to przekazać. - Ocierała lejące się jej po policzkach łzy. - A mogłam już pierwszego dnia wejść do jego domu i powiedzieć, że to nie jego dziecko! Oszczędziłabym nam wszystkim czasu. Ale nie ! Było mi go szkoda, a on co? Nie wierzy mi i teraz mnie nienawidzi, ale dobrze bo ze wzajemnością! - Wykrzyczała do nic nierozumiejącego Nuriego i ignorując zdezorientowane miny małżeństwa odeszła słysząc, że jej samolot zaraz odlatuje.

Siedząc w samolocie po głowie krążyła jej jedna myśl - Nienawidzę go, ale jednak nadal kocham.
Przymknęła oczy i dała w spokoju spływać gorzkim łzom.  Kierunek - Londyn. Tu nie zostanie, a do Polski również nie wróci, ale jak długo tam wytrzyma?


-----------------------------------------------------
Niespodzianka ? Wydaję mi się, że jednak większość po ostatnim rozdziale domyśliła się o co chodzi :)
Cóż oddaje więc rozdział w Wasze ręce, ach i możliwe, że kolejny pojawi się dopiero za 2 tyg. ponieważ najprawdopodobniej nie będzie mnie w domu. 

Pozdrowienia dla Patrycji przez, którą mam fazę na piosenkę lecącą w tle. Nie, na co dzień nie słucham takiej muzyki. Nienawidzę cię, wiesz? ;d (Polecam ją wyłączyć, jeżeli kogoś ona denerwuje, aczkolwiek o dziwo pasuje do rozdziału ;d)


Polecam świetnego bloga :) http://o-czymkolwiek-marzysz-zacznij-dzialac.blogspot.com
oraz drugiego, który znalazłam i przeczytałam dnia dzisiejszego i z wrażenia chyba nie usnę, każdemu serdecznie polecam  http://szaara-rzeczywistosc.blogspot.com


niedziela, 20 października 2013

Rozdział XIV



"Nie chodzi o nas!"

Rano poczuła na twarzy pocałunki. Był to nie kto inny jak Marco. Podniosła się i nic nie mówiąc przyglądała się blondynowi, po jakimś czasie milczenia czule pocałowała go w usta i sprawdzając godzinę w telefonie wstała z zamiarem pójścia do łazienki.
- Coś nie tak? - Usłyszała za sobą zmartwiony głos piłkarza. - Dlaczego się nie odzywasz?
- Nie, wszystko w porządku. - Skłamała i udając zadowoloną skierowała się do łazienki. Wykąpała się, ubrała i doprowadziła do ogólnego porządku. Gdy wychodziła ujrzała ubierającego się Marco.
- Wychodzisz?
- Tak, niedługo mam trening.
- A o której kończysz? - Zapytała podchodząc bliżej.
- Po 14, a co ? - Cmoknął ją w usta.
- Tak pytam. - Uśmiechnęła się i oboje usłyszeli dźwięk przychodzącego sms'a. Był to telefon Majki jednak to Marco pierwszy dopadł do telefonu i bez żadnych zahamowań odczytał wiadomość. Majka zaniepokojona wyrazem twarzy blondyna wyrwała mu telefon i sama odczytała wiadomość.
- Co to ma znaczyć? - Zapytał poddenerwowany.
- Nic. - Odparła.
- Nic?! - Uniósł głos. - Moja żona pisze do ciebie, że na nic twoje starania bo i tak ci nie uwierzę i dodatkowo grozi ci! To jest nic? O co do cholery chodzi?!
- Nieważne. Uspokój się.
- Wytłumacz mi, dlaczego wy się tak nienawidzicie... skąd te wszystkie tajemnice. Żadna z was nic nie mówi, jak mam być spokojny? Nie jesteś szczera, więc jak my mamy być razem? Jak wyobrażasz sobie ten związek.
- Związek? Reus my nie mamy przyszłości... - Podłamana usiadła na łóżku.
- Tak uważasz? Dobrze wiedzieć... nie rozumiem więc po co dawałaś mi złudne nadzieje.
- Marco do cholery co z tobą. Kocham cię, ale spójrz jestem wrakiem człowieka ze mną nie ma przyszłości. - Głos jej się łamał a do oczu napływały łzy.
- Masz racje. To koniec, jeżeli można to tak nazwać... - Syknął wściekły. - Wyjdź.
- Jestem u siebie. - Szepnęła ocierając łzy.
- Racja. Żegnam. - Wyszedł trzaskając drzwiami.
W tej chwili coś pękło. Wściekli na siebie, że tak to się potoczyło musieli wrócić do codziennych obowiązków. Reus pojechał na trening, a Majka nie marzyła o niczym innym jak zaćpać się na śmierć. Jednak zamiast tego chwyciła telefon i wycierając mokre od płaczu policzki wysłała sms'a do mamy Marco, żeby spotkały się teraz pod jego mieszkaniem. Teraz pewna, że nie ma już czego stracić wraz z rodzicami mężczyzny którego kocha weszła do mieszkania piłkarza. Elizy nie było, zazwyczaj wracała wieczorami więc spokojnie mogli przeszukać dokumenty, których poszukiwała Majka. Można było nazwać to włamaniem, ale teraz nie obchodziło jej to.
- To czego szukamy? - Zwrócił się do ciemnowłosej starszy mężczyzna.
- Akt urodzenia chłopca, książeczka zdrowia czy cokolwiek, chce wiedzieć co ta żmija tam nawymyślała.
Cała trójka zaczęła przeszukiwać dokumenty, których w tym domu nie brakowało, jednak tego jednego za nic nie mogli znaleźć.
- To bezsensu. - Zmęczony mężczyzna usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach.
- Zobaczę jeszcze w sypialni a wy to posprzątajcie. - Majka wskazała na stertę papierów leżącą na stoliku.
Dopiero wchodząc do sypialni Reusów poczuła, że narusza czyjąś prywatność. Mimo to nie cofnęła się przed przeszukaniem również tego pomieszczenia. Niestety i tam nic nie znalazła, gdy miała już wychodzić postanowiła zajrzeć jeszcze pod łóżko. Schyliła się i wyciągnęła spod niego zakurzone pudełko. Otworzyła je i jej oczom ukazały się liczne pamiątki i zdjęcia, na których widniała ona z Marco. Poczuła, że jej policzki robią się ponownie wilgotne. Zdjęcia przedstawiały to jacy byli kiedyś radośni i szczęśliwi. Teraz będzie musiała o tym zapomnieć i zamknąć ten rozdział życia. Niespodziewanie usłyszała podniesione głosy dobiegające z dołu. Szybko zamknęła pudełko, odstawiła je na miejsce i zbiegła po schodach.
- Co tu się dzieje?!
- My tylko...- Tłumaczyli się zdezorientowani rodzice Reusa.
- Nie wiń ich o nic. - Zza ściany wyłoniła się ciemnowłosa.
- Ty...?! - Wściekły Marco nie miał pojęcia o co chodzi.
- Nie krzycz tylko mnie teraz wysłuchaj. - Starała się opanować łzy, które wywoływał widok piłkarza.
- Nie mamy o czym rozmawiać, rano dałem ci jasno do zrozumienia, że to koniec.
- Nie chodzi o nas! - Majka spojrzała na stojących obok państwa Reusów i widząc ich skinięcie głowami gotowa była powiedzieć blondynowi prawdę.

---------------------------------------------------------
Może dziwnie to wygląda, bo w poprzednim rozdziale było kolorowo teraz wręcz przeciwnie, niestety skracam to opowiadanie. Nie przeszkadzał mi brak komentarzy czy odwiedzin, ale doszłam do wniosku, że skoro jest po 60 wyświetleń a komentarzy po 2-5 to coś tu nie gra. Jak widać duże znaczenie ma to kto jest bohaterem opowiadania. Ci z pozoru bardziej "wyszukani" nie mają wielu czytelników. Nie chcę bo nie lubię prosić o komentarze, bo nie o to tu chodzi, jeżeli opowiadanie jest dobre to czytelnicy sami chętnie komentują, wgl czytelnicy są.
Ale jaki ma sens pisanie gdy mało kto czyta? Póki co postanowiłam napisać opowiadania, które już zaczęłam. Kolejnych zaczynać nie będę. 
Nie chodzi tu tylko o moje opowiadanie. Znam wiele bloggerek, opowiadań, które są niesamowite, ale z jakiegoś powodu liczba komentarzy nie przekracza dziesiątki. Ja wiem, nie każdy ma czas, ale bądźcie mili i skomentujcie czasem opo innych bloggerek bo naprawdę na to zasługują. Nie chodzi o napisanie : "Super, świetnie, zapraszam do mnie.." , liczy się konstruktywna ocena, nawet negatywna ale to dowód, że czytacie. Wydaję mi się, że wszyscy piszemy po to by poznać innych opinie o tym co tworzymy.
Ja jestem bardzo wdzięczna wszystkim osobom, które czytają moje wypociny :) niektórzy są ze mną od samego początku za co bardzo dziękuję :* , niestety te trzy historie będą moimi ostatnimi, chyba, że nagle w moim życiu coś się zmieni. 

Pozdrawiam, Nika.

PS. i zanim ktokolwiek skrytykuje to pod rozdziałem - wczytajcie się, bo nie proszę Was przez to o komentarze dla siebie, tylko o to byście czasem poświęcili chwilkę na skomentowanie opowiadań, bo autorki/autorzy poświęcają na to swój wolny czas, a skoro już przeczytacie to napisanie 1-2 zdań chyba nie wymaga zbyt dużo czasu.