"Powoli się zabijać..."
Eliza wróciła nad ranem do domu. Chciała przemknąć się nie zauważona do sypialni, lecz już w kuchni napotkała niezadowolone spojrzenie swojego męża. Siedział właśnie z Nurim i jadł śniadanie, kobieta domyśliła się, że turek tu nocował.
- Pozwól tu na chwilę. - Zawołał ją Reus.
- Cześć. - Wybełkotała wchodząc chwiejnym krokiem do kuchni.
- Hej. - Odparł cicho Nuri.
- Co ty wyprawiasz kobieto ? Wychodzisz wieczorem i wracasz dopiero rano. Co z ciebie za matka! Jak ty to sobie wyobrażasz? - Nie krył złości blondyn.
- Daj spokój. Gadaliśmy już o tym. - Podeszła do tematu lekceważąco i obróciła się z zamiarem opuszczenia pomieszczenia w którym się znajdowała. Jednak Marco złapał ją w odpowiednim momencie i przytrzymał. - Puść. - Wysyczała. Nie posłuchał jej.
- Albo zmienisz swój stosunek do życia, albo...
- Albo co ?! - Weszła mu w zdanie.
- Dobrze wiesz, że jestem z tobą tylko ze względu na Lucasa.
- Taa. - Zaśmiała się i wyszła kierując się do sypialni.
- Bądź cicho, dzieci śpią. - Szepnął za nią i zrezygnowany zwrócił się do przyjaciela. - Co ja mam zrobić? - Wyszeptał łamiącym się głosem i z bezradności uderzył pięścią w blat kuchenny. Nuri nic nie odpowiedział, nie umiał pomóc przyjacielowi. Chciał ale nie potrafił. Wiele razy podpowiadał mu, że najlepszym wyjściem jest rozwód, ale Reus nie chciał o tym słyszeć. Pozostało mu przytulić przyjaciela i wierzyć, że pewnego dnia blondyn zmieni zdanie, albo znajdzie się taka osoba, która go do tego przekona.
*
Jaki sens ma życie w samotności, bez marzeń ? Żaden. Dlatego według niej najlepiej było codziennie zadawać sobie ból i cierpliwie czekać, aż śmierć sama nadejdzie. Lubiła to robić, koiło to jej nerwy, umysł. Sprawiało, że skupia się tylko na nim i zapomina o innym bólu. Bólu psychicznym, tak uciążliwym i nie do wytrzymania. Ona jednak znalazła na to lekarstwo. Wiedziała, że niszczy samą siebie, ale co z tego? Nie pozostało jej nic innego niż powoli się zabijać. Żyletka stała się jej przyjaciółką - innych nie miała. Jednak z każdym dniem było coraz gorzej, po jakimś czasie dołączyły do niej również narkotyki . Nie miała szczęśliwego życia, więc tym razem zostawiła wszystko i wyjechała. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, kilka godzin temu była w Polsce wraz z ludźmi, którzy podawali się za jej rodzinę, a teraz jest tu - w Dortmundzie. Co tak naprawdę chce zrobić? Jeszcze nie jest pewna.Stała na lotnisku z czołem przytkniętym do ogromnej szyby i przyglądała się ludziom chowającym się przed deszczem. Była ciekawa co czuli i o czym myśleli w danej chwili. Byłoby to coś niezwykłego znać myśli każdego szarego człowieka żyjącego na ziemi. Wtedy wiedziałaby czy jest ktoś taki jak ona, z podobnymi problemami. Czy znalazłaby bratnią duszę....
Wiele myśli zaprzątało jej głowę, lecz poczuła, że robi jej się zimno i postanowiła poszukać jakiegoś hotelu. Nie spodziewała się, że spotka ją tu tak brzydka pogoda, zarzuciła więc kaptur i ciągnąc za sobą walizkę ruszyła przed siebie.
- Majeczko, teraz masz okazję sprawdzić czy pamiętasz jeszcze niemiecki. - Szepnęła sama do siebie wchodząc do jednego z hoteli.
-----------------------------------------
2 trafia w Wasze ręce, kolejny rozdział w czwartek.Proszę o szczere komentarze.
Przypominam jeszcze o ankiecie na dole, jeśli ktoś jeszcze nie głosował nadal ma okazję ;)
Pozdrawiam, Monika.
Naprawdę, Marco powinien rozwieść się z tą całą Elizą. Nie zanosi się, aby zmieniła swój styl życia.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Nuri jest przy nim i go wspiera.
Współczuję Majce -.- podobnie jak Marco, ma niewesołe życie. Mam nadzieję, że się poznają.
Czekam z niecierpliwością na kolejny <3 Buziaki kochana ;*
Pierwsza część... Jak można być taką matką! Dziecko to tak naprawdę najlepsze co może spotkać kobietę. Nie rozumiem! Marco powinien kopnąć Elizę w tyłek i wystawić walizki za drzwi! Znienawidziłam ją!
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń to jednak wspaniała rzecz. Dobrze,że Reus ma przy sobie Nuriego,który go wspiera i jest jego oporą.
Druga część...Moniko,ja płakałam. Płakałam...płaczę? Chciałabym powiedzieć,że ten cytat:
''Żyletka stała się jej przyjaciółką - innych nie miała. Jednak z każdym dniem było coraz gorzej (...)'' nie ma ze mną nic wspólnego,ale nie... To tak strasznie boli!
Chciałabym aby Maja...była szczęśliwa! Będę śledzić jej losy!
Ta historia zaczyna się wspaniale! Fenomenalnie!
Czekam na trójkę!
Serdecznie pozdrawiam,Izaa
Wspaniały rozdział! Nie wiem jak Marco może wytrzymywać z Elizą. Mam nadzieję, że wkrótce się z nią rozstanie. Nie może dłużej rujnować sobie życia. Szkoda mi Mai, ma takie ciężkie życie, ale sądzę, że już wkrótce nie będzie samotna. Życzę jej, aby znalazła prawdziwą miłość. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńChcemy więcej! Chemy więcej! Podoba mi się. Twój blog jest inny od reszty;) oby tak dalej
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://bujaniewchmurach.blogspot.com
Jaka ta Eliza jest głupia, grr, Marco powinien się w końcu z nią rozwieść. Czyżby w Dortmundzie pojawiła się jego bratnia dusza ? Oby ! Mam nadzieję, że szybko pozna Maję i obydwoje będą dla siebie wsparciem :) Czekam na następny :* Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń